poniedziałek, 1 lipca 2013

Epilog



- Piotrek uważaj na niego! – krzyknęła Natka do Pita, który grał w nogę z Kubą przeciwko Bartkowi. Spędzaliśmy wieczór na tarasie, świętując czwarte urodziny mojej córki.
- Nareszcie zasnęła – na krzesełko obok mnie opadła Lilka, zmęczona usypianiem swojego dwuletniego Kacperka.
- Mamo otworzysz mi? – podbiegła do mnie Julka z soczkiem w kartoniku. Wsadziłam słomkę do pudełka i podałam go jej. Wróciła do zabawy z Czuczi.
- Dobra – krzyknął Andrzej, stojąc przy grillu. – Kto chce już kiełbasę? Bo kilka jest gotowych. – spytał. Nie czekał długo. Chłopcy przerwali grę i razem z talerzykami ustawili się w kolejce do Wrony.
- Jak Ci idzie pisanie książki? – zagadnęła mnie Lilka. Dostałam propozycję napisania książki z własnym programem ćwiczeń. Nie wahałam się ani trochę przed podjęciem tej decyzji.
- Kończę. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Ostatnio.. – Pit do nas dołączył. – Rozmawiałem z Kubim i wspominaliśmy wasz ślub.. – zaśmiał się. – Nadal nie pamięta większości zdarzeń, ale mówił, że jeszcze nigdy się tak nie wybawił.
- Chyba jak każdy – dodał Andrzej, siadając obok Lilki. To prawda, mój ślub można było nazwać imprezą roku. Nie było chyba nikogo trzeźwego. A niektórzy nie wrócili do domu po weselu, zostając od razu na poprawiny.
- Na waszym też się dużo działo.. – zwróciłam się do niego. – Ogólnie można powiedzieć, że gdzie Igła tam zabawa. – zaśmiałam się, a reszta mi zawtórowała. Kuba wskoczył na kolana Pita. Popatrzyłam na niego. Cała Natka. Rozejrzałam się dookoła. O takim życiu, właśnie marzyłam. Kochany mąż, dziecko i najlepsi przyjaciele. Lepiej być już nie może.. 

___________________________________________________________

Niestety, historia Luśki dobiegła końca. Smutno mi, bo naprawdę wciągnęłam się w jej losy i z wielką przyjemnością pisałam kolejne rozdziały. Co prawda mogłam ciągnąć to dalej, ale stwierdziłam, że w końcu Wam się to znudzi i przestaniecie czytać. Nie chciałam tworzyć kolejnej Mody na sukces. Teraz, mam nadzieję, że miło będziecie wspominać ten blog. Było to moje pierwsze opowiadanie i jestem z niego bardzo dumna. Pomimo mojego słomianego zapału udało mi się dotrwać do końca i nie poddać się. Jeśli mogę być szczera, często nachodziły mnie wątpliwości, czy to ma w ogóle jakiś sens, ale dzięki ilości odwiedzin oraz komentarzy, momenty te szybko odchodziły. Czas na podziękowania.. Nie wiem od kogo mam zacząć.. Przede wszystkim dziękuję Ani, Poli, Majce, Kurkowi, Kasi i Amelce.. To wy dawałyście mi największą motywację. Dziękuję stronie Siatkówką pisane-opowiadania za udostępnianie wiadomości o nowych rozdziałach. Dziękuję wszystkim czytającym, a szczególnie komentującym. Co jeszcze mogę dodać.. To było cudowne pół roku, mam nadzieję, że dla Was również. Jeszcze raz dziękuję.

Zapraszam na kolejne moje opowiadanie http://niespelnione-marzenie.blogspot.com/, Pierwszy rozdział już jest. Mam nadzieję, że spodoba Wam się i dotrwacie również tam do epilogu.

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział LVII



- Co ty tutaj robisz? – spytałem. Była ostatnią osobą, której się spodziewałem.
- Porozmawiać.. – powiedziała cicho. Otworzyłem drzwi i wpuściłem ją do środka. – Luśki nie ma? – rozejrzała się po mieszkaniu.
- Nie. – odpowiedziałem krótko.
- Wy.. Wy jesteście nadal razem?
- Nie. – opadłem na kanapę. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. – O czym chciałaś ze mną porozmawiać?
- Tęskniłam.. –  usiadła obok mnie. – Znalazłam nasze stare zdjęcia i te wszystkie wspomnienia wróciły. Pamiętasz jak byliśmy razem górach?
- Pamiętam. – przytaknąłem. – I co w związku z tym?
- Nie chciałbyś do tego wrócić? – spytała z nadzieją w głosie. – Przecież wiesz, że było nam razem dobrze. Może moglibyśmy spróbować jeszcze raz? Jestem gotowa przenieść się do Bełchatowa. A skoro nie jesteś już z Luśką..
- To, że nie jestem z nią, nie zmienia moich uczuć do ciebie. Nie kocham cię już, przykro mi.. – chciałem być z nią szczery. Ostatnie czego teraz chciałem, to związek. Nie powiedziała nic. Patrzyła jeszcze chwilę na mnie, po czym wstała i wyszła.

Oczami Luśki…
W niedziele wieczorem, czekałam na Lilkę w mieszkaniu. Miała przyjść opowiedzieć o pobycie w Bydgoszczy. Oczywiście spóźniła się dobre 20 minut, ale w końcu usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cześć! – krzyknęła podekscytowana.
- No hej.. – miałam zdecydowanie gorszy humor. Bartek się nie odzywał, a moich telefonów nie odbierał. Weszłyśmy do salonu. Podłożyłam sobie poduszkę i usiadłam na kanapie. – Nadal boli? – zaśmiała się.
- I to jak.. – westchnęłam. – Kto normalny wymyśla konkurs, w którym trzeba usiąść na miednicy?
- Przynajmniej wygrałaś. – wyszczerzyła się.
- A moja nagrodę wypił Igła z Winiarem.. – wywróciłam oczami. – Opowiadaj jak było w Bydgoszczy..
- Cudownie.. – powiedziała rozmarzona. – Andrzej jest po prostu.. – pokręciła głową. – Pokazał mi miasto, zabrał na kolacje, do kina.. Najlepszy weekend w moim życiu. – promieniowała szczęściem. Cieszyłam się, że chociaż jej się układało. – A ty po co przyjechałaś do Warszawy?
- Rozstałam się z Bartkiem.. – mruknęłam. Nie miałam już siły płakać.
- Co? – spytała, jakby bojąc się, że źle usłyszała. – Dlaczego?
- Nie wiem.. Wróciłam do domu, a on powiedział, że to koniec i nie chce mnie znać.. – łzy ponownie napłynęły mi do oczu.
- O Boże… Ja chyba wiem dlaczego.. – powiedziała cicho, krzywiąc się. – Nie mogłam się do ciebie dodzwonić, więc zadzwoniłam do niego. On powiedział, że się pokłóciliście, a ja spytałam czy powiedziałaś mu o tym sąsiedzie.. Luśka przepraszam..
- Powiedziałaś mu, że przespałam się z Matem? – zrobiło mi się słabo.
- Nie..  – pokręciła szybko głową. – Ale może poszedł i zapytał go..
- O Boże.. – wstałam i zaczęłam się ubierać. – Muszę mu to wyjaśnić. Przecież go nie zdradziłam! – krzyknęłam, wybiegając z mieszkania. Drogę do Bełchatowa pokonałam, łamiąc przy tym z 12 przepisów drogowych, ale w końcu dotarłam do celu. Stanęłam przed drzwiami, zastanawiając się, czy pukać, czy nie. Zapukałam lekko. Otworzył mi po chwili.
- Co ty tutaj robisz? – spytał, mierząc mnie wzrokiem. – Pomyliłaś drzwi?
- Jak mogłeś pomyśleć, że cię zdradziłam?! – krzyknęłam. Stał zaskoczony. Wyraźnie spodziewał się, że przyjechałam go przepraszać i błagać o wybaczenie. Przepuścił mnie w drzwiach. Weszłam na przedpokój i popatrzyłam na niego zdenerwowana.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie spałaś z tym idiotą? – wycedził przez zęby.
- Spałam – powiedziałam szczerze. – Ale długo przed tym jak zaczęliśmy być razem! – dodałam już głośniej. – Jak mogłeś w ogóle posądzić mnie o coś takiego?!
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś? – otworzył szeroko oczy, zaskoczony takim obrotem spraw.
- Chcesz, żebym zrobiła ci listę facetów z którymi spałam przed tobą? – spytałam ironicznie.
- Nie, ale.. Luśka przepraszam powinienem był dać ci wszystko wyjaśnić. – przekrzywił głowę.
- Wystarczyło wcześniej powiedzieć o co ci chodzi.. – powiedziałam już spokojniej. – Mogłam ci to wyjaśnić już w piątek. Zaoszczędziłabym pięć paczek chusteczek..
- Jestem idiotą.. – pokręcił głową.
- Jesteś i to wielkim. – przytaknęłam. Ulżyło mi. Patrzyłam w te jego niebieskie oczy, które błagały o wybaczenie. Kochałam go, cholernie go kochałam. Uśmiechnęłam się lekko i wtuliłam w niego. – Tęskniłam za tobą.. – mruknęłam w koszulkę.
- Ja za tobą też – odpowiedział, całując mnie we włosy.
- Karol masz chusteczki bo się chyba wzruszyłem.. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kłosa i Winiara, stojących w drzwiach salonu.
- Byliście tutaj cały czas?
- Tak i słyszeliśmy każde wasze słowo gołąbeczki – wyszczerzył się Misiek. – Ja nie wiem jak to jest, że zawsze na koniec i tak przeprasza facet – pokręcił głową.
- Wiedziałem, że się zejdziecie – wyszczerzył się Karol. – Długo bez siebie byście nie wytrzymali. Ekipa pocieszająca nie jest już potrzebna, więc będziemy się zbierać. – klepnął Winiara w plecy, na co on odpowiedział mu tym samym, tylko dwa razy mocniejszym.
- Dzięki. – powiedział Bartek, żegnając się z nimi.
- Spoko. Do zobaczenia Luśka. – pomachałam im i wyszli. Gdy tylko zamknęły się drzwi Bartek przyciągnął mnie do siebie.


3 tygodnie później…

- Która godzina? – spytała zniecierpliwiona Natka, gdy siedziałyśmy na trybunach. Bartek grał swój pierwszy mecz, w którym wchodził w wejściowej szóstce. Graliśmy z Rzeszowem, więc wszyscy byliśmy w komplecie.
- Jeszcze 5 minut.. – odpowiedział jej Andrzej, który siedział obok mnie i Lilki. Od wspólnie spędzonego weekendu byli razem. Nie chciałam mówić, że są idealną parą bo za każdym razem tak mówiłam i źle to się kończyło. – Jaki wynik przewidujecie?
- 3:0 dla Sovii. – rzuciła z pewnością w głosie Natka, ubrana w pasiaka. Kto by pomyślał.. 3 tygodnie mieszkania w Rzeszowie i już taki wierny kibic tamtejszego zespołu.
- Zdecydowanie taki wynik, ale dla Bełchatowa. – pokazałam jej język.
- Lilka?! – krzyknęłyśmy obie. Zawsze tak robiłyśmy, trzecia miała ostateczny głos. Dziwnym trafem to zawsze była ona.
- Hmm? – mruknęła, nie odwracając głowy od telefonu.
- Jaki wynik przewidujesz? – spytałam, wywracając oczami.
- A nie wiem.. Może wygrać Resovia..
- Dzięki. – spiorunowałam ją wzrokiem, czego ona nawet nie zauważyła. – Andrzej powiedz, że chociaż ty wierzysz w Skrę.
- Zdecydowanie. – odpowiedział. Uśmiechnęłam się do niego. Mecz się rozpoczął. Szli punkt za punkt i ostatecznie Skra, grając na przewagi, wygrała 3:2. Bartek nagle wziął mikrofon do rąk.
- Przepraszam – powiedział, a jego głos rozniósł się po całej hali. – Proszę o chwilę ciszy. Chciałbym coś powiedzieć, a raczej zrobić. Kochanie, czy mogę cię tutaj na chwilę prosić? – popatrzył w moim kierunku. Zamarłam. Co on wyprawia?! Wszyscy dookoła patrzyli prosto na mnie.
- Idź. – pisnęła podekscytowana Natka. Dlaczego wydawało mi się, że wie o co w tym wszystkim chodzi? Wstałam i ruszyłam w stronę boiska. Podeszłam do niego.
- Zabije cię.. – szepnęłam cicho. Uśmiechnął się jedynie.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy? Wtedy nie mogłem oderwać od Ciebie wzroku. Cały czas patrzyłem i patrzyłem i nie mogłem nasycić się twoim widokiem. Miesiące mijają, a ja chcę więcej i więcej. Nie mogłem zrozumieć dlaczego tak się dzieje, ale teraz już wiem.. Jestem w tobie zakochany. Jestem zakochany i jednocześnie przerażony tym, że mogę Cię stracić. Dlatego nie chcę ryzykować ani chwili dłużej. – uklęknął i wyciągnął w moim kierunku pierścionek zaręczynowy. - Czy zostaniesz moją żoną? – zakryłam usta dłonią. Bez zastanowienia, skinęłam jedynie głową. Wstał szybko i mnie przytulił, okręcając w koło. Cała hala wstała i biła nam brawo. Nałożył pierścionek na palec i pocałował mnie, jeszcze zanim Igła zaczął krzyczeć „Gorzko”.
- Kocham Cię. – szepnęłam.
- Ja Ciebie też. – odpowiedział. – Najbardziej na świecie..

__________________________
Zajrzyjcie na stronę jutro wieczorem :)

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział LVI



Oczami Luśki…
Wróciłam do domu z nowymi zasłonami. Jak może mu się podobać taki odcień? Po lekkiej kłótni ustąpiłam. W końcu to było jego mieszkanie. Ku mojemu zdziwieniu mieszkanie było puste. Weszłam do salonu i krzyknęłam ze strachu. Na ekranie widniała postać z najgorszego horroru jaki kiedykolwiek oglądałam. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu.
- Zabije cię! – krzyknęłam – Musiałeś zatrzymać akurat w tym momencie?! Zawału prawie dostałam. – wyłączyłam szybko telewizor i wyszłam na przedpokój. Stał przede mną, dziwnie na mnie patrząc. – Stało się coś?
- Wróciłem do treningów, z kolanem jest lepiej, więc możesz wracać do pracy w Warszawie.. – powiedział patrząc mi w oczy – Trener Nawrocki wyśle Ci wynagrodzenie.
- Co? - spytałam, marszcząc brwi.
- To koniec. Spakuj się i wyjedź. – minął mnie i wszedł do łazienki, trzaskając drzwiami. Stałam jak wryta, nie wiedząc co się dzieję.
- Powiesz mi dlaczego się tak zachowujesz? – krzyknęłam. Cisza. – Brawo.. Bardzo dojrzałe zachowanie.. – pokręciłam głową.- Nie możemy porozmawiać? – nie dawałam za wygraną. O co chodziło? No chyba, nie o te zasłony.. Wyszedł po chwili i stanął przede mną. Wydaje mi się, czy patrzy na mnie z obrzydzeniem?
- Nie mamy o czym rozmawiać. Chcę żebyś wyjechała stąd jak najszybciej i nie wracała. Chce zapomnieć, że kiedykolwiek Cię spotkałem. – powiedział głosem kompletnie wypranym z emocji. Oczy zaszły mi łzami.
- Ale co ja takiego zrobiłam? – krzyknęłam, czując, że po policzku spływa mi łza.
- Zastanów się, a potem opuść moje mieszkanie. – odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku kuchni. Patrzyłam jeszcze chwilę na niego, po czy weszłam do pokoju i zaczęłam się pakować. Dobrze, skoro chce, żebym się wyprowadziła to tak zrobię. Zabrałam rzeczy z łazienki i zamknęłam torbę. Zostawiłam komplet kluczy na szafce i bez słowa wyszłam z mieszkania. Wpakowałam torbę do bagażnika. Odwróciłam głowę i popatrzyłam w kierunku okna. Stał w nim Bartek, gdy zorientował się, że go widzę szybko zasłonił firankę. Wsiadłam za kierownicę i dopiero teraz zdałam sobie tak naprawdę sprawę z tego co się wydarzyło. Łzy, które do tej pory powstrzymywałam płynęły teraz cieniutkimi strumieniami. Oparłam głowę o siedzenie, próbując się uspokoić. Co się stało? Co ja mu takiego zrobiłam, że patrzył na mnie jak na jakiegoś oślizgłego karalucha? Doprowadziłam się do porządku i ruszyłam.

Po 2 godzinach byłam w  mieszkaniu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer  Natki.
- Słucham – usłyszałam jej głos.
- Cześć.. Co robisz? – spytałam z wielką gulą w gardle. Nie płacz, powtarzałam sobie w myślach.
- W sumie.. Miałam do ciebie dzwonić – powiedziała radośnie. – Chcieliśmy w niedziele przyjechać i coś wam powiedzieć..
- Jestem w Warszawie.. Wpadniesz do mnie z Lilką? – pociągnęłam nosem żałośnie.
- Stało się coś? Lilki nie ma.. Andrzej zaprosił ją na weekend do Bydgoszczy. Zaraz będę. – wyjaśniła i się rozłączyła. Opadłam z powrotem na kanapę i nie wstawałam dopóki nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Niezgrabnie zeszłam i otworzyłam.
- Boże co się stało? – Natka patrzyła na mnie przerażona. Weszłyśmy do salonu.
- Rozstałam się z Bartkiem.. – westchnęłam załamana.
- Co? – krzyknęła. – Co się stało? – wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.. Wróciłam do domu, a on powiedział, że nie chce mnie znać – próbowałam jej wyjaśnić, ale byłam w takim stanie, że nie wiele zrozumiała. Przytuliła mnie jedynie i czekała, aż się wypłacze. Uspokojenie zajęło mi dobre 20 minut. Opowiedziałam jej dokładnie to co powiedział Bartek.
- I nie mówił o co mu chodzi? – zapytała, nic nie rozumiejąc.
- Nie – westchnęłam. – Przecież ja nic nie zrobiłam! Wychodzę wszystko jest ok, wracam a on mi mówi, że nie chce mnie znać! – krzyknęłam załamana.
- Musisz z nim porozmawiać i to wyjaśnić..
- Ja nic nie muszę. Nic nie zrobiłam.. – wytarłam twarz i wstałam. – Chciałaś mi coś powiedzieć..
- Wyobrażałam sobie, że ten moment będzie inaczej wyglądać.. Miał być Pit, a ty miałaś być szczęśliwa..
- Oj daj spokój.. – pokręciłam głową. – Mów co się dzieje..
- Jestem w ciąży! – pisnęła szczęśliwa.
- Co? Naprawdę? – zasłoniłam usta dłonią. – O mój Boże.. Gratuluję! – krzyknęłam, przytulając ją. - Od jak dawna wiesz?
- Wczoraj byłam u lekarza.. – promieniowała radością.
- Tak się cieszę.. – westchnęłam z uśmiechem na twarzy.


