piątek, 1 marca 2013

Rozdział XVIII



Obudziłam się w swoim łóżku. Zibi musiał mnie przenieść. Pamiętam, jak czekałam w salonie, aż wyjdzie z łazienki. Uśmiechnęłam się na myśl o nim. Wczorajszy wieczór, był jednym z najlepszych w moim życiu. Leżałam rozpromieniona, wspominając scenę na moście, gdy usłyszałam pukanie. Drzwi sypialni uchyliły się i zobaczyłam w nich Zbyszka.
- Wstałaś już? – spytał, wchodząc ze śniadaniem na tacy. Takie poranki, mogłabym mieć codziennie.
- Yhym. – przytaknęłam. Położył tacę, na stoliku obok łóżka, nachylił się i pocałował szybko w usta.
- Wiesz, że mówisz przez sen? – uśmiechnął się.
- Co mówiłam? – przestraszyłam się. Nie on pierwszy mi to mówił.
- Coś tam.. – podrapał się po głowie, udając zawstydzonego. – Zbyszek uwielbiam cię, czy coś..
- Jasne. - odpowiedziałam, śmiejąc się. – Zawsze jesteś taki uczynny? – spytałam, wskazując na śniadanie.
- Jeśli kogoś bardzo lubię – popatrzył na mnie z uśmiechem. – To jestem w stanie wstać rano i iść po świeże bułki.
- To spodziewamy się gościa? – spytałam, udając, że nie wiem o kim mówi. Zaśmiał się. - Pokaże Ci coś! – wstałam szybko i otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej koszulkę reprezentacyjną i założyłam na siebie.
- Naprawdę ją masz? – spytał, teraz naprawdę zawstydzony.
- Mówiłam Ci – usiadłam, po turecku obok niego. – Patrz, a na przodzie podpis Pita. – pokazałam mu mały autograf pod 9. – Co dzisiaj robimy? – spytałam z zapałem. – Piotrek, wczoraj mówił, że jedziecie dopiero przedwieczorem. – dodałam.
- Muszę się dzisiaj spotkać z rodzicami. Nie wybaczyliby mi chyba, gdybym był w Warszawie i ich nie odwiedził. Umówiłem się z nimi za godzinę.  – powiedział, czekając na moją reakcję.
- Ok – odpowiedziałam szybko – Jak wrócisz to może jeszcze zdążymy, gdzieś skoczyć.
- Może chciałabyś iść ze mną? Rodzice by cię z chęcią poznali. – zaproponował. Miałabym się spotkać z jego rodzicami? O nie, nie.
- Nie, dawno się nie widzieliście. Niech się tobą nacieszą. A jak wrócisz, pójdziemy na Stare Miasto i Przedmieście krakowskie, co? – spytałam z zapałem.
- Pewnie, ja też się muszę tobą nacieszyć przed wyjazdem. – powiedział i pocałował mnie.
Po 20 minutach wyszedł na spotkanie. Przypomniałam sobie, że miałam zadzwonić do Bartka.
- Słucham? – usłyszałam jego głos.
- Cześć – przywitałam się. – Co słychać?
- A w sumie to nic – nie był w tak dobrym humorze, jak ja. – Siedzę w domu. Aśka pojechała już o 9 do siebie. A jak weekend z dziewczynami? – spytał.
- W sumie, to z dziewczynami i Zbyszkiem. – poprawiłam go.
- Jak to? – zapytał, nie rozumiejąc.
- Pamiętasz, jak się rozłączyłam i powiedziałam, że ktoś dzwoni do drzwi? To właśnie był Pit z którym przyjechał Zibi. – wytłumaczyłam mu. – Wracają przed wieczorem do Rzeszowa. Jak wróci od rodziców, to mamy jeszcze iść na spacer, więc wrócę jutro. Nie chce jechać w nocy. – dodałam.
- Nie ma sprawy. – powiedział, przygnębiony.
- Stało się coś? Jak tam weekend z Aśką? – spytałam.
- Opowiem Ci wszystko jak wrócisz. – Cóż, widocznie nie chciał o tym rozmawiać, nie naciskałam. Pożegnaliśmy się. Ciekawe co się stało? Wydawał się być smutny, może się pokłócili? I dlatego związki na odległość, moim zdaniem skazane są na porażkę. A teraz, właśnie taki rozpoczynam z Zibim…
Moje rozmyślenia, przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, Natka.
- Cześć – odebrałam.
- No siema, Luśka. – usłyszałam wesołego Pita. – Natka się kąpie, a ja nie mogę znaleźć spodni, w których zostawiłem telefon..– zaczął.
- Dobra, oszczędź szczegółów. – zaśmiałam się. Nie chciałam wiedzieć, co tam robili, że zgubił spodnie.
- Ok. – zgodził się. – Możesz powiedzieć Zibiemu, że wyjeżdżamy o 17? – spytał.
- Nie jestem z nim. Poszedł się spotkać z rodzicami, ale jak wróci to mu przekażę. Ma po ciebie podjechać?
- Koniecznie, bo Natka zaproponowała, że mnie do was podrzuci. – powiedział przerażony. Zaczęłam się śmiać.
- Rozumiem, że widziałeś..
- Widziałem. – przerwał mi szybko. – Jej egzaminator musiał być pijany. – zaśmiał się.
- Albo bał się, że przy kolejnej próbie, znów będzie z nią jechał. Wolał nie ryzykować.
- Z kim rozmawiasz? – usłyszałam w tle Natkę.
- Z Luśką – odpowiedział, nadal się śmiejąc.
- Cześć. – przywitała się ze mną. – Przyjedzie Zbyszek, czy mam Piotrka podrzucić do ciebie?
- Nie musisz – powiedziałam ze śmiechem.
- Przyjedź z nim, posiedzimy u mnie. Lilka z Wojtkiem też przyjdą. Jutro wracasz do Bełchatowa, nie?
- Tak, tak. – odpowiedziałam. I tak nie miałam co robić, więc czemu nie? – Przyjadę. – zgodziłam się.
- No to do zobaczenia. – pożegnała się i rozłączyła.
Wróciłam do łazienki. Założyłam luźną, biało-turkusową sukienkę z czarnym, skórzanym paskiem. Związałam włosy i zrobiłam makijaż. Zbyszek wrócił po godzinie.
- Nie musisz pukać – zaśmiałam się, gdy otworzyłam drzwi.
- Będę pamiętał. – powiedział cicho, przytulając mnie. – Stęskniłem się.
- Nie widzieliśmy się dwie godziny, a mamy rozstać się może na kilka tygodni. – przypomniałam smutno.
- Przyjedź do Rzeszowa z Natką w następny weekend. – zaproponował z ożywieniem. – Bartek, będzie miał jeszcze usztywnione kolano. – zaproponował -  Gramy w sobotę mecz – dodał, żeby mnie przekonać.
- Nie wiem, czy mogę Bartka zostawić.. – westchnęłam. – W poniedziałek ma się dowiedzieć co dalej..
- No tak – powiedział smutno – To ja przyjadę, jak będę miał wolne w niedziele, ok?
- Pewnie. – uśmiechnęłam się. Staliśmy przytuleni w przedpokoju, gdy dostałam smsa od Natki
„Spotkanie u mnie niestety odwołane. Jadę z chłopakami na tydzień do Rzeszowa!!”. Pokazałam Zibiemu.
- Bingo! – wpadł na jakiś pomysł. – Przecież ty też możesz jechać z nami. – wyglądał, jak dziecko, które cieszy się z cukierka.
- Kurczę, ale by było fajnie. – nie pomyślałam o tym. W końcu to mój ostatni wolny tydzień. Naprawdę, chciałam jechać. – Nie mogę…
- Czemu? – spytał, poważniejąc.
- Rozmawiałam z Bartkiem, coś się stało między nim i Aśką. Chciał pogadać, jak wrócę. Wydawał się być przygnębiony. Może dojadę do was jutro lub pojutrze?
- Ok – powiedział i mnie pocałował.
Po pół godziny wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na Stare Miasto. Szliśmy uliczkami, trzymając się za rękę. Kupiliśmy wielkie lody i usiedliśmy w przytulnej restauracji, do której przychodziłam dawniej ze znajomymi. Rozmawialiśmy o sobotnim meczu, gdy do kawiarni wszedł Piotrek. Gdy mnie zobaczył, zatrzymał się w progu. Nie wiedział, czy ma podejść, czy nie. W końcu się odważył i podszedł do naszego stolika.
- Cześć – przywitał się ze mną.
- Cześć – naprawdę ucieszyłam się na jego widok. – To jest Piotrek, mój.. przyjaciel – nie wiedziałam, czy mogę go tak nazwać – A to Zbyszek. – uścisnęli sobie dłonie.
- Wróciłaś z Bełchatowa? – spytał.
- Tylko na weekend, jutro wracam. – odpowiedziałam krótko. – Co słychać? – Tęskniłam za nim i dopiero teraz, zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo.
- Umówiłem się tutaj. – powiedział zestresowany. Ucieszyłam się, miałam nadzieję, że to nastąpi jak najszybciej i znów będziemy mogli się przyjaźnić.
- Świetnie. – uśmiechnęłam się. Do kawiarni, wszedł wysoki brunet. Gdy Piotrek go zobaczył, zrobił się czerwony. Domyśliłam się, że to z nim, a nie z dziewczyną się umówił.
- Słuchaj, możemy spotkać się wieczorem? – popatrzył, niepewnie na Zibiego. – Chciałbym z tobą porozmawiać. – powiedział szybko.
- Pewnie, przyjedź do mnie koło 19, ok? – zaproponowałam, nie wiedząc o co chodzi. Skinął głową i wyszedł razem z wysokim brunetem z kawiarni. Zbyszek obserwował, całe wydarzenie z miną wyrażającą zagubienie.
- To był twój przyjaciel? – spytał – Dość dziwny. – zmarszczył brwi.
