sobota, 30 marca 2013

Rozdział XXVIV


- Cześć Zbyszek! Co ty tutaj robisz? – spytałem zaskoczony, gdy zobaczyłem go w drzwiach.
- Możemy pogadać? – zwrócił się bezpośrednio do Luśki, jakby mnie tam nie było.
- Wejdź – przepuściła go w drzwiach i wskazała swój pokój do którego wszedł. Zostałem sam na przedpokoju. Westchnąłem z rezygnacją i wróciłem na kanapę.
- Kto to? – spytał Karol, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Zibi – odpowiedziałem krótko. Próbując skoncentrować się na meczu.
- Po co przyjechał? – zainteresował się.
- No na pewno nie do mnie. – otworzyłem w końcu swoje piwo – Chyba chce pogadać z Luśką.
- Chce do niej wrócić? – nie dawał spokoju.
- Nie wiem. – wzruszyłem ramionami, próbując nadal skupić się na meczu.
- Chodzi o tego Bartmana? – włączył się do rozmowy Mat. – Oni byli razem?
- Dobra. – westchnąłem – Chce obejrzeć ten mecz, więc powiem wam jeszcze raz. Przyjechał Zbigniew Bartman, ten sam, który gra z numerem 9 w reprezentacji – zwróciłem się do Mata – I nie mam bladego pojęcia, co chce zrobić. Chcesz to idź go zapytaj. – dodałem , patrząc na Karola. Miałem nadzieję, że po tym w końcu się zamkną. Zapowiadał się męski wieczór z zazdrosnymi wielbicielami Luśki. Cudownie.

Oczami Luski..

Zbyszek był ostatnią osobą, której się spodziewałam. Nie wiedziałam po co przyjechał, jedyne czego byłam pewna to to, że nie był mi do końca obojętny. Serce biło mi szybciej, gdy czekałam, aż w końcu się odezwie.
- To dla Ciebie -  wręczył mi bukiet herbacianych róż.
- Dziękuję – wzięłam go od niego i położyłam na stoliku. – Po co przyjechałeś?
- Żeby cię przeprosić – powiedział. Spojrzałam na niego pytająco. – Rozmawiałem z Kaśką, potem jeszcze z chłopakami i teraz wiem, że miałaś rację. – wyrzucił to z siebie.
- To dobrze. – nie miałam pojęcia co powiedzieć. Wiedziałam, że kiedyś to zauważy. Ale nie myślałam, że to nastąpi tak szybko.
- Przepraszam, byłem idiotą.. ślepym idiotą. – popatrzył mi prosto w oczy. Nienawidziłam takich sytuacji.
- Nie zaprzeczę.. – odpowiedziałam cicho.
- Jesteś w stanie mi wybaczyć? – zapytał jeszcze ciszej.
- A co z Kaśką?
- Nie jestem pewien, czy ta znajomość przetrwa, skoro ona czuje do mnie coś więcej. Uważam ją wyłącznie za przyjaciółkę. Jeśli chcesz to zerwę z nią jakikolwiek kontakt… – wyjaśnił szybko.
- Nie mam prawa, wymagać tego od ciebie. – przerwałam mu stanowczo.  – Poza tym.. – wetchnęłam. Patrzył na mnie tymi swoimi  niebieskimi oczami, przez co nie mogłam się skupić. – Nie wiem, czy między nami może być tak  jak dawniej – powiedziałam cicho.
- Rozumiem, zachowałem się jak głupek i jestem świadomy konsekwencji. – spuścił wzrok. – Chciałbym, żebyśmy spróbowali chociaż zostać przyjaciółmi. Brakuję mi ciebie – znów skierował na mnie oczy pełne smutku.
- Ja też tęskniłam – wyznałam szczerze. – Nie chce tracić z tobą kontaktu, więc… - wzięłam głęboki oddech. – Wydaje mi się, że możemy spróbować przyjaźni.. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Przyjaciele się przytulają, prawda? – spytał, wyraźnie rozluźniony.
- Wydaje mi się, że tak – przymrużyłam oczy. Zaraz potem znalazłam się już w jego ramionach. Niewątpliwie mi tego brakowało i nawet nie mogę przekonywać się, że jest inaczej. Nie chciałam jednak tego czuć, więc szybko się odsunęłam.
- Napijesz się czegoś? – spytałam.
- Nie, muszę się już zbierać. – zaczął zakładać kurtkę. – Czeka mnie 4 godzinna podróż.
- Jeśli chcesz możesz zostać u nas. – zaproponowałam szybko.
- Nie mogę, jutro rano mam trening. W sobotę gramy ze Skrą, więc musimy nieźle trenować. – wyjaśnił.
- Gracie u siebie, czy tutaj? – zainteresowałam się.
- Tutaj, więc zobaczymy się już w czwartek. – uśmiechnął się – Jeśli będziesz chciała.. – dodał szybko.
- Pewnie. – odpowiedziałam bez zastanowienia. Wyszliśmy na przedpokój.
- Poczekaj – powiedział i ruszył w kierunku salonu. – Cześć – przywitał się z chłopakami. – Sorry stary, że nie zwróciłem na ciebie uwagi, ale.. – zwrócił się do Bartka.
- Tak wiem, nie jestem długonogą blondynką – przerwał mu. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- No mnie więcej dlatego – przytaknął mu Zibi, nadal się śmiejąc.
- Jedziesz już? – spytał, widząc kurtkę.
- Jutro mam trening – zrobił zawiedzioną minę.
- I tak wam to nie pomoże – uśmiechnął się Karol – Skopiemy wam tyłki tak, czy inaczej.
- Zobaczymy, kto tu komu skopię tyłek – odpowiedział mu z takim samym uśmiechem Zibi.
- Próbuję oglądać mecz! – wycedził Mat.
- Przepraszam za niego – zwróciłam się do Zbyszka. – Ktoś tu jest nie wychowany. - popatrzyłam na Mata z oburzeniem. Jak on się w ogóle zachowuję? Nawet nie jest u siebie w domu.
- I tak już wychodzę. – uśmiechnął się do mnie.  Odprowadziłam go do drzwi. Gdy wyszedł, poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do salonu, w którym siedział ten idiota. Zrobiłam sobie omlet i wróciłam do pokoju.
- Może się przyłączysz? – usłyszałam Mata, gdy przechodziłam obok salonu. Zignorowałam go i zamknęłam drzwi. Włączyłam cicho muzykę i zaczęłam czytać książkę. Moje myśli jednak szybko powędrowały w innym kierunku. Wspominałam moją rozmowę ze Zbyszkiem i moment w którym się przytuliliśmy. Było mi wtedy naprawdę dobrze, ale skoro mamy być tylko przyjaciółmi muszę o tym jak najszybciej zapomnieć. Nie pomagał mi w tym fakt, że to ja zdecydowałam, że nimi zostaniemy. Zrobiłam to chyba dlatego, że chciała mieć z nim jakiś kontakt, a nie byłam pewna, czy jestem gotowa, by do niego wrócić.
- Proszę – powiedziałam, słysząc pukanie. W drzwiach pojawił się Karol.
- My się już zbieramy, chciałem się tylko pożegnać. – wyjaśnił szybko. – Będziesz na meczu? Zostawiłem Bartkowi bilety dla was. – dodał.
- Pewnie – uśmiechnęłam się. – Muszę to zobaczyć.
- Super – wyraźnie się ucieszył – To do zobaczenia.
- Do zobaczenia Alicjo! – krzyknął Mat. Wywróciłam jedynie oczami i wróciłam do czytania. Chwilę potem Bartek uchylił drzwi.
- Mogę? – spytał niepewnie.
- Pewnie, wchodź – odłożyłam znów książkę. – Co tam?
- U mnie? Nic nowego. Drużyna której kibicowałem przegrała.
- Przykro mi – uśmiechnęłam się.
- Powiesz mi po co przyjechał Zibi i co się dzieje z Natką? – popatrzył na mnie wyczekująco.
- Tak do końca to nie wiem co się dzieję z Natką. Wczoraj dzwonił do mnie Pit i mówił, że jej były do niej dzwonił. Gdy ją dzisiaj spytałam, czy się z nią kontaktował powiedziała, że nie. Potem rozmawiałam z Filipem, to właśnie jej były i on chce ją odzyskać. – wyjaśniłam.
- I co teraz zamierzasz zrobić? Myślisz, że do niego wróci? – zmarszczył brwi. Wiedziałam, że się tym przejął, w końcu Piter jest jego przyjacielem.
- Jeszcze wczoraj byłam pewna, że nie. – wzruszyłam ramionami. – Ale teraz jak nas okłamała? – westchnęłam.
- Może powinnaś z nią porozmawiać i powiedzieć, że wiesz? Nie chce, żeby Pit cierpiał.
- Wiem, jeśli tylko Pit mi pozwoli to z nią o tym pogadam. – uspokoiłam go.
-A co z Zibim? – oparł się o ścianę.
- Przeprosił mnie. W końcu zobaczył, że Kaśka naprawdę czuję do niego coś więcej. – włożyłam nogi pod kołdrę.
- Wróciliście do siebie? – zdziwił się.
- Nie. – odpowiedziałam szybko. – Spróbujemy przyjaźni. Z doświadczenia wiem, że drugi raz do tej samej wody się nie wchodzi. – dodałam. Zamyślił się nad czymś – O czym myślisz? – spytałam.
- Nie, o niczym – wstał – Idę spać. – uśmiechnął się i ruszył w stronę drzwi. – Ej – zatrzymał się i odwrócił – O co chodzi z tobą i Matem?
- O nic. Nie mówi mi o tym człowieku. – poprosiłam. Zaśmiał się i wyszedł.

Obudziłam się o 7. W lodówce nie było nic do jedzenia. Westchnęłam i założyłam płaszcz i kozaki. Na klatce stał Mat w samych bokserkach, a przed nim jakaś dziewczyna.
- Zadzwonisz?  - spytała, całując go na pożegnanie.
- Jasne – odpowiedział, patrząc jak schodzi po schodach.
- Biedna dziewczyna. – pokręciłam głową ze smutną miną.- Myśli, że zadzwonisz…
- O – uśmiechnął się – Nasza rehabilitantka. Jak samopoczucie? – oparł się o drzwi.
- Zważywszy na to, że cię spotkałam.. złe – odpowiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
- Wracając do Dominiki.. Skąd wiesz, że do niej nie zadzwonię? – spytał, cały czas mnie obserwując.
- Słuchaj.. nie mam ochoty dalej ciągnąć tej bezsensownej konwersacji. Popsułeś mi dzień  tym, że musiałam cię oglądać w samych bokserkach. Twoich głupich gadek już nie zniosę, wybacz. A wiem stąd, że znam mężczyzn twojego pokroju.. Numerek i do widzenia. A biedna dziewczyna, czeka na telefon od takiego dupka jak ty – odwróciłam się i uśmiechnęłam z politowaniem.
- Sprawiłem jej przyjemność w nocy. Uwierz, że to wystarczy! – usłyszałam za mną, gdy dochodziłam do drzwi.
- Wątpię! – krzyknęłam i wyszłam z klatki.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam Mata <3 haha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam już wiele opowiadań siatkarskich i uwierz mi twoje najlepsze ;)
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj przeczytałam całe opowiadanie ;D Jest boskie < 3
    Czekam na następny ;*
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :
    http://razemprzezzyciee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń