poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XXXVIII



Pierwszy raz w życiu tak niepewnie wchodziłem do własnego mieszkania. Wszedłem powoli do kuchni. Siedziała przy stole i jadła kanapki. Gdy mnie zobaczyła zakrztusiła się jedną. Patrzyliśmy na siebie przez chwile czekając, aż ktoś odezwie się pierwszy.
- Przepraszam – powiedziała i spuściła wzrok. – Poniosło mnie. Martwiłeś się o mnie, a ja  niepotrzebnie się uniosłam.
- Też nie powinienem ci robić wyrzutów. Po prostu uważam, że Mat nie jest dla ciebie. – nie wiedziałem dlaczego, lekko się zarumieniła. – Nie chcę się kłócić. – dodałem cicho.
- Ja też. – uśmiechnęła się. Usiadłem koło niej. Nie jadłem u Winiara nic, więc zabrałem jej kanapkę i zacząłem jeść.
- Możemy jechać dzisiaj na ćwiczenia trochę wcześniej? – spytałem.
- Jasne. A masz jakieś plany na potem?
- Chce jechać do Łodzi, do Aśki. – odpowiedziałem. – Chce to zakończyć.
- Co? – popatrzyła na mnie zaszokowana. – Ale czemu?
- To był błąd, że do siebie wróciliśmy. Ja jej nie kocham.. – bo szaleję za tobą, dodałem w myślach. Przeszyła mnie wzrokiem. Nie wiem jak ona to robiła, ale z mojej twarzy potrafiła wyczytać wszystko.
- Ok, przebierz się i jedziemy. – wstała i wyszła z kuchni. – A jak będziesz wracać to musisz jechać po Czuczi, dzwonił lekarz wszystko już z nią w porządku.  

Ćwiczenia, minęły jak zwykle szybko. Męczyły mnie niesamowicie, ale towarzystwo Luśki mi to rekompensowało. Na każdym treningu płakaliśmy ze śmiechu. Odwiozłem ją do domu. W Łodzi byłem  już godzinę później. Podjechałem pod mieszkanie Aśki, ale nie wyszedłem od razu z samochodu. Oparłem głowę o siedzenie i zamknąłem oczy. Weź się w garść i bądź mężczyzną, pomyślałem. Wziąłem głęboki oddech i wysiadłem z samochodu.
- Bartek! – krzyknęła zaskoczona, rzucając się na mnie.
- Cześć – przywitałem się.
- Co ty tutaj robisz? – odsunęła się ode mnie.
- Przyjechałem, żeby porozmawiać. – weszliśmy do mieszkania.
- O co chodzi?  - usiadła obok mnie. Nie chciałem patrzeć jej w oczy.
- Myślę, że powinniśmy się rozstać. – wyrzuciłem to z siebie. – To już nie to samo. Nigdy już nie będzie tak samo. – dodałem, obserwując jej reakcję. Patrzyła przed siebie. Modliłem się jedynie o to, by nie zaczęła płakać.
- To przez Luśkę? – spytała z wyrzutem.
- Co? Nie.. – chciałem zaprzeczyć, ale mi nie pozwoliła.
- Nie kłam. – wstała i podeszła do okna. – Widziałam jak zachowywałeś się w szpitalu. Myślałem, że przesadzam, ale teraz już jestem pewna. – w końcu na mnie popatrzyła. – Kochasz ją? – nie odpowiedziałem. Nie chciałem kłamać. – Wiedziałam. – znów odwróciła wzrok. Nie wiedziałem co mam robić. – Powinieneś już iść…
- Asia.. – zacząłem, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
- Wyjdź – powiedziała błagalnym tonem.

Oczami Luśki…
Musiałam się wykąpać. Ćwiczenia z Bartkiem coraz bardziej mnie męczyły. Ale byłam zadowolona, bo z kolanem było z każdym kolejnym dniem coraz lepiej. Gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam telefon. Pobiegłam szybko do pokoju i odebrałam.
- Cześć z tej strony Majka. – usłyszałam.
- O cześć – przywitałam się.
- Masz może dzisiaj czas? – spytała.
- Nie mam na dzisiaj planów, a co proponujesz?
- Zakupy. Karol zaprosił mnie na ślub Piotrka. Chciałam poszukać sobie jakiejś sukienki. – wyjaśniła.
- Świetny pomysł. – odpowiedziałam. – Poszukamy też czegoś dla mnie. To co w Olimpii za godzinę?
- Ok. Spotkajmy się przed wejściem. – powiedziała i rozłączyła się. Ubrałam jasne jeansy, białą luźną bluzkę i różowy sweterek. Związałam włosy bo nie chciało mi się nic z nimi robić. Do galerii nie miałam daleko, więc zdecydowałam się na spacer. Na miejscu byłam trochę wcześniej. Usiadłam na ławce i czekałam na Majkę. Nagle zobaczyła Mata i Karola, wysiadających z auta tego drugiego. Spanikowałam i schowałam się za jakiś samochód stojący na parkingu. Czekałam, aż wejdą do środka. Nie byłam gotowa na rozmowę z Matem.
- Stało się coś? – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego pana. Stał ze zmarszczonymi brwiami i dziwnie na mnie patrzył.
- Nie, nie . – odpowiedziałam, wstając. Uśmiechnęłam się i ruszyłam z powrotem w stronę ławki. Tam czekała już Majka.
- Cześć – przywitała się. Od razu zauważyłam, że jest w świetnym humorze.
- Hej. Idziemy?
- Tak, tak. Mam nadzieję, że coś znajdziemy. – weszłyśmy do galerii. Rozglądałam się z niepokojem, bo wiedziałam, że gdzieś tutaj kręci się Mat.
- Fajnie to wymyśli.. Ślub w sylwestra. Pierwszy raz nie muszę martwić się o to, gdzie go spędzę. – uśmiechnęła się.  Po 30 minutach nadal niczego nie znalazłyśmy.
- Czy to nie Karol i Mat? – spytała Majka, gdy przechodziłyśmy obok sklepu sportowego. Zauważyli nas i podeszli.
- Cześć. Zakupy? – Kłos, wyraźnie ucieszył się na nasz widok. Czułam na sobie spojrzenie mojego sąsiada, ale uparcie wpatrywałam się w Karola.
- Szukamy sukienek. – odpowiedziała mu Majka.
- Luśka możemy pogadać? – serce mi na chwilę stanęło, gdy usłyszałam Mata. Nie mając wyjścia, popatrzyłam na niego.
- Innym razem. Śpieszymy się, prawda? – posłałam Majce znaczące spojrzenie.
- Yy.. tak, tak. – zorientowała się z lekkim opóźnieniem o co mi chodzi.
- No to nie zatrzymujemy, pań. Do zobaczenia. – pożegnał się z nami Karol. Oddaliłyśmy się od nich szybko.
- Powiesz mi o co chodzi? – odezwała się w końcu.
- O nic.. – odpowiedziałam, nie patrząc na nią.
- Mat nie spuszczał z ciebie wzroku i nie chciałaś z nim porozmawiać i się zarumieniłaś… Spałaś z nim! – krzyknęła tak głośno, że osoby przechodzące obok zwróciły na nas uwagę.
- Cicho – syknęłam.
- Wiedziałam! Już wtedy  w restauracji widziałam, że na siebie lecicie. – wyszczerzyła się.
- My wcale na siebie nie lecimy! – zaprzeczyłam szybko. – To był impuls..
- Ładny mi  impuls. – ciągle się uśmiechała. – Wiesz, że w końcu będziesz musiała z nim porozmawiać?
- Wiem, ale zrobię to gdy będę wiedziała co mam mu powiedzieć. Chodź do tego sklepu – wskazałam na jeden z przypadkowych sklepów, mając nadzieje, że temat Mata mamy już za sobą.

Wróciłam do domu wieczorem. Poszłyśmy jeszcze z Majką do cukierni i zagadałyśmy się. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Bartka siedzącego na kanapie z piwem. Wyglądał na przybitego. Stanęłam w progu.
- Cześć – przywitałam się cicho.
- O hej. – popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Domyśliłam się, że to nie pierwsze jego piwo.
- Rozmawiałeś z Aśką? – spytałam niepewnie.
- Rozmawiałem.. hmm.. to chyba za dużo powiedziane. – zmarszczył brwi. Spojrzałam na niego pytająco. – Zerwałem z nią, a wiesz co jest najlepsze – zaśmiał się. – Wiedziała czemu to robię!
- Wiedziała, że jej już nie kochasz? – usiadłam obok niego. Popatrzył na mnie jakoś dziwnie, jakby z czymś walczył. Naprawdę musiał sporo wypić.
- Tak. – odpowiedział w końcu. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Zabrałam mu piwo i poszłam wylać je do zlewu. – Ej! Nie skończyłem. – oburzył się.
- Wystarczy Ci. – stanęłam przed nim. – Idź się wykąp.
- Tak, mamo – uśmiechnął się słodko i wyszedł z salonu. Poszłam rozpakować torby z zakupami. Na łóżku zobaczyłam śpiącą Czuczi. Nie chciałam jej budzić, nie sądziłam, że tak bardzo się za nią stęsknię. Oprócz prześlicznej kremowej sukienki, którą sobie kupiłam, zaopatrzyłam się też w prezenty mikołajkowe. W końcu to już pojutrze. Bartek po 20 minutach wyszedł z łazienki jedynie w białych bokserkach. Jak zwykle starałam się nie patrzeć, ale trudno odwrócić wzrok od dwu metrowego, wysportowanego ciała.
- Dobranoc. – podszedł do mnie i się przytulił. Staliśmy tak przez dobre kilka minut. W końcu się odsunęłam i popatrzyłam na niego.
- Dobranoc. – uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
 
Obudziłam się szybko znów śniło mi się, że jestem z Bartkiem nad jakąś wodą. Dawno nie miałam tych dziwnych snów. One były takie realne.. Chociaż tego, że całuję się z Bartkiem sobie nie wyobrażałam. Chyba zbyt mocno wbiłam sobie do głowy to, że jest moim pacjentem, a przede wszystkim moim przyjacielem. Już raz związałam się z najlepszym przyjacielem, mieliśmy spróbować, a skończyło się jak się skończyło. Wyszłam z pokoju i usłyszałam Bartka w kuchni. Siedział przy stole z butelką wody, którą powoli kończył.
- Ktoś tutaj ma chyba kaca. – uśmiechnęłam się złośliwe.
- Nie tak głośno. – powiedział z ogromnym trudem. Nie miałam serca się nad nim znęcać, więc poszłam ogarnąć się do łazienki. Gdy wyszłam podbiegła do mnie Czuczi.
- Chcesz iść na spacer? – spytałam. Zapięłam jej smycz i ubrałam płaszcz i kozaki. – Wychodzę z Czuczi! – krzyknęłam.
- Litości – usłyszałam i zaczęłam się śmiać. Jak zwykle poszłyśmy do parku. Chodziłam bez celu, gdy znów zobaczyłam Mata i Karola. Czy oni mnie śledzą? Nie wiele myśląc schowałam się za jedno z drzew.
- Luśka? – spytał Karol, gdy podeszli. Kurde.. – Co ty masz z tym drzewem? – zaśmiał się.
- Eee.. – zaczęłam się jąkać. Faktycznie to było to samo drzewo, które wcześniej kopałam.
- Postanowiłaś je w końcu przeprosić za to, że je kopnęłaś? – uśmiechnął się.
- Właśnie. – odpowiedziałam czując, że się rumienie.
- Zakupy udane?
- Bardzo. Majka znalazła prześliczną sukienkę, padniesz gdy ją zobaczysz. – powiedziałam już swobodniej, chociaż czułam ciągle spojrzenie Mata na sobie.
- No to super. – ucieszył się. – Ja muszę lecieć na trening. Trener mnie zabije, jeśli się znów spóźnię. – pożegnał się z Matem i odszedł.
- Luśka, wiesz dobrze, że kiedyś musimy porozmawiać.. – powiedział. Wiedziałam, że już się nie wymigam…