Oczami Bartka…
- Bartek spokojniej! – krzyknął trener, po kolejnej zagrywce w aut. Nie mogłem się skupić. Wciąż myślałem o Luśce, co powodowało we mnie taką złość, że nie kontrolowałem swojej siły.
- Co jest, stary? – podszedł do mnie Winiar, klepiąc mnie po ramieniu.
- Nic. – burknąłem i ruszyłem w stronę krzesełek. Nie dał za wygraną i szedł za mną.
- Stało się coś? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? – nie dawał mi spokoju. Usiadł na krzesełku obok i patrzył na mnie, czekając na odpowiedź.
- Nie chce o tym gadać. – wycedziłem przez zęby.
- Coś z Luśką?
- Winiar! – krzyknąłem, wstając. – Daj mi święty spokój! – kopnąłem w piłkę i ruszyłem w stronę szatni.
- Gdzie idziesz? Trening się jeszcze nie skończył!
- Ja skończyłem. – odpowiedziałem stanowczo. Wszedłem do szatni i walnąłem pięścią o metalową szafkę. Zdjąłem przepoconą koszulkę i usiadłem na ławce, chowając twarz w dłonie. Muszę się uspokoić. Nie może cierpieć przez to siatkówka. Nie mogę zawalić już na starcie tylko dlatego, że kobieta, którą kochałem przespała się z sąsiadem.. Kurwa! Nie byłem w stanie się uspokoić. Przebrałem się i wyszedłem na parking.
- Bartek stój! – dogonił mnie Winiar. Ten to potrafi być upierdliwy.. – Chodź pójdziemy na kawę..
- Chce zostać sam.. Tak ciężko to zrozumieć?! – wycedziłem przez zęby.
- I co chcesz niby zrobić? Wsiąść do auta i spowodować wypadek, czy iść pieszo i rozwalać wszystko po drodze?! – on też już był zdenerwowany. – Chodź. – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wiedziałem, że nie ustąpi, więc ruszyłem za nim. Doszliśmy w ciszy do jednej z bełchatowskich restauracji.
- Powiesz mi co cię tak zdenerwowało? – uniósł brwi.
- Rozstałem się z Luśką. – rzuciłem, upijając piwo.
- Co? – był wyraźnie zdziwiony. – Ale co się stało? Byliście przecież idealną parą..
- No cóż.. – zaśmiałem się ironicznie. – Zdradziła mnie.
- Co? – tym faktem był jeszcze bardziej zdziwiony. – Luśka?
- Tak.. Święta, idealna Luśka, po której nikt się tego nie spodziewał. Przespała się z naszym sąsiadem.
- Z tym całym Matem? Oni się podobno nie lubili.. – Misiek zakrył twarz dłonią.
- To im widocznie nie przeszkadzało.. – warknąłem.
- Rozmawiałeś z nią? Skąd w ogóle o tym wiesz?
- On sam mi powiedział.. O czym miałem z nią rozmawiać? Miałem słuchać tego, że tak jakoś wyszło, że tego nie chciała i że mnie kocha? Misiek ja i tak już czuję się upokorzony..
- To mi nie pasuje do Luśki.. Zdrada? – zmarszczył brwi.
- Też tak myślałem.. Moja Luśka? Niemożliwe, przecież ona jest taka perfekcyjna. A tu widzisz.. przyprawiła mi rogi z moim sąsiadem. – zaśmiałem się.
- Stary.. nawet nie wiem co powiedzieć.. – pokręcił głową, patrząc na mnie ze współczuciem. Tego właśnie chciałem uniknąć.. Takiego spojrzenia..
- Ja spadam.. Chce zalec na kanapie z piwem przy dobrym filmie. Przynajmniej nie będę musiał o tym myśleć. – westchnąłem, wyjmując portfel.
- Odwiozę cię.. – również wstał i ruszył za mną. Doszliśmy do jego samochodu i w milczeniu dojechaliśmy pod mój blok. – Na pewno chcesz być teraz sam?
- Na pewno.. Dzięki. – pożegnaliśmy się i wysiadłem. Wszedłem po schodach ze spuszczoną głową.
- Cześć – usłyszałem głos Aśki. Podniosłem wzrok i ją zobaczyłem. Stała przed drzwiami i widocznie na mnie czekała.

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział LV

- Cześć Luśka! – podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna, gdy z Bartkiem, Lilką i Andrzejem czekaliśmy na lotnisku. – Pamiętasz mnie? Tańczyliśmy wczoraj..
- Przepraszam, ale dość mało pamiętam z wczoraj… - skrzywiłam się.
- W sumie to się nie dziwie – uśmiechnął się przyjaźnie. – Jest i nasza panna młoda! – krzyknął na widok Natki, która wraz z Pitem wróciła z kiosku. – Tatuaż się podobał narzeczonemu? – wyszczerzył się. – Tak w ogóle to Jimmy jestem. – przywitał się ze wszystkimi. – Ale numer.. Nie spodziewałem się ciebie jeszcze zobaczyć – zwrócił się ponownie do mnie.
- Wracamy już do domu.. – powiedział Bartek dobitnie. Przytulił mnie mocniej do siebie.
- Ty pewnie jesteś Bartek.. – klasnął w dłonie. – Szczęściarzu.. Taka dziewczyna, do tego kompletnie zalana i ciągle o tobie nawijała.. – pokręcił głową z uznaniem. – Czas na mnie. Miło był was poznać. – pomachał nam jeszcze, odchodząc.
- Dziwny człowiek.. – mruknęłam, patrząc ciągle na niego.
- Ej.. Czy to nie z nim masz to zdjęcie w dziwnej pozie? – spytała Lilka, śmiejąc się.
- Rzeczywiście – zakryłam twarz dłońmi, wtulając się w Bartka.
- Cześć chłopaki – obok nas przeszły jakieś trzy dziewczyny, szczerząc się w naszym kierunku – Świetnie się wczoraj bawiłyśmy – pomachały i poszły dalej.
- No cóż.. Widocznie będzie o nas głośno przez jakiś czas – pokręciłam głową z uśmiechem.


W Warszawie byliśmy około 22. Razem z Andrzejem dojechaliśmy po godzinie do mojego mieszkania. Okazało się, że Bartek już z nim wszystko uzgodnił, ale zapomniał mi o tym jakoś powiedzieć. Nie byłam o to zła, bo polubiłam Wronkę. Byliśmy wykończeni, więc każdy z nas wziął prysznic i od razu położył się spać. Mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Wciąż myślałam o tym smsie od Aśki. Nie odpisałam jej i nie miałam zamiaru tego robić. Co ona mogła chcieć? Zwyzywać mnie od jakich tylko lub rozpłakać się.. Żadnej z tych opcji nie miałam ochoty słuchać. Przecież Bartek zerwał z nią przed tym jak zaczęliśmy być razem.. Nie chciałam go obudzić swoim wierceniem, więc cicho wyszłam do kuchni. Nalałam sobie mleka i oparłam się o blat. Chwilę później do kuchni wszedł zaspany Andrzej. Popatrzył na mnie i podskoczył przestraszony.
- Przepraszam.. – mruknął speszony. Dopiero teraz zorientowałam się, że jest w samych bokserkach. Wybuchłam śmiechem.
- Chodź. – zawołałam go – Jestem rehabilitantką.. Na co dzień widzę mężczyzn w bokserkach.. – wrócił drapiąc się po głowie.
- Myślałem, że już śpicie – powiedział, nadal zakłopotany.
- Bartek zasnął od razu, ale ja jakoś nie mogę.. Chcesz mleka? – spytałam.
- Nie, nie.. Wystarczy szklanka wody.. – usiadł przy stole. Nalałam mu wody mineralnej i postawiłam przed nim. – Stresujesz się? W końcu druhna w kategorii ważności jest zaraz po młodej parze..
- W sumie.. No co ja mogę popsuć? To Bartek ma obrączki, których może zapomnieć. – wzruszyłam ramionami. – Idziesz z kimś na ślub?
- Nie.. Doszedłem do wniosku, że będzie wystarczająco dużo starszych pań, które będą zachwycone jeśli poproszę je do tańca – wyszczerzył się.
- I będzie Lilka, która też przychodzi bez partnera.. – dodałam, niby mimochodem. Nie musiałam długo czekać bo na policzkach Andrzeja pojawiły się rumieńce.
- Czy mi się wydaję, czy ty się zarumieniłeś? – popatrzyłam na niego z wielkim bananem na twarzy.
- Wydaję ci się.. – wstał i włożył szybko szklankę do zmywarki. – Idę spać. Dobranoc.. – ruszył w stronę drzwi.
- Widziałam! – krzyknęłam za nim, śmiejąc się. Wróciłam do łóżka. Tym razem zasnęłam od razu.

Natka obudziła wszystkich już o 7 rano. Cały dzień przystrajaliśmy kościół, salę, samochód. Przynosiliśmy i odnosiliśmy jedzenie. Powoli też zjeżdżali się goście z daleka, których trzeba było gdzieś zakwaterować. W pewnych momentach, nie wiedziałam nawet już w co ręce włożyć, a zadań dostawałam coraz więcej. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, gdy razem z Bartkiem i Wroną wracaliśmy do mieszkania.
- Jestem tak padnięta, że nie wiem czy dam radę wyjść po schodach.. – mruknęłam sennym głosem.
- Wniesiemy cię – uśmiechnął się Andrzej, również zmęczony.
- Nie wiesz ile ona waży.. – mruknął Bartek, próbując nie zasnąć przed kierownicą. Nawet teraz żarty się go trzymają.
- Gdybym miała siłę to byś tego pożałował.. – syknęłam.
- Wiesz, że żartuję. – uśmiechnął się do mnie. – Mogę cię wnosić i znosić do woli.. Ale nie dzisiaj bo jes..
- Wystarczy, że przestaniesz gadać.. – przerwałam mu szybko.
 - Popieram – usłyszałam zaspany głos Andrzeja.


Następnego dnia wstaliśmy również wcześnie. Przebrałam się szybko w sukienkę i nasłuchałam komplementów od chłopaków. Miło mieć dwóch, dobrze kłamiących mężczyzn w domu. Rozstaliśmy się na parkingu. Bartek razem z Andrzejem pojechali do domu Pita, a ja w przeciwnym kierunku zmierzyć się z zestresowana Natką. Gdy dojechałam chodziła po pokoju zdenerwowana.
- No nareszcie! – krzyknęła na mój widok.
- Przecież się nie spóźniłam.. – popatrzyłam na zegarek – Jestem jeszcze za wcześnie.
- Tak? Nieważne. – machnęła ręką.
- O! Lusia.. Dobrze, że jesteś.. – pani Różewicz weszła do pokoju niosąc białe szpilki. – Naprawdę nie wiem po co ci te rękawiczki.. – zwróciła się do Natki, która miała już je na rękach. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Cześć – do pokoju wbiegła Lilka w prześliczniej kobaltowej sukience. – No to co.. Zaczynamy, nie? – spytała radośnie.


- Są już? – spytała, chodząc w kółko, gdy gotowe czekaliśmy na Pita.
- Nie.. – pokręciłam głową, patrząc przez okno. – Może się rozmyślił.. – uśmiechnęłam się, chcąc rozluźnić atmosferę, ale ona jedynie spiorunowała mnie wzrokiem. – Wszystko będzie dobrze. Są! – przed dom podjechał czarny samochód, który wczoraj przystrajałam  – Chodź. – zwróciłam się do niej. Obie wzięłyśmy głęboki oddech i wyszyliśmy na zewnątrz. Pit na widok Natki, aż zaniemówił z wrażenia. Nie dziwiło mnie to w białej sukni ślubnej wyglądała przepięknie. Po błogosławieństwie w czwórkę wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę kościoła.
- O Boże.. – powiedział przerażony Bartek. – Zapomniałem obrączek!
- Co?! – cała trójka krzyknęła jednocześnie.
- Żartowałem.. – zaśmiał się. Odetchnęliśmy z ulgą. W ciszy dojechaliśmy pod kościół.
Ceremonia była przepiękna. Uwielbiałam takie uroczystości. Natka mówiąc „tak” popłakała się, wzruszona. Gdybym tego nie widziała, to bym nie uwierzyła. Kto jak kto ale Natka?

Jeśli chodzi o przyjęcie weselne, to na lepszym jeszcze nie byłam. Andrzej miał rację, powodzenie wśród starszych pań miał ogromne, ale i tak większość piosenek zajęła mu Lilka. Cały wieczór praktycznie spędzili razem rozmawiając, śmiejąc się i tańcząc. Ja z kolei zatańczyłam z każdym siatkarzem, co najmniej dwa razy. Nadal byłam zdania, że najlepiej na parkiecie radził sobie Winiar.  Natka promieniowała szczęściem zresztą Pit tak samo. Pierwszy taniec, wyszedł im genialnie. Nie było chyba osoby na sali, która źle by się bawiła. Zbliżała się dwunasta. Wszyscy wyszli przed salę z kieliszkami szampana odliczając. 10..9..8..7..6..5..4.. W tym momencie Bartek objął mnie i pocałował, kończąc już w nowym roku.
- Wszystkiego najlepszego.. – powiedział z uśmiechem. – Najlepiej zakończony rok i zaczęty kolejny.. – wyszczerzył się.
- Oj romantyku.. – pokręciłam głową ze śmiechem i pocałowałam go. Po życzeniach noworocznych przyszedł czas na oczepiny.
- No nie.. – westchnęłam, stojąc przytulona do Bartka. – Nienawidzę łapania welonu..
- Dlaczego? – spytał zaskoczony.
- Bo boję się, że go złapię.. – mruknęłam, na co on się zaśmiał. Prowadzący zaprosił wszystkie panny do wspólnego kółeczka. Niechętnie dołączyłam, stając między Lilką, a Majką.. Na szczęście welon wpadł w ręce jakiejś nieznajomej mi dziewczyny. Muszkę złapał Zbyszek. Następnie oglądaliśmy rock n rolla w wykonaniu przyszłej pary młodej. Po oczepinach duża część mężczyzn była w takim stanie, że kobiety stały się nie potrzebne. Mój tata razem z ojcem Natki tańczyli razem zajmując większość parkietu. Zaraz potem Igła i Olieg Achrem wzięli z nich przykład. Cała impreza trwała do białego rana. 

Tydzień później…

Oczami Bartka…
Pierwszy tydzień stycznia mogłem uznać za udany. Wróciłem do treningów, kolana już nie czułem, a z Luśką układało się idealnie. Lepiej być nie mogło. W piątkowy wieczór siedziałem przed telewizorem oglądając horror. Korzystałem z okazji, że nie ma Luśki, która nie chciała nawet o nim słyszeć. Wyszła do sklepu po kłótni o kolor zasłon. Przerwał mi dźwięk telefonu, odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Słucham.. - powiedziałem, zatrzymując film.
- Cześć - usłyszałem głos Lilki. - Jest może Luśka, gdzieś koło ciebie? Nie mogę się do niej do dzwonić.
- Nie pokłóciliśmy się i wyszła..
- O co? Powiedziała Ci o tym waszym sąsiedzie?
- Co? - spytałem nie rozumiejąc.
- Yy.. nie nic, nieważne.. Zadzwonię później - powiedziała szybko i się rozłączyła. Dlaczego miałem dziwne wrażenie, że o czymś nie wiem? Czemu mielibyśmy pokłócić się o Mata? Przecież oni żyli ze sobą jak pies z kotem. Włączyłem ponownie film, ale nie dawało mi to spokoju. Wyszedłem z mieszkania i zapukałem do drzwi Mata. Otworzyła mi jakaś dziewczyna w samym ręczniku. - Jest Mat? - spytałem zakłopotany. Pojawił się zaraz za nią.
- O Bartek.. stało się coś? - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Wszystko już wiem - rzuciłem, obserwując jego reakcję.
- Ale ta noc nic nie znaczyła - powiedział szybko. Nie wiele myśląc uderzyłem go tak, że upadł na ziemie trzymając się za krwawiący nos.
- Ale.. - zaczął coś mówić, ale nie chciałem tego słuchać. Wróciłem do siebie do mieszkania. Osunąłem się po ścianie. Analizując to co stało się w przeciągu ostatnich kilku minut. Jak to ze sobą spali? Kiedy? Złapałem się za głowę, czując, że po policzku spływa mi łza. Jak ona mogła? Była ze mną, a spała z nim? Walnąłem pięścią o ścianę. Musiałem wyładować gdzieś emocję. Może zrobili to w naszym łóżku? Wstałem szybko, szukając kluczyków. Mieszkanie, w którym wszystko kojarzyło mi się z nią, było ostatnim miejscem w jakim chciałem teraz być.