Dwa dni szybko minęły i zanim się obejrzałam był już
czwartek. Wczoraj dzwonił Winiar i zaprosił nas na ostatniego w tym roku grilla
u niego. Mieliśmy spotkać się też z zawodnikami Resovii, bo dzisiaj
przyjeżdżają do Bełchatowa. Cały czas zastanawiałam się za kim mam być na
sobotnim meczu. Od zawsze kibicowałam SKRZE, ale wtedy jeszcze nie znałam
Zibiego, Igły, Pita i reszty zespołu. Doszłam do wniosku, że będę niczym
Szwajcaria i wczoraj zamówiłam sobie koszulkę z napisem I <3 SKRA&SOVIA.
Stwierdziłam, że dzięki temu nikt nie poczuję się urażony. Obudził mnie sms od
Natki „Będę na sobotnim meczu. Do zobaczenia!”. Nie mogłam ponownie zasnąć, więc
niezgrabnie zeszłam z łóżka. Bartek oczywiście jeszcze spał. Zaspana weszłam do
łazienki i wzięłam długą kąpiel. Z ręcznikiem na głowie, zrobiłam sobie
jajecznice i kawę. W między czasie wstał mój współlokator.
- Dzień dobry – przywitał się wchodząc do kuchni.
- Cześć – powiedziałam, kończąc jedzenie.
- O której jest ten grill? – spytał, opadając na krzesło obok mnie.
- 19.
- Aśka dzwoniła – powiedział wyjmując sok z lodówki. – Chce jutro przyjechać. Załatwiłem jej już bilet na mecz. – nie wydawał być się szczęśliwy z tego powodu.
- Ok – nie wiem dlaczego poczułam ukłucie zazdrości.
- Masz coś przeciwko? – popatrzył na mnie.
- Nie, no co ty.. – skłamałam. To jest twój pacjent, powtarzałam sobie.
- Za kim ty w sobotę będziesz? – uśmiechnął się zmieniając temat.
- Będę bezstronna. – wstałam i umyłam talerz. – A ty? W 100% za Skrą?
- Pewnie. – nawet się nie zawahał. Wyszłam do łazienki i wysuszyłam włosy. Założyłam dres i zaczęliśmy robić ćwiczenia. Robiliśmy coraz trudniejsze, ale Bartek radził sobie lepiej z każdym kolejnym dniem. O 17 zaczęłam się powoli szykować. Na dworze dzisiaj było wyjątkowo ciepło, ale byłam pewna, że nie będzie to trwać długo. Założyłam czarne legginsy, biały gruby sweter i brązowe kozaki.
- Luśka, co ty tam tyle robisz? – spytał zniecierpliwiony Bartek, czekając na mnie przy drzwiach.
- Kończę – odpowiedziałam szybko poprawiając makijaż.
- Gotowa? – chciał się upewnić, gdy wyszłam.
- Tak, możemy iść – wzięłam na wszelki wypadek swój brązowy bezrękawnik i razem z nim wyszłam z mieszkania. Po 30 minutach podjechaliśmy pod dom Winiara. Jak dotąd pojawił się jedynie Karol, Zati, Aleks ,Cupko i Bąku.
- Cześć – powiedziałam równocześnie z Bartkiem.
- O jesteście! Super – ucieszył sił się Karol. – Próbujemy rozpalić grilla.
- Widzę. – uśmiechnęłam się.
- Ale spoko, rozpalimy! – powiedział Winiar, ubrudzony węglem na twarzy. W tym samym momencie z domu wyszła Dagmara, również z ogromnym uśmiechem.
- Męczą się z tym już pół godziny. – zwróciła się do mnie.
- Może ci pomóc? – spytałam widząc, że wraca po coś do domu.
- Nie, nie trzeba. Już kończę – odpowiedziała z uśmiechem. Usiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam ich poczynania. Zaraz potem przyszedł Mariusz z żoną i Arkiem. Nikt więcej ze Skry chyba nie przyjdzie, więc czekaliśmy już jedynie na resoviaków.
- Oh, dajcie mi to – wstałam i podeszłam do nich. – Nie mogę już na to patrzeć.
- Myślisz, że ty to rozpalisz? – popatrzyli na mnie rozbawieni.
- Myślę, że tak. – odpowiedziałam i wzięłam się do pracy. Po 5 minutach doczekaliśmy się i chłopaków z Rzeszowa.
- No ładnie panowie! – krzyknął Igła, gdy nas tylko zobaczył. – Siedzicie sobie za stołem, a blondyna wam grilla rozpala. – pokręcił głową.
- No cóż – powiedziałam – Skoro panowie nie umieją..
- Zobaczymy, czy ty rozpalisz. – uśmiechnął się Winiar, ale zaraz potem uśmiech zniknął z jego twarzy bo grill, powoli zaczął się rozpalać – No nie wierzę! – aż wstał z wrażenia. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem.
- Jak ty to zrobiłaś? – spytał Karol.
- Kiedyś spędzałam przy grillu co drugi dzień wakacji. – wyjaśniłam z uśmiechem. Usiedliśmy wszyscy przy stole.
- Jak tam stresik panowie? – Igła uśmiechnął się złośliwie, w stronę chłopaków z Bełchatowa. Chłopaki zaczęli się sprzeczać kto wygra sobotni mecz. Cała wymiana zdań na ten temat zakończyła się śmiechem. Każdy zaczął rozmawiać między sobą, panował straszny gwar. Jedynie Pit siedział w milczeniu. Podeszłam do niego.
- Chodź się ze mną przejść. – zaproponowałam z uśmiechem.
- Ok – odpowiedział, nadal zamyślony. Oddaliliśmy się od reszty. Czekałam, aż coś powie, ale chyba nie miał takiego zamiaru.
- Nadal myślisz o tym Filipie? – spytałam w końcu. – Pit, naprawdę nie wydaje mi się, że coś między nimi.. – zaczęłam.
- Spotkali się – przerwał mi
- Co? – zatrzymałam się.
- Wczoraj pojechałem do Warszawy. Nie mogłem przestać o tym myśleć i chciałem z nią porozmawiać. Podjechałem pod jej blok, a z niego wyszedł Filip. – wyjaśnił. Słychać było jak bardzo go to boli.
- Skąd wiesz, że to był Filip?
- Widziałem go kiedyś na zdjęciu w albumie Natki. – patrzył przed siebie. – Luśka, co ja mam robić? – popatrzył na mnie błagalnym, a jednocześnie pełnym cierpienia spojrzeniem. Zabiję ją, pomyślałam.
- W sobotę przyjedzie na mecz. Jeśli chcesz to ja mogę z nią porozmawiać i dowiedzieć się co się między nimi dzieję. - zaproponowałam.
- Chyba ja powinienem to zrobić. – wiedziałam, że nie jest mu łatwo.
- Na pewno sobie wszystko wyjaśnicie i będzie dobrze. – uśmiechnęłam się przyjaźnie. – Nie wierzę, żeby Natka była w stanie zrobić coś takiego. – powiedziałam. Prawda był jednak taka, że już niczego nie byłam pewna w tej sprawie. Wróciliśmy do stołu. Pit trochę się ożywił, ale nadal było widać, że go to gnębi.
- Cześć Luśka – przywitał się Aleks.
- Mówisz po polsku? – zdziwiłam się.
- Uczę się. – wyjaśnił ze śmiesznym akcentem.
- No nawet dobrze ci idzie. – uśmiechnęłam się.
- Kto idzie? – zmarszczył brwi i zaczął się rozglądać. Zaczęłam się śmiać.
- Twój język jest coraz lepszy. – wyjaśniłam szybko.
- Dziękuję. – odpowiedział.
Około 22 wszyscy zaczęli się zbierać.
- Nie chce mi się wracać do domu – powiedział Bartek, gdy jechaliśmy już samochodem.
- To co proponujesz? – spytałam .
- Zobaczysz. – uśmiechnął się podekscytowany. Mówił mi gdzie jechać i po 30 minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam ze sobą bezrękawnik, bo na dworze było już zimno. Gdy wyszłam zobaczyłam zalew, oświetlony przez dużą ilość latarni.