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział XXXVII



- Co? – spytała rozbawiona Natka. - Jak to ze sobą spaliście?
- I jak było? – zaśmiał się Pit.
- Cóż, nadal nie mogę nic dobrego o nim powiedzieć – spojrzałam ironicznie na Mata.
- Jakoś w nocy nie narzekałaś. – odgryzł się.
- Nie widziałaś mojego spektaklu bo spałaś z gościem, którego nawet nie lubisz? – spytała, niby żartem Lilka, ale znałam ją na tyle, żeby wiedzieć, że ma mi to za złe.
- Nie było mnie bo ten idiota nie zatankował samochodu i spędziliśmy noc na jakimś odludziu, gdzie nie było zasięgu.
- Nieźle to wymyśliłeś stary – powiedział Pit, klepiąc Mata po plecach.
- Dobra, nie stójmy na klatce. – odezwał się po raz pierwszy Bartek. Dopiero teraz zauważyłam, że tylko jego to nie bawiło.
- Ja spadam do siebie. Przez jej chrapanie nie spałem całą noc. – uśmiechnął się złośliwie. Wywróciłam oczami i weszłam do mieszkania. Było puste i o dziwo czyste. Mama Bartka musiała posprzątać przed wyjazdem.
- Skoro skończyliśmy temat nowego faceta Luśki.. – zaczęła Natka.
- To nie jest mój facet! – przerwałam jej szybko. – Idę się wykąpać. – Marzyłam o prysznicu. Wysuszyłam szybko włosy i założyłam zwykły T-shirt i czarne spodenki. Gdy weszłam do salonu dziewczyny i Bartek trzymali kieliszki z winem.
- Masz – podała mi jeden Natka. – Musimy wam coś powiedzieć – powiedziała podekscytowana.
- Jesteś w ciąży? – wyskoczyła Lilka.
- Nie – odpowiedziała – Ustaliliśmy datę ślubu! – podeszliśmy do nich i zaczęliśmy im gratulować. Wręczyli nam zaproszenia. Spojrzałam na datę.
- Za 3 tygodnie? – spytałam zaszokowana.
- Nieźle, nie? – Natka była w siódmym niebie. – Udało nam się, bo jakaś para w ostatniej chwili zrezygnowała.
- No to zdrowie! – krzyknął Wojtek. Siedzieliśmy do późnego wieczora. Jak zwykle poszło kilka butelek wina.
- Na nas już czas – powiedziała w końcu Lilka. Gdy wyszli zaczęłam sprzątać ze stołu. Bartek usiadł na kanapie i dziwnie mi się przyglądał.
- Co jest? – uśmiechnęłam się do niego.
- Nic. Dobrze bawiłaś się z Matem?
- O co Ci chodzi? – odpysknęłam, nie spodobał mi się ton jego głosu. – Przecież sam chciałeś, żeby ze mną pojechał.
- Pojechał, a nie przespał się.
- Nie spałam z nim do cholery! – krzyknęłam. – Myślałam, że to oczywiste, że się zgrywaliśmy.. Poza tym nie potrzebuję pomocy.
- Luśka, przecież wiesz dobrze, że masz problem! – wstał.
- Nie mam żadnego problemu – nie chciałam przyznać mu racji.
- Czy ty zawsze musisz być mądrzejsza od całego świata?! Po prostu się o Ciebie martwiłem…
- Jestem dorosła i sama o siebie zadbam. Nie potrzebuję Twojej łaski..
- W porządku.. – wyszedł z mieszkania i trzasnął drzwiami. Stałam na środku pokoju i nie wiedziałam co z sobą zrobić. Zaczęłam się o niego martwić. Podbiegłam do okna, bojąc się, że wsiądzie do auta i gdzieś pojedzie.. Samochód stał nadal na parkingu, a Bartka nigdzie nie było. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że cała ta kłótna była bez sensu. Chciałam do niego zadzwonić, ale nigdzie nie mogłam znaleźć torebki. Zostawiłam ją u Mata w samochodzie. Pobiegłam szybko do jego mieszkania.
- Już się stęskniłaś? – spytał, gdy mnie zobaczył.
- Zostawiłam u ciebie w samochodzie moją torebkę. – wyjaśniłam szybko. Nie miałam czasu, żeby się z nim przedrzeźniać.
- Wejdź – przepuścił mnie w drzwiach. – Proszę, przyniosłem ją, ale nie chciałem Wam przeszkadzać. – wyjęłam szybko telefon i wybrałam numer Bartka. Nie odbierał. Spróbowałam jeszcze raz. Tym razem po kilku sygnałach w końcu go usłyszałam.
- Słucham – powiedział zdenerwowany.
- Gdzie jesteś? – spytałam.
- Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nie chce się znów kłócić, więc zostanę u Winiara na noc. Na razie. – zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się. Popatrzyłam zdezorientowana na wyświetlacz.
- Co się stało? – Mat stał koło mnie nie wiedząc o co chodzi.
- Posprzeczałam się z Bartkiem. – wtargnęłam do jego mieszkania, więc byłam mu winna wyjaśnienia.
- Chcesz pogadać?
- Nie.
- A w milczeniu obejrzeć ze mną mecz? – nie odpowiedziałam. Weszłam do pokoju i usiadłam na kanapie. Podał mi piwo, które wyprysnęło na mnie. Mat wybuchł śmiechem, po czym poszedł po ścierkę. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać.
- Oj gamoniu. – powiedział kręcąc głową. – Poczekaj, pomogę Ci bo jesteś cała mokra. – zaczął powoli mnie wycierać. Oboje się śmialiśmy. Nagle zatrzymał rękę i popatrzył mi prosto w oczy. Spojrzałam na jego brązowe tęczówki i przypomniałam sobie scenę pod klubem, gdy właśnie po nich go poznałam. Widziałam, że zamierza mnie pocałować. Przestraszyłam się i wstałam. Gdy byłam już przy drzwiach, Mat złapał mnie za rękę.
Zanim się zorientowałam poczułam jego usta na swoich. Całował delikatnie, ale namiętnie. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale nie mogłam mu się oprzeć. Miał w sobie coś co mnie pociągało. W końcu odwzajemniłam jego pocałunek. Przycisnął mnie jeszcze mocniej do drzwi, a ja wplotłam palce w jego włosy. Zaczął lekko muskać mnie po szyi i zdejmować moją bluzkę. Ja w tym czasie rozpinałam guziki jego koszuli. Powoli przesuwaliśmy się w stronę sypialni, cały czas się całując…

Obudziłam się rano. Rozejrzałam się i zobaczyłam śpiącego obok mnie Mata. Nie mogłam zaprzeczyć, wyglądał uroczo. Nie zastanawiając się długo ubrałam się i wyszłam szybko z mieszkania. Bartka jeszcze nie było. Nie wiedziałam co mam zrobić. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć o wczorajszych wydarzeniach. Przypominałam sobie, każdy szczegół nocy spędzonej z Matem. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Ale zaraz przypomniałam sobie, również kłótnie z Bartkiem. Gdzie on się podziewał? Nadal nie mogłam do końca zrozumieć o co mu chodziło. Dobrze, martwił się o mnie, ale co z tym wspólnego ma Mat? Przecież sam chciał, żeby ze mną jechał. Nigdy nie zrozumiem facetów. Najgorsze było to, że nie wiedziałam jak mam zachowywać się w stosunku do Mata. Nie planowałam tego co się stało. Westchnęłam i poszłam się wykąpać.