- Długa historia.. – odpowiedziałam. Popatrzył na mnie pytająco. Opowiedziałam mu całą historię z wyznawaniem miłości.
- I on ma do ciebie wieczorem przyjść?
- Jesteś zazdrosny? – uśmiechnęłam się. Nie spodziewałam się tego.
- Nie.. – odpowiedział, nie patrząc mi w oczy. Zaśmiałam się i go pocałowałam
- Nie masz powodu. – zapewniłam.
Wyszliśmy z restauracji i pojechaliśmy na Przedmieścia krakowskie. Przed 17 byliśmy już w domu i czekaliśmy na Pita i Natkę, którzy zaproponowali, że przyjadą jednak do nas taksówką. Chcieli nam chyba dać więcej czasu. Siedzieliśmy na kanapie, oglądając film. Wtuliłam się w Zibiego, który bawił się kosmykiem moich włosów.
- Obiecujesz, że przyjedziesz? – spytał.
- Jak tylko będę mogła, to przyjadę najszybciej jak się da. – uśmiechnęłam się do niego. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Nie chętnie podniosłam się i otworzyłam.
- Cześć. – przywitał się radośnie Pit.
- O, widzę, że znalazłeś spodnie. – zaczęłam się śmiać.
- Co? – spytała Natka, wchodząc do mieszkania.
- Nic, nic – odpowiedział szybko. – Gotowy? – zwrócił się do Zibiego.
- Tak, spakowałem się już. Możemy jechać – powiedział, chociaż widać było, że wolałaby zostać.
- No to pożegnajcie się gołąbeczki, a  my poczekamy na dole. – wyszli, zamykając za sobą drzwi. Zibi przytulił mnie i pocałował.
- Będę tęsknił. – wyszeptał cicho.
- Ja bardziej. – westchnęłam. Nie chciałam, żeby wyjeżdżał.
- Czekam na ciebie w Rzeszowie. – powiedział wychodząc. Uśmiechnęłam się. Podbiegłam szybko do okna. Zibi wkładał właśnie torbę do samochodu. Odwrócił się i popatrzył w stronę mojego okna. Pomachałam mu z uśmiechnęłam. Odmachał mi, po czym wsiadł do auta. To możliwe, tak szybko się do kogoś przywiązać? Westchnęłam. Muszę koniecznie jechać w tygodniu do Rzeszowa. Wróciłam do salonu i położyłam się na kanapie. Uda nam się. Przekonywałam samą siebie, odkąd pamiętam byłam przeciwna związkom na odległość. Ale.. przecież nie mieszkamy nie widomo jak daleko.. Możemy do siebie jeździć w każdy weekend. Aśka i Bartek też w sumie mogą, a im się nie układa.. Jedynym wyjątkiem jest Natka z Pitem, ale oni już są sobie chyba pisani. Przynajmniej tak to wygląda. Zaryzykuję, jak nie wyjdzie to trudno. Wróciłam do oglądania filmu. Przed 20 usłyszałam dzwonek do drzwi. Na klatce stał Piotrek.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć, wchodź – zaprosiłam go do środka. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy naprzeciwko siebie.
- Tęskniłem. – powiedział cicho.
- Ja też – uśmiechnęłam się przyjaźnie. – Przemyślałeś to wszystko? – spytałam nieśmiało.
- Tak, Luśka naprawdę przepraszam za to wszystko. – popatrzył mi prosto w oczy. – Jeśli to możliwe to chciałbym, żebyśmy znów się przyjaźnili. – powiedział z nadzieją w głosie.
- Dasz radę? – spytałam.
- Z tym nie ma problemu. – uśmiechnął się smutno, ale zaraz znów wrócił do poprzedniej miny. – Muszę Ci coś powiedzieć, ale boję się jak na to  zareagujesz.. – coś go wyraźnie męczyło. 
- No nie mów, że chcesz mi znów wyznać.. – przeraziłam się.
- Nie, nie. – odpowiedział szybko.
- No to o co chodzi?

_______________
Musicie uzbroić się w cierpliwość, czekając na kolejne rozdziały. Niestety, nauki mam coraz więcej i nie mam tyle czasu co wcześniej na pisanie rozdziałów. Będę starała się pisać, w każdym wolnym momencie. Kolejny rozdział, w przyszłym tygodniu. Bardzo proszę o komentarze, miło mi, gdy widzę, że ktoś to opowiadanie czyta :)

2 komentarze:

  1. Kończysz rozdział w takim momencie i ja mam uzbroić się w cierpliwość? Przecież ja nie wytrzymam z ciekawości... K. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ;o przeczytałam!
    To opowiadanie jest mega! Nawet na chwilę się nie oderwałam.
    A to zakończenie z tym Piotrkiem to sobie wyobrażam: Jestem gejem! xD

    OdpowiedzUsuń