poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział XX



Spędziłam w kuchni większość dnia, smażąc skrzydełka.
- To dość dziwne, że jesteś wegetarianką, a jedyną gorącą potrawą, którą umiesz zrobić są skrzydełka – Bartek, siedział w kuchni i doprowadzał mnie do szału. – Nie, żeby mi to przeszkadzało. One przynajmniej są w miarę jadalne.
- Babcia mnie nauczyła.
- Jak chcesz, żebym do ciebie mówił? - wyszczerzył się. - Żabko, misiu, myszko?
- Żadnych zwierząt, wystarczy Luśka. - odpowiedziałam szybko. Wybuchł śmiechem, obdarzyłam go morderczym spojrzeniem. - A ja do ciebie? Może zadzwonię do Igły.. – on był mistrzem w wymyślaniu, tego typu rzeczy.
- Tylko nie Igła. - odpowiedział stanowczo, ale z uśmiechem.
- Nie powinieneś siedzieć w salonie? Wiesz dobrze, że musisz trzymać nogę w górze – przypomniałam mu, mając nadzieje, że sobie pójdzie. On jednak, podłożył sobie krzesło i położył na nim nogę. Westchnęłam. – Co ci się dzisiaj stało?
- Mam po prostu bardzo dobry humor. – wyszczerzył się. – W końcu mogę z kimś pogadać. Co prawda był tu Winiar, ale on się tak ładnie nie wkurza – uśmiechnął się. Spojrzałam na niego.– No co? Ćwiczę, przed wieczorem.
- Wieczór – westchnęłam znowu. – Po co ja się zgodziłam?.
- Nie stresuj się, będzie dobrze. Jestem świetnym aktorem. Mówię Winiarowi, że dobrze mu w tych włosach, a każdy wie, że to nie prawda. – wyszczerzył się. Zaśmiałam się, to prawda Winiar powinien koniecznie spotkać się z fryzjerem.
Poszłam się przebrać, założyłam czarną spódnicę do połowy uda i do tego cieniutką, blado różową bluzkę z kołnierzykiem. Bartek siedział już przy stole w salonie.
- Ale mam piękna dziewczynę. – powiedział, gdy weszłam do pokoju. Wywróciłam jedynie oczami i usiadłam koło niego. Zaraz potem usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Bartka, nie widać było po nim stresu. Wyszłam z salonu, wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Na progu stał uśmiechnięty Adam z kwiatami i butelką wina. Obok niego stała jakaś kobieta.
- Cześć – przywitał się. – To dla pani domu. – wręczył mi bukiet.
- O.. cześć, zapraszam. – powiedziałam, przepuszczając ich w progu.
- To jest moja dziewczyna, Zosia – przedstawił mi nieznajomą – Przepraszam, że cię nie poinformowałem, że przyjdę z kimś. Zosia zrobiła mi niespodziankę i pomyślałem, że przyjdziemy razem.
- Nie ma sprawy im więcej osób, tym weselej – odpowiedziałam, biorąc od nich płaszcze. Weszli do salonu. Słyszałam jak witają się z Bartkiem. Wstawiłam kwiaty do wazonu i dołączyłam do nich.
- Jak kolano? – spytał, nasz gość.
- Dopiero w poniedziałek będę wiedział co dalej – odpowiedział Bartek – Kochanie, skrzydełka gotowe? – spytał, jak gdyby nigdy nic.
- Tak skarbie, zaraz przyniosę. – uśmiechnęłam się słodko.
Pół godziny później, zrobiło się dużo lepiej. Atmosfera była luźniejsza, a Adam opowiadał o rehabilitacji, jakiegoś starszego mężczyzny.
- Jak długo jesteście razem? – spytała Zosia.
- Miesiąc – odpowiedziałam automatycznie, jednak Bartek w tym samym czasie odpowiedział – Półtora miesiąca – popatrzyliśmy na siebie przerażeni. – Tak naprawdę, to nawet nie wiem, kiedy to się zaczęło. – próbowałam wybrnąć z tej sytuacji. – zmarszczyła brwi.
- Powiem wam, że ładnie ze sobą wyglądacie. – wypalił Adam. Czułam, że się czerwienie. – Wiesz, Bartek trochę miałem ci za złe, że sprzątnąłeś mi taką dziewczynę sprzed nosa. – wyznał.
- Tak jakoś wyszło – odpowiedział Bartek z uśmiechem, patrząc na mnie. Obserwowałam całą rozmowę, pijąc wino.
- Doceń to, wielu by się dało za nią pokroić.
- Wiem, że jestem szczęściarzem. – zgodził się. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek.
- Ale dzięki temu, poznałem jeszcze wspanialszą kobietę. – popatrzył czule na swoją partnerkę. – Byliśmy ostatnio na terapii partnerskiej. Nie, żeby było coś nie tak. Po prostu chcemy zrobić wszystko, żeby ten związek przetrwał. – wyjaśnił. Zerknęłam kątem oka na Bartka. On też próbował nie wybuchnąć śmiechem
- I jest lepiej? – spytałam, udając zainteresowanie.
- Dużo lepiej. – odpowiedziała mi Zosia. – I nie chodzimy często, większość ćwiczeń robimy sami. Chcecie spróbować?
- Nie – odpowiedzieliśmy jednocześnie – Mamy bardzo udany związek, nie potrzebne nam to. – dodałam.
- Obiecuję, że nie będziecie żałować – zapewnił nas Adam – To jest bardzo proste.
- W sumie dobra. – zgodził się mój „chłopak”, widząc, że Adam nie odpuści.
- Super – ucieszył się. – No więc, podstawą każdego udanego związku jest szczerość. Bartek zaczynaj, popatrz Luśce w oczy i powiedz za co ją kochasz. – nie wytrzymałam i zaśmiałam się głośno. Tego się nie spodziewałam. Bartek, lekko się zarumienił.
- Wiecie co, chyba to naprawdę nam niepotrzebne. Luśka wie za co ją kocham. – odpowiedział skrępowany.
- Tak w sumie to nie wiem. – uśmiechnęłam się do niego złośliwie. Ma za swoje. Mógł siedzieć cicho w kuchni.
- Widzisz.. – zachęcała go Zosia. – Kobiety to lubią.
- No to słucham. – powiedziałam, patrząc na Bartka. Jak tylko mogłam, próbowałam się nie roześmiać. Odwrócił głowę w moją stronę.
- No więc.. – zaczął. – Kocham Cię za.. nie no, głupio mi – zaśmiał się.
- Nie wstydź się, jesteśmy waszymi przyjaciółmi – zachęcał go Adam.
- Dobra.. więc Luśka kocham Cię, bo jesteś.. mądra, jesteś piękna i masz wielkie serce. – powiedział poważnie, patrząc mi w oczy. – zakryłam usta dłonią, żeby nikt nie widział mojego uśmiechu. Naprawdę aktorem był niezłym.
- Luśka teraz twoja kolei – Zosia patrzyła na nas uważnie. Przestałam się uśmiechać. Nie mogłam wyjść gorzej, niż Bartek. Zrobiłam poważną minę i popatrzyłam mu prosto w oczy.
- Kocham Cię za.. poczucie humoru.. za to, że nigdy się nie poddajesz i za to, że mogę porozmawiać z tobą o wszystkim – skończyłam. Musiałam napić się wina. Powiedziałam prawdę, za to właśnie go lubiłam.
- Widzicie? To nie było wcale takie trudne. Teraz odwrotnie powiedźcie 3 cechy, które Wam nie pasują. Bartek.. – wskazał.
- Jest uparta jak osioł, nie umie gotować, nie je mięsa, buzia jej się czasami nie zamyka, nie ma..
- Miały być trzy! – przerwałam mu szybko – Z tym nie miałeś problemu – oburzyłam się, na co on zaczął się śmiać.
- Luśka.. – wskazał na mnie Adam.
- Jest okropnym bałaganiarzem, marudą – zaczęłam wyliczać. – Czasami doprowadza mnie do szału swoją..
- Cześć – do salonu wszedł Winiar – Sorry, że tak bez pukania, ale nie wiedziałem, czy Luśka wróciła, a nie chciałem Ci sprawiać kłopotu.
- Nie ma sprawy – odpowiedział Bartek – To jest Adam i Zosia – przedstawił mu naszych gości. Przywitali się.
- Zapomniałem portfela – powiedział, rozglądając się po pokoju.
- Na komodzie – Bartek wskazał palcem.
- O dzięki. – wziął portfel i schował do tylnej kieszeni – Jeszcze raz przepraszam, że przeszkadzam.
- Nic się nie stało, właśnie robiliśmy ćwiczenia. Ale z tego co widzę, to Luśka i Bartek są.. dobrą parą – zawahał się, nie wiedząc jak to określić.
- Parą? – spytał zaskoczony.
- Tak Winiar, parą. Jeśli kobieta i mężczyzna są ze sobą, to są parą. – powiedział znacząco Bartek. Michałowi zajęło trochę, zanim zorientował się o co chodzi.
- No tak, wybaczcie. Często mam problemy z koncentracją. Ahh.. ten lotny umysł – zaczął się nieudolnie usprawiedliwiać. Schowałam twarz w dłonie. – To ja lecę – pożegnał się szybko i prawie wybiegł z pokoju.
- My też będziemy się już zbierać. Bardzo nam było miło. Mam nadzieję, że to powtórzymy – Adam wstał powoli i zaczął zmierzać, ku wyjściu. Zaraz za nim szła Zosia.
- Mam nadzieję, że mimo.. wszystko, wasz związek przetrwa – powiedziała poważnie, łapiąc mnie za nadgarstek.
- Ja też – odpowiedziałam, starając się zachować powagę. Bartek odwrócił głowę, żeby nie było widać jego uśmiechu.
- Dziwni ludzie – podsumował, gdy zamknęłam drzwi, za naszymi gośćmi.
- Bardzo – zgodziłam się przerażona. – Oblaliśmy to ćwiczenie – zaśmiałam się.
- Niestety.. Na serio jestem marudny? – spytał.
- I to bardzo. – odpowiedziałam, powoli sprzątając brudne naczynia ze stołu. – A widziałeś minę Winiara? – zaczęłam się śmiać, przypominając sobie ten widok.
- Pytająca „Ale o co chodzi” – wybuchł głośnym śmiechem.

Oczami Bartka…


Luśka krzątała się w kuchni, zmywając naczynia. Rozsiadłem się na kanapie i włączyłem telewizor. Spotkanie nie wyszło tak źle. Nie wypadliśmy dobrze jako para, ale przynajmniej nie zorientowali się, że udajemy. Zdecydowanie najgorszym momentem było to głupie ćwiczenie. Kto w ogóle to wymyślił. Ale, dzięki temu uświadomiłem sobie, że Luśka, to naprawdę świetna, kochana dziewczyna.
- No tak! – krzyknęła stojąc w progu salonu. – Ja się męczę w kuchni, a królewicz leży na kanapie! – powiedziała oburzona. Teraz na pewno nie była kochaną osóbką.
- Ale moja no.. – zacząłem. Nie dała mi skończyć.
- Rano, nie martwiłeś się tak swoją nogą! – wypomniała mi.
- Dobra, pomogę ci. – nie chciałem jej drażnić, więc zacząłem powoli wstawać.
- Już skończyłam. – odpowiedziała i poszła do swojego pokoju. No to po co ta cała awantura? Kobiety…
Powili wstałem i poszedłem się kąpać. Gdy wyszedłem z łazienki była dopiero 23, więc wróciłem do salonu, szukając czegoś ciekawego w telewizji. Luśka weszła zaraz po mnie, aby wziąć kąpiel. Po 30 minutach usiadła naprzeciwko mnie w piżamie i mokrych włosach.
- Chciałeś o czymś porozmawiać – zagadnęła mnie.
- Dzisiaj? Naprawdę nie mam siły. – powiedziałem. Nie miałem ochoty na zwierzenia.
- Jutro? – zaproponowała.
- Pewnie. To może ty opowiesz jak było w Warszawie? – tego mogłem słuchać. Byłem bardzo ciekawy, jak wyglądały jej relacje ze Zbyszkiem.
- Świetnie się bawiłam. Zbyszek zaskoczył mnie, swoim przyjazdem, nie spodziewałam się go. Właśnie.. – przypomniała sobie o czymś, ale widać było, że głupio jej dokończyć.
- Hmm?.. – spojrzałem na nią zachęcająco.
- Miałbyś coś przeciwko, gdybym pojutrze lub w czwartek pojechała jeszcze trochę do Rzeszowa? – spytała skrępowana. Znów mam zostać sam?
- No co ty. – odpowiedziałem automatycznie. Przecież nie powiem jej, że nie chce, żeby jechała, bo umrę z nudów. Nie jestem egoistą.
- Ale na pewno? Jeśli chcesz, żebym została po prostu powiedz. – chciała się upewnić.
- Na pewno. – potwierdziłem stanowczo, uśmiechając się.
- No to super. – ucieszyła się, ziewając. – Idę spać. Jestem padnięta. Dziękuję, że udawałeś dzisiaj. – uśmiechnęła się słodko.
- Nie ma za co. Dobranoc – pożegnałem się, patrząc jak powoli wychodzi z salonu. Przeskakiwałem z kanału na kanał, próbując nie myśleć o tym, że znów zostanę sam. Wiedziałem, że będę myślał wyłącznie o poniedziałkowej wizycie u lekarza. Dałem sobie spokój z telewizją i poszedłem do siebie. Położyłem się na łóżku i nie wiem nawet kiedy zasnąłem.
Obudziłem się koło 8. Sam byłem zdziwiony, że tak wcześnie. Wszedłem do kuchni, gdzie na stole leżała karteczka „Niedługo będę, wyszłam po bułki”. No to na śniadanie sobie poczekam. Ogarnąłem się w łazience i usiadłem na kanapie. 10 minut później, do mieszkania weszła Luśka.
- Cześć – przywitała się cicho z przedpokoju.
- No nareszcie! – umierałem z głodu. – Co tak długo?
- Coś mnie zatrzymało – powiedziała tajemniczo.
- Co takiego? – spytałem niepewnie. Po niej mogłem się wszystkiego spodziewać. Jednak to co zobaczyłem, gdy weszła do salonu mnie zaskoczyło..