Oczami Bartka…
Szedłem przed siebie, nie mając konkretnego celu. Może przegiąłem? Ale to uczucie, gdy usłyszałem, że ze sobą spali… Nawet jeśli się zgrywali to wiedziałem, że zrobiłem największą głupotę w życiu prosząc Mata, żeby z nią jechał. Mogłem przełożyć spotkanie z rodzicami. Usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem, że dzwoni Luśka. Nie odebrałem. Nie wiedziałem co miałbym jej powiedzieć. Nie dawała jednak za wygraną.
- Słucham – powiedziałem zdenerwowany.
- Gdzie jesteś? – spytała, wyglądało na to, że naprawdę się przejmuję
- Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nie chce się znów kłócić, więc zostanę u Winiara na noc. Na razie. – rozłączyłem się nie czekając na odpowiedź. Doszedłem pod dom Winiarskich. Otworzył mi Misiek.
- O, Bartek.. co ty tutaj robisz? – popatrzył na mnie zaskoczony.
- Sorry, że tak późno, ale przenocował byś mnie? – poprosiłem. Czułem się naprawdę żałośnie.
- Wchodź. – przepuścił mnie w drzwiach. Na przedpokój wyszła żona Michała.
- Cześć – przywitałem się z nią.
- Bartek u nas zostanie dzisiaj, ok? – spytał. Uśmiechnęła się.
- Nie ma sprawy, pościele mu w pokoju gościnnym. – powiedziała i weszła do jednego z pokoi.
- Chodź do kuchni. – szedłem za nim. Usiedliśmy przy stole. – Co się stało?
- Posprzeczałem się z Luśką… - opowiedziałem mu całą historię.
- Z tego co rozumiem, zrobiłeś jej wyrzuty o to, że pojechała z Matem i spała z nim w samochodzie. – uniósł brwi. – Chociaż sam go prosiłeś o to, żeby z nią jechał..
- To nie o to chodzi.. Myślałem, że ze sobą spali.. – powiedziałem, lekko zawstydzony.
- Ale nie spali. – przypomniał mi Winiar.
- Tak, ale potem poszło o to, że się o nią za bardzo martwię.
- Bartek, wiesz dobrze jaka jest Luśka.. Ona jest na tyle silną osobą, że nie lubi przyjmować pomocy od innych.
- Wiem, że jest niezależna, ale ja się po prostu o nią martwiłem. Najbardziej wkurza mnie to, że nie chce się przyznać do tego, że ma problem! – uniosłem się. Michał zaczął mi się uważnie przyglądać.
- Czy ty przypadkiem nie czujesz czegoś do niej? – nie odpowiedziałem. Nie chciałem go okłamywać. Wbiłem wzrok w szklankę wody, która leżała przede mną. – Wiedziałem, że tak to się skończy. Ona o tym wie? – popatrzył na mnie.
- Nie i wolę, żeby tak zostało. Ona traktuje mnie jak przyjaciela i pacjenta. Nie chcę tego zepsuć. – wyrzuciłem szybko z siebie. Pomijając fakt, że się całowaliśmy.
- To wolisz się tak męczyć? A jak sobie znajdzie kogoś innego? – trafił w sedno. Tego najbardziej się balem. Wiedziałem, że z tym nie będzie miała większego problemu. – Wiesz, że jest mnóstwo mężczyzn, którzy dali by się pokroić, jedynie za randkę z nią.
- Wiem. – przerwałem mu.
- No to co chcesz teraz zrobić?
- Iść spać. – odpowiedziałem szczerze.- Jestem wykończony. Jutro z nią porozmawiam.
- I powiesz jej co do niej czujesz?
- Nie.

O 9 wyszedłem od Winiara. Chciałem, żeby droga do domu trwała jak najdłużej, więc znów zdecydowałem się na spacer. Na klatce schodowej spotkałem Mata, który właśnie wyszedł z mieszkania.
- O siema. – przywitał się zaskoczony.
- Nie chce nic mówić, ale w tych spodenkach nie radziłbym ci wychodzić na dwór. – próbowałem zdobyć się na miły ton głosu. Nie mogłem, go przecież winić za to, że jestem idiotą.
- A nie, nie idę nigdzie. – popatrzyłem na niego pytająco. To po co wychodził z mieszkania? – Wydawało mi się po prostu, że ktoś puka. – wyjaśnił, niezbyt przekonująco. – Nie zatrzymuję. Na razie. – uśmiechnął się i wszedł z powrotem. Stałem przez chwilę zdezorientowany, po czym wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi. 

_________________
Przepraszam, że tak długo musieliście na niego czekać. Ten tydzień był chyba jednym z najcięższych jak do tej pory. Nie miałam nawet czasu myśleć o rozdziale. Ten, jest wyjątkowy bo nie pisałam go sama. Pomogły mi w tym, można powiedzieć.. Natka i Lilka. Oczywiście chodzi mi o ich pierwowzory, za co im bardzo, ale to bardzo dziękuję :* Mam nadzieję, że się podoba i liczę jak zwykle na komentarze :) 

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział XXXVI



- Możesz powtórzyć, bo chyba źle zrozumiałam. – popatrzyłam na niego.
- Nie mamy paliwa – podrapał się po głowie.
- Powiedz, że żartujesz. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Chciałbym – odpowiedział, próbując odpalić samochód, ale bez skutku.
- Tak z ciekawości spytam.. – zaczęłam spokojnie. – Dlaczego nie zatankowałeś skoro miałeś mało paliwa?! – krzyknęłam.
- Myślałem, że wystarczy. – próbował się usprawiedliwić.
- I co teraz? – spytałam zdenerwowana.
- Zadzwonimy po kogoś, żeby po nas przyjechał. – wzruszył ramionami i wyciągnął komórkę. Zrobiłam to samo. Pięknie, nie miałam zasięgu.
- Nie mam zasięgu – powiedział stukając w telefon.
- Cudownie! – krzyknęłam, wysiadając z auta.
- Gdzie idziesz? – też wysiadł.
- A jak myślisz? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. – Chcę znaleźć jakiś dom, albo stację paliw. – wzruszyłam ramionami i szłam dalej.
- Widziałaś przecież, że w promieniu dwóch kilometrów nie ma nic – krzyknął za mną. Zatrzymałam się i zawróciłam.
- To pójdę w drugą stronę. – odparłam stanowczo.
- Tam też długo, długo nic nie ma. Często jeżdżę tą drogą. – oparł się o maskę samochodu. Stanęłam naprzeciwko niego.
- Cudownie, po prostu cudownie! – krzyknęłam. – No to co masz zamiar teraz zrobić?! – aż kipiałam ze złości.
- Poczekać, aż coś będzie jechać. – odpowiedział na pełnym luzie.
- O ile w ogóle coś będzie jechać! To kompletne zadupie!
- No a co innego chcesz zrobić? – popatrzył na mnie rozbawiony. Wyjęłam komórkę i zaczęłam szukać zasięgu. – Tak, to nas uratuje. – powiedział z ironią. Spiorunowałam go wzrokiem. Po pewnym czasie jednak zdałam sobie sprawę z tego, że to bez sensu. Zrobiło mi się zimno. Wsiadłam do samochodu.
- Jesteś głodna? – spytał cicho. Nie odpowiedziałam. Złość mi powoli mijała, ale nadal byłam na niego wkurzona. - Ok, nie to nie. – wyszedł z samochodu i wyciągnął coś z bagażnika. Wrócił z wielką paczką chipsów. – Na pewno nie chcesz? – podstawił mi paczkę, na taką odległość, że poczułam serowy zapach. Nie wytrzymałam i poczęstowałam się.
- Dzięki. – mruknęłam i wbiłam wzrok w drzewo.
- To nie tylko moja wina. – wyrzucił z siebie po pewnym czasie. – Gdybyś poszła do tego psychologa, mogłabyś jechać sama! – popatrzyłam na niego.
- Skąd.. – zmarszczyłam brwi. – No tak, Bartek.. – zdenerwowałam się. – Powiedział ci?!
- Luśka, martwił się o ciebie, dlatego poprosił mnie o to, żebym z tobą pojechał. – wyjaśnił.
- Nie potrzebnie. – odparłam, krzyżując ręce
- Nie wyjechałabyś nawet z parkingu! – podniósł głos. – Dlaczego nie chcesz z kimś o tym porozmawiać?  
- Nie potrzebuję żadnego psychologa! – krzyknęłam. Nagle zrobiło mi się duszno, więc ponownie wyszłam z auta. Niestety, Mat zrobił to samo.  
- Przecież ta twoja koleżanka jest psychologiem. – popatrzył na mnie. – No tak, ale wtedy musiałabyś się przyznać, że masz jakąś słabość. – uśmiechnął się złośliwie.
- Co? – nie rozumiałam.
- Lubisz jak wszyscy uważają cię za silną i pewną siebie. Nie możesz znieść tego, że jesteś tylko człowiekiem i też możesz mieć problemy. – powiedział poważnie.
- Nie prawda. – weszłam mu w słowo. – Nie znasz mnie. – wycedziłam.
- Może i cię dobrze nie znam. – podszedł do mnie bliżej. – Ale to zauważyłem od razu. Daj sobie pomóc, chociaż raz. – popatrzył mi prosto w oczy.
- Eh.. Już wole jak jesteś dla mnie złośliwy. – westchnęłam. – Dobrze, porozmawiam z Natką, ale nie dlatego, że coś mi jest, tylko po to, żebyście się już ode mnie odczepili.
- O nic więcej nie proszę – uśmiechnął się. – A teraz chodź, bo zamarzniesz mi w tej kiecce. – otworzył  drzwi do samochodu. Wsiadłam i złapałam paczkę chipsów. Byłam niesamowicie głodna.
- Zostaw mi jednego – powiedział, obserwując mnie. Zawstydzona, lekko się zaśmiałam. Oddałam mu paczkę.
- Będziemy tu tak siedzieć? – spytałam, opierając głowę o fotel.
- A co innego proponujesz? – uśmiechnął się, patrząc na mnie. Od razu załapałam o co mu chodzi.
- Przestań! – walnęłam go w ramię. – Nie jestem taka jak te wszystkie dziewczyny, które co rano od ciebie wychodzą. – dodałam.
- Dziewczyny jak dziewczyny – wzruszył ramionami. – A co ty zazdrosna jesteś? – uniósł brwi.
- O ciebie? – zaśmiałam się. – Nie, zdecydowanie nie. 
- Ja po prostu nie chce się wiązać. – wyjaśnił, opierając głowę o siedzenie.
- Złe wspomnienia?
- Nie. – odparł, zdecydowanie zbyt szybko. – Tak jest mi lepiej. A ty czemu jesteś sama?
- Powiedzmy, że nie znalazłam jeszcze tego jedynego. – odpowiedziałam szczerze.
- Żaden śmiałek, nie wytrzymał z tobą na dłużej? – wyszczerzył się. Wywróciłam oczami.
- Mój najdłuższy związek trwał 2 lata, więc chyba nie jest ze mną, aż tak źle.
- Czemu rozstaliście się po tak długim czasie? – popatrzył na mnie. Westchnęłam. Nie lubiłam o tym mówić.
- Zdradził mnie. - powiedziałam cicho. Mat patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Ciebie? – dopytywał się.
- Tak. – potwierdziłam. – Ale byłabym wdzięczna, gdybyśmy o tym nie rozmawiali.
- Nie ma sprawy. – zgodził się szybko. Robiło się coraz zimniej. Zaczęłam się trząść. Mat zdjął kurtkę i zarzucił ją na mnie. Zanim zdążyłam zareagować wyszedł z samochodu i wyjął coś z bagażnika. Gdy wrócił, usiadł na tylnym siedzeniu. – Chodź. – powiedział przykrywając się kocem.
- No chyba żartujesz. – odwróciłam się gwałtownie. – Nie będę z tobą tam spała.
- No jeśli wolisz, na przednim siedzeniu to proszę bardzo. – uśmiechnął się – Więcej miejsca dla mnie.- Oparłam się o siedzenie. Niezbyt wygodnie. Westchnęłam i wysiadłam z samochodu.
- Ręce przy sobie. – weszłam pod koc.
- Spokojnie, mówiłem ci już, że nie jesteś w moim typie – nie widziałam go, ale wiedziałam, że się uśmiecha. – Oczywiście, przed tym jak straciłaś pamięć. – dodał.
- Jasne.. – odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Marzyłam o tym, żeby zasnąć. Nie było to takie proste. Nie dość, że było ciasno, to na dodatek rozpraszała mnie obecność Mata.
- Śpisz? – szepnął po jakimś czasie.
- Nie. – zaśmiałam się. – Przestań mnie łaskotać! – śmiałam się jeszcze głośniej.
- Ale ja nic nie robię.
- Miziasz mnie po stopie! – uspokoiłam się, bo wziął rękę.
- Wybacz. – wiedziałam, że się uśmiecha. Zamknęłam ponownie oczy i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
 
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Miałam nadzieję, że to wszystko mi się śniło i jest sobotni ranek.
- Dzień dobry, słoneczko. – usłyszałam. Teraz dopiero poczułam, że na kimś leże. Otworzyłam oczy. – Ręka mi trochę zdrętwiała. – wstałam szybko. – Lepiej – uśmiechnął się.
- Nic nie jechało? – spytałam, próbując się skupić.
- Jechał jeden samochód. Chciałem wstać, ale tak się we mnie wtuliłaś, że nie mogłem się ruszyć. – wyszczerzył się. Poczułam, że się rumienie.
- Było mi zimno. – odpowiedziałam szybko. – Poza tym mogłeś mnie obudzić. 
- Nie zdążyłem. Ale.. – zawahał się. – Jak chcemy, żeby się ktoś zatrzymał to lepiej się nie pokazuj.  
- Dlaczego? – zmarszczyłam brwi. Wskazał na przednie lusterko. Spojrzałam w nie i od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Włosy miałam poplątane, a pod oczami ślady tuszu do rzęs. Zaczęłam się szybko poprawiać i w końcu wyglądałam jak człowiek. Usłyszeliśmy zbliżające się auto. Mat szybko wybiegł z samochodu i je zatrzymał.
- Jadę po paliwo – krzyknął, gdy otworzyłam drzwi. – Zaraz wrócę – wsiadł do nieznajomego samochodu. Zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tej całej sytuacji. Bałam się, że to coś poważniejszego. Myślałam, że po jakimś czasie mój strach przed prowadzeniem samochodu minie, a wydawało się, że jest coraz gorszy. Ale mam iść do Natki i się jej zwierzać z takiej głupoty? Śmiać mi się chciało na samą myśl o tym. Nie ma mowy. A Bartek? Co on sobie w ogóle myśli? Wysyła Mata, żeby mnie pilnował. Co ja jestem, dziecko? Muszę koniecznie z nim o tym porozmawiać. Pewnie umierają ze strachu. Tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie jesteśmy i co się z nami dzieję. Sprawdziłam telefon, ale nadal nie było zasięgu. Mat wrócił po 20 minutach i zatankował samochód.
- Nareszcie! – powiedziałam szczęśliwa, już w drodze do Bełchatowa.
- Aż tak źle było? – popatrzył na mnie.
- Mogło być gorzej. – odpowiedziałam wymijająco. Ziewnęłam. – Nie wyspałam się.
- Ty? – uniósł brwi. – Nie dość, że zabrałaś mi cały koc w nocy, to jeszcze wtuliłaś się tak, że nie mogłem się ruszać. – mówił szybko. – Nie spałem całą noc.
- To jest kara za to, że nie zatankowałeś samochodu. – powiedziałam. Pokręcił głową z uśmiechem i podkręcił muzykę. Gdy byliśmy już na klatce schodowej drzwi otworzył Pit.
- Luśka! – krzyknął. Wszyscy wybiegli na klatkę.
- Gdzie wy się do cholery podziewaliście?! – spytała zdenerwowana Lilka.
- Mieliśmy mały problem. – Mat próbował ich uspokoić. – Nic się nie stało, poza tym, że ze sobą spaliśmy. – wypalił. Popatrzyłam na niego szybko, bo czułam na sobie pytające spojrzenia.

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział XXXV



Oczami Bartka..
Schowałem pudełko z grą do szafki i poszedłem się kąpać. Miałem zamiar poczekać, aż Luśka wyjdzie od Arka. Ubrałem spodnie od piżamy i włączyłem telewizor. Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Siema. – gdy otworzyłem, zobaczyłem uśmiechniętego Mata. – Sorry, że tak późno, ale znalazłem te płyty, o których mówiłeś.
- Wchodź. – wpuściłem go do środka.
- Luśka już śpi? – spytał, niby od niechcenia.
- Nie. Czeka, aż Arek zaśnie . – odpowiedziałem. Nie wychodziła długo, więc uchyliłem cicho drzwi pokoju, w którym nadal paliło się światło. Spała na łóżku z otwartą książką. Arek spał tuż obok, przytulony do niej. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Uroczo wyglądają – przestraszył mnie Mat. Nie spodziewałem się tego, że stoi tak blisko. – Patrz, śpi jak aniołek. Kto by pomyślał teraz, że jest, aż tak złośliwa. – pokręcił głową z uśmiechem.
- Ty też jej nie ustępujesz. – zgasiłem światło i zamknąłem drzwi.
- Uwielbiam patrzeć na to jak marszczy brwi, gdy się na mnie złości. Zauważyłeś? - wyszczerzył się. – A to, że jest pyskata mi nie przeszkadza. Między innymi dlatego ją lubię. – powiedział siadając na kanapie.
- Czyli ją jednak lubisz? – usiadłem koło niego. Boże, nawet o niego byłem zazdrosny. – A wygląda, że jest wprost przeciwnie. - W tym samym momencie drzwi pokoju się otworzyły i wyszła z niego zaspana Luśka.
- Cześć – przywitał się Mat.
- Idę pod prysznic. – mruknęła zaspana, wchodząc do łazienki. Wyszła po 15 minutach, w tym czasie zajęliśmy się rozmową o płytach.
- Wow. – uśmiechnął się złośliwie nasz sąsiad, gdy ją zobaczył. – Makijaż jednak wiele daje. –przyjrzałem się jej dokładnie. Naprawdę marszczyła brwi w dziwny, ale jednocześnie słodki sposób.
- Mi chociaż pomaga makijaż. Ty biedaku, nawet tym sobie pomóc nie możesz. – uśmiechnęła się z politowaniem. Mat stracił na chwilę pewność siebie, ale zaraz ją odzyskał.
- Jeszcze żadna dziewczyna, nie narzekała na mój wygląd – powiedział, patrząc na nią z wyższością.
- Wow – pokiwała z uznaniem. – Musisz się nieźle naszukać, żeby znaleźć takie z wystarczającą wadą wzroku. - zaśmiałem się.
- Dobra, koniec. – przerwałem. Wiedziałem, że mogą tak w nieskończoność.
- Będę leciał. – wstał.
- Jaka szkoda. – Luśka zrobiła smutną minę.
- Nie martw się – wyszczerzył się. – Wrócę jutro. – powiedział jej prosto do ucha, gdy ją mijał. Wywróciła jedynie oczami.
- Jak ten chłopak mnie irytuje. – westchnęła. – Bartuś idę spać, padam z nóg. – widziałem, że była zmęczona.
- Dobranoc. – uśmiechnąłem się. Zostałem sam w salonie. Dopiero teraz, chyba poczułem jak bardzo śpiący jestem.

Oczami Luśki..

- Lusia! – usłyszałam. Otworzyłam powoli oczy. Przy moim łóżku stał Arek i patrzył na mnie z niecierpliwością. – Śniadanie! – krzyknął radośnie. Wiedziałam, że nie mam wyjścia, bo mały nie pozwoli mi dalej spać.
- Wstaję – uśmiechnęłam się. Miałam bardzo przyjemny sen. Śniło mi się, że wszyscy byliśmy u Winiara na grillu. Arek złapał mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Na stole leżało pełno jedzenia, a na jednym z krzeseł siedział Bartek, obserwując moją reakcje.
- Wow. – wydusiłam z siebie. – Uważaj bo zacznę się przyzwyczajać – popatrzyłam na Bartka z szerokim uśmiechem.
- To był pomysł Arka. – uniósł ręce do góry.
- Dziękuję! – ucałowałam małego w policzek. Zaczęliśmy jeść śniadanie. Byłam zachwycona, gdy zobaczyłam na stole naleśniki! Miałam na nie ochotę już od dawna. O 15 po Arka, wpadł Mariusz, dziękując nam setki razy. Już po ich wyjściu zaczęłam tęsknić za tym małym szkrabem. Godzinę później byliśmy  na hali. Musieliśmy poczekać, aż skończy się trening. Usiedliśmy na trybunach i obserwowaliśmy w skupieniu zmagania chłopaków.
- Już nie długo i ty będziesz trenował – uśmiechnęłam się do Bartka, gdy usłyszeliśmy gwizdek.
- Nie mogę się już doczekać. – odpowiedział rozmarzony.
- Cześć! – w naszą stronę szedł Karol.
- No hej – przywitałam się z nim.
- Jak się czujesz, lepiej? – spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Wszystko w porządku. – byłam przygotowana na takie pytania.
- Tak sobie pomyślałem.. – zaczął. – Nie wiem, czy to nie za wcześnie, ale jutro wychodzimy ze znajomymi się rozerwać. Może poszlibyście z nami? – zaproponował z wyraźną nadzieją w głosie.
- Ja z przyjemnością. – odpowiedziałam bez zastanowienia. Miałam ochotę w końcu wyrwać się z tych czterech ścian.
- W sumie.. ja też z chęcią pójdę – równie szybko odpowiedzi udzielił Bartek. Karol wyraźnie się ucieszył.
- Super! – powiedział zachwycony. – To jutro o 20 przed tym klubem co wcześniej. – dodał z uśmiechem. – Zati na mnie czeka, do jutra – pożegnał się i ruszył w stronę szatni. Zapowiada się bardzo ciekawy weekend najpierw impreza, a potem.. oj.
- Aj, zapomniałam ci powiedzieć – złapałam się za głowę. – Dzwoniła Lilka i zaprosiła nas na sobotnią premierę jej nowego spektaklu. – powiedziałam, prawie jednym tchem.
- Kurde, w sobotę nie dam rady. Rodzice i Kuba przyjeżdżają.
- Oo – uśmiechnęłam się. – Nie martw się, usprawiedliwię cię przed Lilką.
- Dasz radę sama prowadzić? – popatrzył na mnie z niepokojem. – Jeśli chcesz to zadzwonię i przełożę..
- Nie ma mowy – przerwałam mu szybko. – Nie widzieliście się długo, a ja sobie poradzę. To był jedynie szok. Ale musisz pożyczyć mi samochód– uśmiechnęłam się do niego, najładniej jak potrafiłam.
- Z wielkim bólem serca – zaśmiał się.

Następnego dnia staraliśmy się jak najwcześniej wybrać się na halę. Udało nam się wcisnąć przed treningiem. Już o 18 zaczęłam się szykować. Największy problem miałam oczywiście z ubiorem. Całe szczęście, że plany się zmieniły i idziemy do jakiejś knajpy. Postawiłam na blado różową sukienkę z czarną marynarką. Na dworze było dość chłodno, więc nie miałam wyjścia i musiałam dodać czarne rajstopy. Do tego wyjęłam z szafy czarne botki na obcasie, w których ostatnio byłam jakiś rok temu. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Pierwszy raz to ja musiałam czekać na Bartka. Gdy w końcu wyszedł, musiałam przyznać, że się opłacało. Ubrał ciemne jeansy, białą koszulkę i marynarkę. Wyglądał naprawdę świetnie.
- Wow – pokiwałam głową z uznaniem. – Jak się wystroisz to ty nawet przystojny jesteś – zaśmiałam się. Wyraźnie się zawstydził.
- Cicho – odpowiedział speszony. – Chodź, bo się spóźnimy. – Otworzył mi drzwi. Mieliśmy trochę czasu, więc postanowiliśmy się przejść. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Przed klubem stał Karol z Majką, którą poznałam wcześniej.
- Cześć – przywitaliśmy się.
- Super, że już jesteście. – ucieszył się na nasz widok. – Bartek to jest Majka, a to Bartek. – przedstawił ich sobie.
- Na kogo jeszcze czekamy? – spytałam. Ale zaraz zobaczyłam grupkę ludzi, zmierzających w naszym kierunku. Gdy podeszli bliżej, upewniłam się, że to znajomi Karola. Nikt nowy nie doszedł, więc znałam wszystkich. Poszliśmy do  klubu, znajdującego się jakieś 100 metrów dalej. Zajęliśmy największy stolik blisko sceny.
- Będzie występ na żywo? – spytał zaciekawiony Bartek.
- A będzie, będzie. – do naszego stolika podszedł Mat.
- Co ty tutaj robisz? – westchnęłam.
- Mówiłem ci, że jestem barmanem i czasami.. – przypomniał sobie coś. – No tak, straciłaś pamięć – uśmiechnął się. Spiorunowałam go wzrokiem. Zaraz zaczęły się pytania. Cierpliwie na nie odpowiadałam, a Mata miałam ochotę zabić. Przyniesiono nam nasze zamówienia. Skupiłam się na Bartku i dziewczynie, która siedziała obok niego. Z tego co pamiętam to miała na imię Ewelina. Bartek był bardzo skrępowany, bo wyraźnie go podrywała. Nie chciałam się śmiać, więc spojrzałam na Karola, który siedział obok mnie i rozmawiał z Majką. Obserwowałam ich przez krótką chwilę i zauważyłam, jak jego rozmówczyni na niego patrzy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. W tym samym momencie na scenie pojawił się Mat. Nie spodziewałam się tego, że zobaczę go kiedykolwiek z gitarą. Byłam bardzo ciekawa co będzie później. Zaczął śpiewać „You’re beautiful”, a ja zaniemówiłam. Miał bardzo męski głos. Cała sala pogrążona była w ciszy. Zamknęłam oczy, a gdy po jakimś czasie je otworzyłam, zauważyłam, że Mat na mnie patrzy. Posłałam mu lekki uśmiech. Zapomniałam o wszystkim, nawet o tym jak bardzo irytujący jest. Odwzajemnił mój uśmiech kończąc piosenkę. Wszyscy wstali i zaczęli klaskać.
- Dziękuję – powiedział, przeczesując palcami włosy. Usiadł znów na krześle i zaczął śpiewać piosenki Dżemu. Byłam w siódmym niebie, bo uwielbiałam ten zespół. Po godzinie, Mat zszedł ze sceny nagrodzony gromkimi brawami.
- I jak? – spytał siadając obok nas. Wszyscy byli zachwyceni, tylko ja się nie odezwałam. Nie siedział z nami długo bo zaraz porwały go jakieś dziewczyny.
Do domu wróciliśmy około 3 nad ranem. Nie miałam siły na nic. Bartek ledwo co położył się na łóżku i już spał. Wzięłam szybko kąpiel i dosłownie opadłam bezwładnie na łóżko.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Czekałam, aż Bartek otworzy, ale widocznie spał mocniej niż ja. Niezgrabnie wstałam z łóżka i poszłam otworzyć. Rozbudziłam się od razu, gdy przed drzwiami zobaczyłam rodziców Bartka.
- Dzień dobry. – przywitałam się automatycznie.
- Dzień dobry. – odpowiedziała jego mama, obserwując mnie. Zaprosiłam ich do mieszkania. W drodze do salonu, przelotnie spojrzałam w lusterko i się przestraszyłam. Wyglądałam okropnie.
- Pójdę obudzić Bartka. – powiedziałam szybko.
- Wiedziałam, że jest śpiochem, ale żeby spać do 13? – zdziwiła się pani Kurek. Boże do której? Pomyślałam przerażona. Weszłam do pokoju. Natychmiast otworzyłam okno.
- Bartek. – potrząsnęłam nim. Nic. – Bartek! – próbowałam coraz głośniej. Otworzył oczy – Twoi rodzice przyjechali. – szepnęłam. To wystarczyło, żeby zerwał się na nogi. Ubrał szybko spodnie i koszulkę i wyszliśmy z pokoju. Goście siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali.
- Pójdę się wykąpać. – powiedziałam zawstydzona i weszłam do łazienki. Razem z rodzicami Bartka pojechaliśmy na halę. Na początku dziwnie się czułam wiedząc, że ktoś obserwuje moją pracę. Wróciliśmy o 16. Musiałam się przygotować na spektakl Lilki. Z bardziej oficjalnymi kreacjami nie miałam problemu. Założyłam czarną dopasowaną sukienkę i jasno żółty żakiet.
- Wow. – pan Kurek uśmiechnął się na mój widok, gdy weszłam do salonu się pożegnać. – Bardzo ładnie wyglądasz. – powiedział.
- Dziękuję. – odwzajemniłam uśmiech. – Niestety, muszę już jechać. Miło było państwa ponownie zobaczyć. – dodałam.
- Naprawdę, wielka szkoda. – mama Bartka podeszła i mnie przytuliła. – Na pewno, jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać sama? – spytał zmartwiony Bartek.
- Tak. – odpowiedziałam, gdy byłam już przy drzwiach.
Nie lubiłam jeździć obcym samochodem, ale jak na razie innego wyjścia nie miałam. Wsiadłam do auta Bartka. Wzięłam głęboki oddech i przekręciłam kluczyki. Uczucie wróciło. Nie byłam w stanie, nic z nim zrobić. Oparłam głowę o siedzenie i próbowałam się uspokoić. Ktoś nagle zapukał w szybę samochodu.
- Co jest? – Mat patrzył na mnie przez szybę.
- Nic, nic.. – otrząsnęłam się szybko. – Tak sobie siedzę…
- Ok.. – zmarszczył brwi. – Bartek wczoraj mówił, że jedziesz do Warszawy. Jak chcesz to możemy się razem zabrać, bo też jadę. – zaproponował. Spadł mi jak z nieba.
- Dobra. – odpowiedziałam natychmiast. Był wyraźnie zdziwiony.
- Tak bez żadnych złośliwości? – uniósł brwi. Przesiadłam się do jego samochodu. – No to co to za spektakl? - spytał, gdy ruszyliśmy.
- Musimy rozmawiać? – westchnęłam. – Wyobraź sobie, że jedziesz sam.
- Myślałem, że będzie milej rozmawiając.
- Serio? – spytałam z ironią w głosie. – Naprawdę uważasz, że będzie milej.. – uśmiechnął się i włączył głośno muzykę. Usiadłam wygodnie. Za oknem było już ciemno. Popatrzyłam na zegarek, było po 18. Kątem oka zerknęłam na Mata. Był skupiny na drodze, ale podrygiwał w rytm muzyki. Musiałam przyznać, że gdy się nie odzywał był całkiem przystojny. Zorientował się, że na niego zerkam.
- Przestań, bo się zarumienię. – uśmiechnął się. Odwróciłam szybko wzrok. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Lilki  „Wiem, że się stresujesz, ale nie potrzebnie. Do zobaczenia za godzinę”.
- Gdzie ty jedziesz? – spytałam zaskoczona, gdy skręcił w jakąś dziwną uliczkę.
- Trochę mi się śpieszy, więc pojedziemy na skróty. – odpowiedział. Nie chciałam się kłócić. Ja też chciałam dojechać tam jak najszybciej. Jechaliśmy przez jakieś pustkowia, gdy nagle samochód się zatrzymał.
- Czemu się zatrzymujemy? – popatrzyłam na niego. – Trochę mi się śpieszy…
- Hmm.. wygląda na to, że skończyło się paliwo..