- I jak? – spytał, obserwując moja reakcję.
- Wow. – powiedziałam jedynie i zachwycałam się tym widokiem.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. – zmierzaliśmy w kierunku wody. – Muszę ci coś powiedzieć.
- Hmm? – spytałam, zakładając kaptur.
- Dzwonił mój lekarz.. – zaczął.
- Są już wyniki? – zdziwiłam się, bo byliśmy u niego wczoraj.
- Są. – odpowiedział z nieokreśloną miną. Uniosłam brwi, czekając na odpowiedź. Westchnął i się odwrócił.
- Bartek co jest? – serce mi na chwilę stanęło.
- Jest lepiej! – krzyknął odwracając się z uśmiechem. Miałam ochotę go zabić. Zamiast tego wzięłam rozmach nogą i z całej siły go ochlapałam. Stał cały mokry i patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Chcesz wojny? – zaśmiał się. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wziął mnie na ręce i wniósł do wody. - Nawet nie waż się mnie puszczać! – krzyknęłam trzymając go za szyję.
- Przeproś! - rozkazał mi ze śmiechem.
- Nie – odpowiedziałam stanowczo. Wiedziałam, że mnie nie wrzuci.
- Nie? – spytał. Pokręciłam głową. Zaraz potem poczułam, że w butach mam pełno wody. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Pożałujesz! – zaczęłam go chlapać. Woda była lodowata. Gdy zaczął się rewanżować próbowałam uciekać, ale w kozakach miałam mały ocean. Wybiegłam na piasek i zatrzymałam się przy samochodzie, ale Bartek był tuż za mną. Objął mnie w talii i przewrócił na ziemię. Czułam się jak małe dziecko.
- Dobra! – krzyknęłam. – Wygrałeś! – wstał i podał mi rękę.
Staliśmy naprzeciwko siebie z uśmiechami na twarzach.
- Dziękuję – powiedział cicho.
- Za co? – spytałam, ocierając twarz z wody.
- Za to, że mi pomogłaś – wyjaśnił – To dzięki tobie jest lepiej.
- To moja praca. - odpowiedziałam, obserwując krople wody, które spadały mu z mokrych włosów.
- Mimo wszystko. – patrzył na mnie z powagą. Próbowałam nie patrzeć mu w oczy. Cały czas, przekonywałam samą siebie, że skoro jest moim pacjentem jest nietykalny. Nie mogę powiedzieć, że był mi obojętny. Te wszystkie wieczory spędzone razem, naprawdę nas do siebie zbliżyły. Serce mi zaczęło szybciej bić gdy jego ręce mnie oplotły. Swoje położyłam na jego przemoczonej kurtce i w końcu odważyłam się popatrzeć mu w oczy. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. Stałam jak zahipnotyzowana. Nasze twarze dzieliło już zaledwie kilka centymetrów. Poczułam jego oddech na skórze. Nie mogłam się ruszyć. Zamknęłam jedynie oczy. Lekko musnął mnie ustami. Przytulił mnie mocniej, a moje ręce owinęły mu się na karku. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Poczułam jak palcami jednej ręki wplata mi się we włosy, uwielbiałam to. Gładził mnie po włosach jedną ręka, trzymając cały czas drugą, jakby bał się, że ucieknę. Nie miałam zamiaru tego robić, miałam dość powstrzymywania się. W końcu się od siebie odsunęliśmy. Popatrzył mi w oczy, obserwując moją reakcje. Przygryzłam wargę, czułam się jak nastolatka. Uśmiechnęłam się nieśmiało, próbując uspokoić swój oddech. Bez słowa przytulił mnie ponownie. Tym razem wtuliłam się w niego.
- Naprawdę jesteś dla mnie ważna. – szepnął.
Wracaliśmy w milczeniu. Nadal dochodziłam do siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Nie spodziewałam się tego. Wiedziałam jedynie, że był to najlepszy pocałunek w moim życiu. Nie miałam pojęcia co będzie dalej, ale cały czas uśmiech przewijał się na mojej twarzy. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Nadal żadne z nas nic nie powiedziało. Wchodząc na klatkę schodową, zaczęłam szukać kluczy do domu w torebce. Otworzyłam drzwi. Na przedpokoju ktoś stał.
- Niespodzianka! – krzyknęła Aśka.
_____
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu :) Kolejny gdzieś w tygodniu :)
- Dzień dobry – przywitał się wchodząc do kuchni.
- Cześć – powiedziałam, kończąc jedzenie.
- O której jest ten grill? – spytał, opadając na krzesło obok mnie.
- 19.
- Aśka dzwoniła – powiedział wyjmując sok z lodówki. – Chce jutro przyjechać. Załatwiłem jej już bilet na mecz. – nie wydawał być się szczęśliwy z tego powodu.
- Ok – nie wiem dlaczego poczułam ukłucie zazdrości.
- Masz coś przeciwko? – popatrzył na mnie.
- Nie, no co ty.. – skłamałam. To jest twój pacjent, powtarzałam sobie.
- Za kim ty w sobotę będziesz? – uśmiechnął się zmieniając temat.
- Będę bezstronna. – wstałam i umyłam talerz. – A ty? W 100% za Skrą?
- Pewnie. – nawet się nie zawahał. Wyszłam do łazienki i wysuszyłam włosy. Założyłam dres i zaczęliśmy robić ćwiczenia. Robiliśmy coraz trudniejsze, ale Bartek radził sobie lepiej z każdym kolejnym dniem. O 17 zaczęłam się powoli szykować. Na dworze dzisiaj było wyjątkowo ciepło, ale byłam pewna, że nie będzie to trwać długo. Założyłam czarne legginsy, biały gruby sweter i brązowe kozaki.
- Luśka, co ty tam tyle robisz? – spytał zniecierpliwiony Bartek, czekając na mnie przy drzwiach.
- Kończę – odpowiedziałam szybko poprawiając makijaż.
- Gotowa? – chciał się upewnić, gdy wyszłam.
- Tak, możemy iść – wzięłam na wszelki wypadek swój brązowy bezrękawnik i razem z nim wyszłam z mieszkania. Po 30 minutach podjechaliśmy pod dom Winiara. Jak dotąd pojawił się jedynie Karol, Zati, Aleks ,Cupko i Bąku.
- Cześć – powiedziałam równocześnie z Bartkiem.
- O jesteście! Super – ucieszył sił się Karol. – Próbujemy rozpalić grilla.
- Widzę. – uśmiechnęłam się.
- Ale spoko, rozpalimy! – powiedział Winiar, ubrudzony węglem na twarzy. W tym samym momencie z domu wyszła Dagmara, również z ogromnym uśmiechem.
- Męczą się z tym już pół godziny. – zwróciła się do mnie.
- Może ci pomóc? – spytałam widząc, że wraca po coś do domu.
- Nie, nie trzeba. Już kończę – odpowiedziała z uśmiechem. Usiadłam na jednym z krzeseł i obserwowałam ich poczynania. Zaraz potem przyszedł Mariusz z żoną i Arkiem. Nikt więcej ze Skry chyba nie przyjdzie, więc czekaliśmy już jedynie na resoviaków.
- Oh, dajcie mi to – wstałam i podeszłam do nich. – Nie mogę już na to patrzeć.
- Myślisz, że ty to rozpalisz? – popatrzyli na mnie rozbawieni.
- Myślę, że tak. – odpowiedziałam i wzięłam się do pracy. Po 5 minutach doczekaliśmy się i chłopaków z Rzeszowa.
- No ładnie panowie! – krzyknął Igła, gdy nas tylko zobaczył. – Siedzicie sobie za stołem, a blondyna wam grilla rozpala. – pokręcił głową.
- No cóż – powiedziałam – Skoro panowie nie umieją..
- Zobaczymy, czy ty rozpalisz. – uśmiechnął się Winiar, ale zaraz potem uśmiech zniknął z jego twarzy bo grill, powoli zaczął się rozpalać – No nie wierzę! – aż wstał z wrażenia. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem.
- Jak ty to zrobiłaś? – spytał Karol.
- Kiedyś spędzałam przy grillu co drugi dzień wakacji. – wyjaśniłam z uśmiechem. Usiedliśmy wszyscy przy stole.
- Jak tam stresik panowie? – Igła uśmiechnął się złośliwie, w stronę chłopaków z Bełchatowa. Chłopaki zaczęli się sprzeczać kto wygra sobotni mecz. Cała wymiana zdań na ten temat zakończyła się śmiechem. Każdy zaczął rozmawiać między sobą, panował straszny gwar. Jedynie Pit siedział w milczeniu. Podeszłam do niego.
- Chodź się ze mną przejść. – zaproponowałam z uśmiechem.
- Ok – odpowiedział, nadal zamyślony. Oddaliliśmy się od reszty. Czekałam, aż coś powie, ale chyba nie miał takiego zamiaru.
- Nadal myślisz o tym Filipie? – spytałam w końcu. – Pit, naprawdę nie wydaje mi się, że coś między nimi.. – zaczęłam.
- Spotkali się – przerwał mi
- Co? – zatrzymałam się.
- Wczoraj pojechałem do Warszawy. Nie mogłem przestać o tym myśleć i chciałem z nią porozmawiać. Podjechałem pod jej blok, a z niego wyszedł Filip. – wyjaśnił. Słychać było jak bardzo go to boli.
- Skąd wiesz, że to był Filip?
- Widziałem go kiedyś na zdjęciu w albumie Natki. – patrzył przed siebie. – Luśka, co ja mam robić? – popatrzył na mnie błagalnym, a jednocześnie pełnym cierpienia spojrzeniem. Zabiję ją, pomyślałam.
- W sobotę przyjedzie na mecz. Jeśli chcesz to ja mogę z nią porozmawiać i dowiedzieć się co się między nimi dzieję. - zaproponowałam.
- Chyba ja powinienem to zrobić. – wiedziałam, że nie jest mu łatwo.
- Na pewno sobie wszystko wyjaśnicie i będzie dobrze. – uśmiechnęłam się przyjaźnie. – Nie wierzę, żeby Natka była w stanie zrobić coś takiego. – powiedziałam. Prawda był jednak taka, że już niczego nie byłam pewna w tej sprawie. Wróciliśmy do stołu. Pit trochę się ożywił, ale nadal było widać, że go to gnębi.
- Cześć Luśka – przywitał się Aleks.
- Mówisz po polsku? – zdziwiłam się.
- Uczę się. – wyjaśnił ze śmiesznym akcentem.
- No nawet dobrze ci idzie. – uśmiechnęłam się.
- Kto idzie? – zmarszczył brwi i zaczął się rozglądać. Zaczęłam się śmiać.
- Twój język jest coraz lepszy. – wyjaśniłam szybko.
- Dziękuję. – odpowiedział.
Około 22 wszyscy zaczęli się zbierać.
- Nie chce mi się wracać do domu – powiedział Bartek, gdy jechaliśmy już samochodem.
- To co proponujesz? – spytałam .
- Zobaczysz. – uśmiechnął się podekscytowany. Mówił mi gdzie jechać i po 30 minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam ze sobą bezrękawnik, bo na dworze było już zimno. Gdy wyszłam zobaczyłam zalew, oświetlony przez dużą ilość latarni.
- I jak? – spytał, obserwując moja reakcję.
- Wow. – powiedziałam jedynie i zachwycałam się tym widokiem.
- Wiedziałem, że ci się spodoba. – zmierzaliśmy w kierunku wody. – Muszę ci coś powiedzieć.
- Hmm? – spytałam, zakładając kaptur.
- Dzwonił mój lekarz.. – zaczął.
- Są już wyniki? – zdziwiłam się, bo byliśmy u niego wczoraj.
- Są. – odpowiedział z nieokreśloną miną. Uniosłam brwi, czekając na odpowiedź. Westchnął i się odwrócił.
- Bartek co jest? – serce mi na chwilę stanęło.
- Jest lepiej! – krzyknął odwracając się z uśmiechem. Miałam ochotę go zabić. Zamiast tego wzięłam rozmach nogą i z całej siły go ochlapałam. Stał cały mokry i patrzył na mnie ze złośliwym uśmiechem.
- Chcesz wojny? – zaśmiał się. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, wziął mnie na ręce i wniósł do wody. - Nawet nie waż się mnie puszczać! – krzyknęłam trzymając go za szyję.
- Przeproś! - rozkazał mi ze śmiechem.
- Nie – odpowiedziałam stanowczo. Wiedziałam, że mnie nie wrzuci.
- Nie? – spytał. Pokręciłam głową. Zaraz potem poczułam, że w butach mam pełno wody. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Pożałujesz! – zaczęłam go chlapać. Woda była lodowata. Gdy zaczął się rewanżować próbowałam uciekać, ale w kozakach miałam mały ocean. Wybiegłam na piasek i zatrzymałam się przy samochodzie, ale Bartek był tuż za mną. Objął mnie w talii i przewrócił na ziemię. Czułam się jak małe dziecko.
- Dobra! – krzyknęłam. – Wygrałeś! – wstał i podał mi rękę.
Staliśmy naprzeciwko siebie z uśmiechami na twarzach.
- Dziękuję – powiedział cicho.
- Za co? – spytałam, ocierając twarz z wody.
- Za to, że mi pomogłaś – wyjaśnił – To dzięki tobie jest lepiej.
- To moja praca. - odpowiedziałam, obserwując krople wody, które spadały mu z mokrych włosów.
- Mimo wszystko. – patrzył na mnie z powagą. Próbowałam nie patrzeć mu w oczy. Cały czas, przekonywałam samą siebie, że skoro jest moim pacjentem jest nietykalny. Nie mogę powiedzieć, że był mi obojętny. Te wszystkie wieczory spędzone razem, naprawdę nas do siebie zbliżyły. Serce mi zaczęło szybciej bić gdy jego ręce mnie oplotły. Swoje położyłam na jego przemoczonej kurtce i w końcu odważyłam się popatrzeć mu w oczy. Powoli zaczął się do mnie zbliżać. Stałam jak zahipnotyzowana. Nasze twarze dzieliło już zaledwie kilka centymetrów. Poczułam jego oddech na skórze. Nie mogłam się ruszyć. Zamknęłam jedynie oczy. Lekko musnął mnie ustami. Przytulił mnie mocniej, a moje ręce owinęły mu się na karku. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować, całowaliśmy się coraz namiętniej. Poczułam jak palcami jednej ręki wplata mi się we włosy, uwielbiałam to. Gładził mnie po włosach jedną ręka, trzymając cały czas drugą, jakby bał się, że ucieknę. Nie miałam zamiaru tego robić, miałam dość powstrzymywania się. W końcu się od siebie odsunęliśmy. Popatrzył mi w oczy, obserwując moją reakcje. Przygryzłam wargę, czułam się jak nastolatka. Uśmiechnęłam się nieśmiało, próbując uspokoić swój oddech. Bez słowa przytulił mnie ponownie. Tym razem wtuliłam się w niego.
- Naprawdę jesteś dla mnie ważna. – szepnął.
Wracaliśmy w milczeniu. Nadal dochodziłam do siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć, co zrobić. Nie spodziewałam się tego. Wiedziałam jedynie, że był to najlepszy pocałunek w moim życiu. Nie miałam pojęcia co będzie dalej, ale cały czas uśmiech przewijał się na mojej twarzy. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Nadal żadne z nas nic nie powiedziało. Wchodząc na klatkę schodową, zaczęłam szukać kluczy do domu w torebce. Otworzyłam drzwi. Na przedpokoju ktoś stał.
- Niespodzianka! – krzyknęła Aśka.
_____
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu :) Kolejny gdzieś w tygodniu :)
Woooooooow! Nareszcie :) Czekałam, aż między Luśką i Bartkiem zacznie się coś dziać! :D Czekam no kolejny :)
OdpowiedzUsuńSucho:-P.czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńOoo wreszcie coś więcej między nimi, ale coś czuję, że Aśka wszystko spieprzy. Już nie mogę się doczekać następnego. Czytałam wiele opowiadań i twoje najbardziej mnie ciekawi i jest ogólnie wspaniałe. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń