poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział XVII



.. Spojrzałam na nasze splecione dłonie i się uśmiechnęłam. Dlaczego mam nie spróbować? Jeśli nie wyjdzie, trudno. Raz się żyję. Nagle Zibi przyciągnął mnie do siebie. Staliśmy tak blisko, że dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Westchnęłam i nie chętnie odebrałam.
- Gdzie wy jesteście? Głodna jestem! – usłyszałam zdenerwowaną Natkę.
- Zaraz będziemy. – odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam.
- Natka? – spytał rozbawiony.
- Tak i to do tego głodna.. – zaśmialiśmy się oboje.

- Jesteśmy! – krzyknęłam, gdy weszliśmy do mieszkania.
- No nareszcie! Gdzie wy byliście tyle czasu? – spytała, podbiegając i wyrywając Zibiemu siatki z rąk.
- W sklepie. – odpowiedziałam, śmiejąc się. Weszliśmy wszyscy do kuchni. – O, jak już robisz to mi też możesz zrobić – poprosiłam, widząc, że robi sobie kanapki.
- Chłopaki też chcecie? – zwróciła się do nich.
- Nie, dzięki. Ja jadłem w domu. – odpowiedział Zbyszek.
- Ja tak samo. – Pit, siedział przy laptopie. - Patrzcie. – pokazał nam ekran. – Jesteś sławna. – na jednej ze stron, widniał artykuł zatytułowany ‘Wiemy kim jest nowa dziewczyna Bartmana!’. Popatrzyłam na Zbyszka.
- No nie.. – zdenerwował się.
- Co tam jest? – spytała Natka.
- Jak udało nam się ustalić, nową partnerką Zbigniewa Bartmana jest Alicja Staszewska. Jedna z najlepszych, rehabilitantek w kraju, która obecnie zajmuję się kontuzjowanym Kurkiem. Jednak to nie z nim pokazała się na piątkowym meczu w Rzeszowie.. bla bla bla – przeczytałam.
- Luśka, naprawdę przepraszam.. – powiedział, cicho Zbyszek
- Ty? Za co? – zdziwiłam się. – Popiszą, popiszą i przestaną. – zaczęłam jeść kanapki.
- Rozumiem, że piszą o dziewczynach piosenkarzy, aktorów ale żeby uczepić się siatkarzy? – Pit, czytał dalej artykuł, kręcąc głową. Zjadłyśmy śniadania i Natka z Piotrkiem, wyszli.
- To co robimy dzisiaj? – spytałam Zibiego.
- Może spacer? – powiedział, patrząc na mnie z uśmiechem. – Wyszliśmy z domu, nie obyło się bez kłótni, który samochód bierzemy. Znów wygrałam i usiadłam za kierownicą. Pojechaliśmy do Pałacu w Wilanowie.
- Przepiękny – zachwycił się Zibi, widząc ogromny gmach pałacu. – Ciekawe kiedy go wybudowano…
- W latach 1681-1696 dla Jana III Sobieskiego i Marii Kazimiery – odpowiedziałam. Popatrzył na mnie pytająco – No co? W liceum byłam w klasie humanistycznej. – wyjaśniłam
- I po humanistycznej zdecydowałaś się na rehabilitację? – spytał, siadając na jednej z ławek.
- Tak jakoś wyszło. Miałam iść na dziennikarstwo, ale moja mama nie chciała nawet o tym słyszeć.
- Dlaczego? – patrzył na mnie uważnie.
- Chciała, żebym studiowała coś bardziej.. – szukałam odpowiedniego słowa.- ..przyziemnego. – nic lepszego nie wymyśliłam.
- A jak zareagowała na to, że chcesz być rehabilitantką?
- Lepiej. Cieszyła się, że odpuściłam sobie dziennikarstwo.
- Żałujesz? – spytał.
- Nie, już nie – powiedziałam, patrząc przed siebie. – A jak twoi rodzice zareagowali na to, że chcesz być siatkarzem?
- Ja nie miałem problemu. Mój tata był sportowcem, rozumiał mnie doskonale. – odpowiedział. – Idziemy? – spytał wstając i wyciągając do mnie rękę
- Ok. No to teraz do Łazienek Królewskich i do ogrodu botanicznego. A wieczorem pójdziemy na Stare Miasto i Przedmieście krakowskie,  jest niesamowite nocą! – powiedziałam jednym tchem.
- Tak jest, przewodniku – zaśmiał się.

Czas w Łazienkach i ogrodzie botanicznym minął nam szybko, robiło się już  ciemno. Wracaliśmy do samochodu, gdy zadzwoniła do mnie Lilka.
- Cześć – powiedziała wesoło.
- O hej, rozmawiałaś z nim? – spytałam szybko.
- Tak, spotkaliśmy się w trójkę i na spokojnie porozmawialiśmy. Zrozumiał, ale powiedział, że potrzebuję trochę czasu. Luśka jestem taka szczęśliwa! – prawie krzyczała mi do ucha.
- Jejku, całe szczęście. – ulżyło mi.
- Gdzie jesteście? – zapytała podekscytowana.
- Wyjeżdżamy z Łazienek i jedziemy na Stare Miasto – powiedziałam
- Macie zamiar zwiedzać? – posmutniała. – Bo idziemy z Natką i Pitem pochodzić po klubach, jak dawniej. Mieliśmy nadzieję, że pójdziecie z nami.
- A wiesz, że to nie jest zły pomysł? Poczekaj spytam Zbyszka. – powiedziałam i popatrzyłam na Zibiego. – Lilka, pyta czy idziemy z nimi pochodzić po klubach?
- Pewnie. – odpowiedział bez zastanowienia.
- Idziemy. To gdzie się spotkamy?
- Tak jak zawsze, startujemy z Enklawy a gdzie potem zobaczymy. No to co za godzinę, przed wejściem? – spytała.
- Ok. – powiedziałam i się rozłączyłam. 
- Musimy jeszcze skoczyć do mnie, muszę się przebrać. – Dojechaliśmy pod blok, po 20 minutach. Wbiegłam szybko do pokoju, nie miałam pojęcia co założyć. Postawiłam na czarną, krótką sukienkę a’la mała czarna z koronkowymi rękawkami ¾ i idealnie wyciętym dekoltem. Do tego dobrałam czerwone, pełne szpilki i dodatki pod ich kolor. Włosy rozpuściłam i dodatkowo podkręciłam. Wszystko zajęło mi 30 minut.  Zibi, stal już w przedpokoju ubrany w ciemne jeansy i czarną koszulę, rozpiętą tak, że widać było biały obcisły podkoszulek. Musiałam przyznać, że gust miał nienaganny.
- Wow. – powiedział, patrząc na mnie zachwycony. – Opłacało się tyle czekać. – dodał.
- Dziękuję, ty też dobrze wyglądasz – odpowiedziałam z uśmiechem. – Chodź, bo się spóźnimy. – Wyszliśmy przed blok, gdzie czekała na nas taksówka. Po 15 minutach, byliśmy już pod klubem.
- Cześć – krzyknęła Lilka, gdy dochodziliśmy do nich. – Luśkę już znasz – zwróciła się do Wojtka. – A to jest Zbyszek.
- Wojtek. – uścisnęli sobie ręce.
- Natki jeszcze nie ma? – spytałam.
- Znasz ją – odpowiedziała, kręcąc głową. W tym czasie pod klub podjechała kolejna taksówka z której wysiadła Natka i Pit.
- Spóźniliśmy się? – zapytała, podchodząc do nas.
- Oczywiście to jej wina – wskazał na nią – Siedziała w łazience ponad godzinę.
- Nie prawda – oburzyła się. Pit zaczął się śmiać i pocałował ją w czoło. Uwielbiałam na nich patrzeć. Lilka poznała go z Wojtkiem.
- Widzicie jaka kolejka? – spytał Zibi, gdy podeszliśmy bliżej wejścia.
- Chodź. – pociągnęłam go za sobą, a inni poszli za nami.
- O kogo ja widzę. – powiedział ochroniarz stojący przy wejściu. – Dawno Was tu nie było – uśmiechnął się.
- Praca – westchnęłam, witając się z nim. W czasie studiów, byłyśmy w tym klubie prawie w każdą sobotę, więc zdążyłyśmy poznać większość pracowników.
- No i co pewnie chcecie wejść bez kolejki? – spytał, kręcąc głową z uśmiechem.
- Tak po znajomości.. – niby od niechcenia dodała Natka.
- Czekaj – popatrzył na chłopaków. – Przecież to siatkarze! – krzyknął - I to z Resovii! Oglądam, każdy wasz mecz. -  powiedział, witając się z nimi. – Wchodźcie! – przepuścił nas. Weszliśmy do środka. Nic się nie zmieniło odkąd byłyśmy tu ostatnio. Zajęliśmy wolną lożę.
- No to co? Drinki na początek? – spytała Natka. Wszyscy się zgodzili.
- Pójdę zamówić. – zaproponowałam wstając. Pociągnęłam Zbyszka za sobą. Podeszliśmy do baru.
- Luśka – krzyknął Grzesiek, który pracował tu jako barman. – Czemu Cię tak długo nie było? Stęskniłem się. Natka i Lilka też są? – powiedział z uśmiechem. Zibi spojrzał na niego, już zupełnie innym wzrokiem.
- Są, siedzą przy stoliku. Mieszkam w Bełchatowie od jakiegoś miesiąca.
- Przeprowadziłaś się tam na stałe? – spytał zszokowany.
- Nie, pracuję tam. – wyjaśniłam i złożyłam zamówienie.
- A, daj znać jak wrócisz, może się spotkamy. – zaproponował.
- Idziemy? – spytał szybko Zbyszek. – Znasz tu wszystkich? – spytał, gdy wracaliśmy do stolika.
- Większość. – zaśmiałam się. Usiedliśmy przy naszym stoliku i znów nawiązała się rozmowa. Lilka i Wojtek poszli tańczyć. Czekałam, aż Zibi to zaproponuję, ale jakoś się ociągał.
- Idziemy tańczyć? – spytałam zniecierpliwiona.
- Wiesz.. – powiedział zawstydzony. – Za bardzo nie potrafię tańczyć.
- A.. o to chodzi – zaśmiałam się – Chodź. – pociągnęłam go za sobą. Wyszliśmy na środek parkietu. Zbyszek, był strasznie spięty. Uśmiechnęłam się zachęcająco i zaczęłam tańczyć, a on hm.. podrygiwać. Jednak wczuł się w muzykę i radził sobie naprawdę dobrze. Na pewno lepiej, niż Pit, którego teraz Natka wyciągnęła na parkiet.  Nie chciałam się śmiać, więc tylko zamieniłam się miejscami z Zibimi. On jednak, nie był tak delikatny i od razu wybuchł śmiechem. Walnęłam go w brzuch.
- Przestań – powiedziałam stanowczo, ale popatrzyłam na Pita i nie wytrzymałam. Wyszliśmy z klubu i pojechaliśmy do kolejnego. Ludzi było w nim ogrom, więc nie zostawaliśmy na dłużej, tylko ruszyliśmy dalej. O północy siedzieliśmy już w klubie Space, gdzie zawsze kończyłyśmy swoją wycieczkę. Byłam padnięta. Siedziałam oparta o ramię Zibiego i patrzyłam na tańczących ludzi, gdy nagle wpadłam na świetny pomysł.
- Zibi.. – zaczęłam.
- Hmm?
- Wiem gdzie musimy jeszcze jechać dzisiaj...
- Gdzie? – spytał zainteresowany.
- Chodź. – wstałam szybko.
- Zbieracie się już? – Lilka właśnie podeszła do stolika.
- Tak, musimy jeszcze gdzieś skoczyć. Było bardzo fajnie – powiedziałam z uśmiechem. – A Wojtek to naprawdę świetny facet. – szepnęłam jej do ucha. Złapaliśmy taksówkę, chwilę po tym jak wyszliśmy przed klub.
- Powiesz mi dokąd jedziemy? – spytał, patrząc na mnie z ciekawością.
- Nie. – odpowiedziałam krótko, wsiadając do taksówki. Powiedziałam cicho taksówkarzowi, gdzie mamy jechać. Idealne miejsce na zakończenie, tak cudownego dnia. Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce.
- Świetny widok, często tu przychodziłem, gdy byłem mały. – powiedział kręcąc się dookoła.
- Mały? - zaśmiałam się
- Dobra, niski - poprawił się szybko.
- Najsłynniejszy most w Warszawie. – wyjaśniłam. – Został gwiazdą polskich seriali i komedii romantycznych. – dodałam z uśmiechem
- Wiem. – przybliżył się do mnie. Milczeliśmy wpatrzeni w siebie. Założył mi powoli włosy, rozwiane przez wiatr za ucho i delikatnie dotknął moich ust. Serce biło mi jak oszalałe. Było cudownie. Gdy oderwaliśmy się od siebie, popatrzyłam mu w oczy i nieśmiało się uśmiechnęłam.
- Mam rozumieć, że zmieniłaś zdanie co do sportowców? – spytał, wyraźnie szczęśliwy. Pokiwałam jedynie głową. Przyciągnął mnie mocno do siebie i pocałował znowu, ale zupełnie inaczej.  Z siłą wpił się w moje usta i już po chwili, pogrążeni byliśmy w namiętnym pocałunku. Wplotłam ręce w jego czarne włosy, a on przytulił mnie mocniej. Przestałam myśleć o otaczającym nas świecie. Liczyła się tylko ta chwila i chciałam, żeby trwała wiecznie.

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział XVI


- A o kim? – spytałam, nie rozumiejąc..
- Pamiętacie tych chłopaków, z którymi wtedy podszedł?
- No tak… jeden miał na imię Damian, a drugi.. – próbowałam sobie przypomnieć
- Wojtek. – powiedziała cicho – No i o niego właśnie chodzi.
- Ale jak to się stało? –  spytała Natka. Lilka westchnęła.
- W tych górach byliśmy z nim i jego dziewczyną – zaczęła – No i sama nie wiem jak to się stało..
- Przespałaś się z nim? – przerwała jej zszokowana.
- Nie, no co ty –odpowiedziała szybko. – Ale całowaliśmy się..
- Seba wie? – spojrzałam na nią.
- Nie, nie powiedziałam mu i czuję się z tym okropnie. – powiedziała cicho. – Ja naprawdę nie chcę go skrzywdzić.
- Jakby nie patrząc już to zrobiłaś – Boże, Natka i to jej wyczucie. Popatrzyłam na nią znacząco. – Ale sądzę, że musisz mu powiedzieć – dodała szybko.
- Powinien wiedzieć. – poparłam ją. – No, ale przecież Wojtek też ma dziewczynę, tak?
- Zerwał z nią, zaraz po tym jak mnie pocałował. – wyznała – Jejku, przecież to jego przyjaciel… Co ja zrobiłam? – spytała sama siebie.
- Lilka, po prostu się zakochałaś. Widocznie Seba nie był tym jedynym. Teraz, najlepiej będzie jak mu powiesz o wszystkim, może zrozumie. – doradziłam jej.
- A co z Wojtkiem? Rozmawialiście o tym? – spytała Natka.
- Powiedział, że on też coś do mnie czuję i dlatego zerwał z Karoliną. Ale z drugiej strony Seba to jego przyjaciel i nie chce go stracić. On też, nie wie co robić.
- Moim zdaniem powinniście mu o tym powiedzieć. Im szybciej tym lepiej. Wytłumaczcie mu, że nie chcieliście go skrzywdzić i że czujecie coś do siebie… – Całe szczęście, że Natka była psychologiem. Umiała jej doradzić. Po jakimś czasie Lilka się zgodziła.
- Zadzwonię do Wojtka – zdecydowała w końcu.
- Ale się porobiło – powiedziała Natka, kończąc kieliszek wina – Wiecie co, to wino jest za słabe. Co powiecie na ploty, przy piwie jak za starych dobrych czasów? – spytała.
- Nie ma sprawy. – zgodziłam się. – Ale ktoś musi lecieć do sklepu. Ten na przeciwko jest otwarty do północy.
- No nie – westchnęła. – Znów mamy się pieprzyć z piwami? Rozumiem, że Natka nie umiała pić wódki jak miała 17 lat, ale teraz masz 25 – powiedziała błagalnym tonem.
- Dobra, idź kup co chcesz. – zgodziła się. Lilka, szybko wyszła z mieszkania.
- Jak było z Zibim? – spytała. Wiedziałam, że nie mogła się doczekać, aż jej wszystko opowiem.
- Fajne. – chciałam się z nią trochę podroczyć.
- Boże – westchnęła. – Opowiadaj!
- Byłam na meczu, potem poszliśmy coś zjeść i przyjechałam do Warszawy. – opowiedziałam w wielkim skrócie.
- No a o czym rozmawialiście? – spytała zainteresowana.
- O wszystkim. – powoli traciła cierpliwość. – A jak ci się układa z Pitem? – od razu zmieniła wyraz twarzy. Lilka w między czasie wróciła.
- Właśnie opowiadajcie co u was. – powiedziała siadając. – Muszę przestać o tym wszystkim myśleć.
- Dzwoniłaś do Wojtka? – spytałam.
- Tak i do Seby zresztą też. Umówiliśmy się jutro w kawiarni. Dobra, nieważne. Co z Pitem? – widać było, że jest jej ciężko, dlatego nie chciałam naciskać. Spojrzałam na Natkę, która siedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jest cudownie. – westchnęła, rozpromieniona. – Pit jest.. – zabrakło jej słów. – Idealny. – dokończyła. – Jest miły, czuły, troskliwy, zabawny i niesamowicie dobrze całuje..
- Jak nie z tej ziemi – dokończyłam.
- Właśnie – potwierdziła. – A co z Zibim? Powiesz coś więcej?
- Jest fajnie, może nie mamy takich wzniesień jak wy, ale my idziemy powoli. – powiedziałam. – Nawet nie wiem, kiedy się z nim znów zobaczę.. Dzisiaj spędziłam z nim niecałe 2 godziny. - skrzywiłam się.
- No tak.. – Natka zrobiła, dziwną minę. Rozmawiałyśmy do późna, zasypiając w salonie.

Oczami Bartka…

Obudziłem się o 10. Cały, wczorajszy wieczór spędziłem z Aśką, było tak jak dawniej. Nie potrzebnie się obawiałem tego, że coś się między nami popsuło. Wydaje mi się, że przetrwamy w związku na odległość. W końcu skończy studia i już zamieszkamy razem. Liczyłem, że Luśka się odezwie, ale nie dawała znaków życia. Miałem do niej zadzwonić wczoraj, ale bałem się, że Aśka znów będzie zazdrosna. Popatrzyłem w bok. Leżała odwrócona plecami i spała w najlepsze. Wstałem powoli i o kulach poszedłem do kuchni. Po kilku sygnałach wreszcie odebrała.
- Słucham – powiedziała zaspanym głosem.
- Obudziłem cię? – nie pomyślałem o tym.
- Nic się nie.. O Boże już 10? – krzyknęła. Nigdy nie spała tak długo, jedynie wtedy, gdy dzień wcześniej piła.
- Widzę, że impreza się udała. – zaśmiałem się.
- Bardzo – westchnęła. - Co u ciebie? Jak z Aśką? – spytała.
- Przyjechała wieczorem, nie rozmawialiśmy jeszcze o poważnych sprawach. Nie chciałem popsuć atmosfery więc nawet nie zaczynałem. – wyznałem szczerze.
- Wiesz, że musisz to zrobić – była najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałem.
- Wiem, wiem.
- A jak kolano, wszystko ok? – spytała.
- Nic się nie zmieniło. A jak z Zi..
- Przepraszam, ale muszę kończyć, ktoś dobija się do drzwi. Zadzwonię.– odpowiedziała szybko i się rozłączyła. Byłem ciekawy jak było na meczu. Widziałem ją na w telewizji, pokazali ja w trakcie transmisji.
- Tutaj jesteś. – powiedziała Asia, wchodząc do kuchni.
- Wstałem wcześniej, chciałem ci zrobić śniadanie, ale nie dałem rady z tymi kulami. – skłamałem.
- Kochany jesteś, ogarnę się i zrobię nam śniadanie.
- Musze z tobą porozmawiać – powiedziałem godzinę później. Siedziałem na kanapie, czytając książkę, a ona przed  laptopem.
- Mhmm – mruknęła.
- Poważnie porozmawiać. – w końcu na mnie popatrzyła.
- O czym? – spytała
- O nas. – westchnąłem. – Posłuchaj, mam wrażenie, że się od siebie oddalamy.
- Słucham? – zdenerwowała się. – Chcesz powiedzieć, że to koniec?
- Nie. – odpowiedziałem szybko. – Nie o to mi chodzi. Po prostu.. gdy rozmawiamy przez telefon, co i tak się rzadko zdarza, wydaje mi się, że w ogóle nie masz dla mnie czasu.
- Bartek, naprawdę mam dużo nauki, a jak znajdę chwilę wolnego, to chce go spędzić z przyjaciółmi. Ale to nie znaczy, że o tobie nie pamiętam. – powiedziała i usiadła koło mnie. – Zależy mi na tobie i mam nadzieje, że przetrwamy czas moich studiów.
- Ja tak samo – przytuliłem ją.
- Może to też dlatego, że się zmieniłeś? – powiedziała cicho.
- To znaczy? – nie wiedziałem, o czym  mówiła.
- Kiedyś byłeś taki… pełen życia – popatrzyła na mnie
- Jak mogę być teraz pełny życia – powiedziałem z naciskiem na dwa ostatnie słowa – skoro mogę już nigdy nie zagrać? – spytałem zszokowany.
- Ja to rozumiem – odpowiedziała szybko – I dlatego sądzę, że wszystko będzie dobrze, jak tylko dowiesz się co z kolanem. – uśmiechnęła się lekko i wróciła przed komputer. Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Co to miało znaczyć? Psuję się między nami przez moje kolano? Myślałem, że powinniśmy się wspierać, a nie oddalać od siebie, gdy jedno z nas ma problemy.
- To nie jest ta twoja rehabilitantka? – spytała, nadal patrząc w ekran. Usiadła koło mnie i podała laptopa, na którym otwarty był jeden z portali typu „ Pudelka”. Zobaczyłem wielki nagłówek „Nowa dziewczyna Bartmana?!”. Pod nim były trzy zdjęcia Zbyszka i Luśki przytulających się, obok trybun. Jak wsiadali do samochodu i ostatnie, jak Zibi całował ją w policzek. Zacząłem czytać tekst ,, Atakujący Reprezentacji Polski i rzeszowskiego klubu Asseco Resovii, Zbigniew Bartman na ostatnim meczu pokazał się z nową dziewczyną! Para po wygranym meczu, udała się do pobliskiej restauracji, świętować zwycięstwo. Kim jest tajemnicza blond piękność, której udało się uwieść jednego z największych przystojniaków polskiej siatkówki?”. Przesunąłem na dół, aby zobaczyć komentarze, nie zaskoczyły mnie..  ‘max ładna’ , ‘ciekawe skąd się znają?’ ,  ‘Pasują do siebie’ , ‘Już jej nienawidzę’. Jednak nie są wyłącznie przyjaciółmi..
- Tak to ona. – odpowiedziałem, oddając Aśce laptopa.

Oczami Luśki..

Kto to może być? Nikt, oprócz dziewczyn nie wie, że wróciłam.  To na pewno listonosz. Przejrzałam się szybko w lustrze, wyglądałam okropnie. Oj tam.. widział mnie już nie raz w takim stanie.
- Cześć – Na progu stał Pit i ku mojemu zdziwieniu, również Zibi.
- O Boże. – wyrwało mi się. Jak ja wyglądałam?! – To znaczy.. wchodźcie zapraszam – wpuściłam ich do domu, chowając się za drzwiami. Zamknęłam szybko. – Wejdźcie do salonu, ja tylko się ogarnę.
- Nie przejmuj się, nawet na kacu wyglądasz ślicznie. – Zibi się wyszczerzył. Czułam, że się rumienie, więc szybko pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i się ogarnęłam. O Boże, wszystkie ciuchy mam w walizce.. Ukryłam twarz w dłoniach, myśląc co tu zrobić. Owinęłam się ręcznikiem i cicho wyszłam z łazienki. Słyszałam jak Natka rozmawia z Pitem w kuchni. Wbiegłam szybko do swojego pokoju. Na łóżku siedział Zibi. Stanęłam jak wryta, trzymając ręcznik, obawiając się tego, że spadnie.
- Przepraszam, nie chciałem im przeszkadzać, a ta druga twoja przyjaciółka jeszcze śpi. – powiedział, równie zawstydzony jak ja. – Natka powiedziała, że mogę tu na ciebie poczekać.
- Ok – odpowiedziałam szybko. – przyszłam tylko po ubrania.
- Chcesz to mogę wyjść.. – wstał.
- Nie, zostań ja się ubiorę i zaraz do ciebie wracam. – powiedziałam wyjmując pierwsze lepsze ciuchy z walizki. Weszłam do łazienki i zaczęłam się śmiać. Nieźle się ten dzień zaczyna. Ubrałam się w białe rurki i kremową bluzkę z rękawkami ¾. Zibi nadal siedział na moim łóżku.
- Jestem – uśmiechnęłam się nieśmiało. – Co ty tutaj robisz? – spytałam
- Natka, wczoraj do mnie dzwoniła jak ty już byłaś.. – zabrakło mu słów. – usypiająca – dokończył – i powiedziała, że bardzo za mną tęsknisz i że chciałabyś mnie zobaczyć. Zaproponowała, żebym zabrał się z Pitem i zrobił Ci niespodziankę, a więc jestem – wyjaśnił. Zabije ją. - Kłamała? – spytał, patrząc na mnie.
- Nie – odpowiedziałam szczerze. – Pamiętam, że coś wspominałam o tym, że zbyt krótko się widzieliśmy. Cieszę się, że przyjechałeś. – uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego.
- Ja też – popatrzył mi w oczy i powoli zbliżał się do mnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi, aż podskoczyłam. Do pokoju weszła Lilka.
- Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – wyraźnie się zawstydziła.
- Nie nic się nie stało – powiedziałam szybko – To jest właśnie Lilka – zwróciłam się do Zbyszka. Wstał i podszedł do niej.
- Zbyszek, miło mi. – wyciągnął rękę.
- Lilka. – odpowiedziała. – Ja już lecę. Spotkamy się później? – spytała.
- Pewnie. Zadzwoń po spotkaniu dobra?
- Jasne, trzymaj kciuki. – widać było, że się stresuje.
- Będzie dobrze. – próbowałam dodać jej otuchy.
- Mam nadzieję – westchnęła -  Natka mówiła, żebyście przyszli do kuchni. – powiedziała i wyszła.
Natka stała przy lodówce, wyglądała tak jakby dopiero wstała, a mimo to Piotrek patrzył na nią jak na dzieło sztuki. Widać było, że są zakochani po uszy..
- Nie masz nic do jedzenia! – powiedziała oburzona, przerywając mi mój zachwyt nimi.
- Po co mi jedzenie, skoro tutaj nie mieszkam? – spytałam. – Pójdę do sklepu i coś kupię.
- Pójdę z tobą – Zibi wstał z krzesła i wyszedł za mną. Wyszliśmy przed blok. Złapał mnie za rękę, obserwując moją reakcję...

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział XV


- O, Zibi cześć – mimowolnie się uśmiechnęłam. Nie chciałam przeszkadzać Bartkowi, więc poszłam do swojego pokoju.
- Co słychać? – spytał.
- Od wczoraj? – zaśmiałam się. – Nic nowego, oprócz tego, że mam zamiar nauczyć się gotować. – odpowiedziałam dumnie.
- Słyszałem, że masz z tym problem.
- Ale to się zmieni – zapewniłam.
- Co robisz w weekend? – spytał.
- Jadę do Warszawy. Do Bartka, przyjeżdża Aśka, nie chce im przeszkadzać. Poza tym ma usztywnione kolano i na razie nie jestem mu potrzebna.
- Świetnie się składa, bo dzwonię z pewną propozycją. – powiedział nieśmiało
- Domyślam się. – uśmiechnęłam się znów
- W piątek o 14:30 gramy mecz i pomyślałem, że może byś przyjechała.. Potem poszlibyśmy coś zjeść.- powiedział niepewnie - Oczywiście to nie byłaby randka – dodał szybko.
- Szkoda – odpowiedziałam, zanim to przemyślałam.
- Szkoda?
- Nie, nie to nie do ciebie – złapałam się za głowę – Oglądam z Bartkiem mecz i drużyna, której kibicowaliśmy właśnie przegrała – skłamałam -  A z kim gracie? – spytałam, chcąc zmienić temat.
- Z Politechniką Warszawską, przyjedziesz?
- W sumie czemu nie, dawno nie byłam na meczu. No to co rezerwuję bilet i widzimy się w piątek? – spytałam.
- O bilet się nie martw, już masz go załatwiony. Myślę, że miejsce ci się spodoba. – powiedział szybko.
- A jak go odbiorę?
- W kasie. Wystarczy, że podasz nazwisko.
- Ok, no to do zobaczenia. – pożegnałam się i rozłączyłam. Znów się uśmiechnęłam. Miałam jeszcze lepszy humor, a myślałam, że to nie możliwe. Co się ze mną dzieje? Wybrałam numer Natki.
- Natalia Różewicz, słucham. – usłyszałam.
- Natka? – spytałam zdezorientowana.
- O Luśka, pomyliłam telefony. – miała dwa, jeden służbowy, a drugi prywatny. – Już nie wiem w co mam ręce włożyć. Nie wiem dlaczego, akurat teraz cała Warszawa potrzebuję psychologa. – powiedziała załamana.
- Oj, a znajdziesz dla mnie trochę czasu w weekend? – spytałam nieśmiało.
- Przyjeżdżasz? – ucieszyła się. – Pewnie, możemy się spotkać w piątek wieczorem, bo w sobotę przyjeżdża Piotrek. Muszę ci tyle opowiedzieć! – powiedziała podekscytowana.
- Tylko ja nie wiem o której będę w Warszawie, bo jadę na mecz do Rzeszowa. – znów się uśmiechnęłam.
- Jedziesz na ten mecz? – spytała załamana jeszcze bardziej.
- No tak, Zibi właśnie dzwonił. A ty będziesz? – zapytałam z nadzieją.
- Nie – westchnęła – Nie mam czasu w piątek mam tylu pacjentów, że nie wiem czy się wyrobię przed 21, a nie mogę ich odwołać. – powiedziała smutno.
- A może.. – zamyśliłam się. – Może byś u mnie spała z Lilką w piątek?  A właśnie.. miałaś z nią jakiś kontakt? Kiedy ona miała wrócić? – spytałam.
-Nie, próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbiera. Myślisz, że cos się mogło stać? Miała wrócić dzisiaj.
- Jest z Sebą, na pewno wszystko ok. Zobaczy, że dzwoniłyśmy i się odezwie.
- W sumie masz rację. Dobra Lusia, muszę kończyć bo pacjent właśnie przyszedł. Jeszcze się zdzwonimy.
- Dobra, do zobaczenia. – pożegnałam się i rozłączyłam. Zapowiadał się bardzo ciekawy weekend. – No to zaczynam – powiedziałam, wchodząc do kuchni.
- Zibi dzwonił? – spytał Bartek.
- Tak, zaprosił mnie na piątkowy mecz. – krzyknęłam.
- I jedziesz? – dodał, dość cicho.
- Pewnie. I tak wyjeżdżam, więc pojadę najpierw do Rzeszowa, a potem do Warszawy. Na co masz ochotę? – zapytałam. Nie mogłam się doczekać, aż zacznę coś gotować!
- Zrób co chcesz. – usłyszałam. Przejrzałam kilka razy książkę kucharską . Wybrałam pierogi z serem i zabrałam się do pracy. Skończyłam po 30 minutach i z dumą patrzyłam na swoje dzieło.
-  Smacznego – powiedziałam, wchodząc do pokoju z dwoma talerzami.
- Nieźle, wyglądają jak pierogi – uśmiechnął się.
- Spróbuj pierwszy. – patrzyłam na niego. Chciałam zobaczyć jego reakcję.
- Dlaczego ja? – spytał, udając przerażonego – Nie wyglądają, na trujące ale.. – zawahał się.
- Jedź! – niecierpliwiłam się
- Hmm, jak na pierwszy raz… niezłe – powiedział, nadal gryząc.
- Fuuj! Tego nie da się jeść – wyplułam od razu. Były jak bezsmakowa guma.
- Jak na pierwszy raz nie jest źle.. – pocieszał mnie.
- Jasne.. – wywróciłam oczami i zabrałam mu talerz. – Jutro spróbuję znowu.
- Naprawdę? – spytał
- Nie bój się, nie będę kazała ci tego jeść.
Tydzień minął strasznie szybko. Oglądaliśmy filmy lub graliśmy w gry planszowe. Wieczorami rozmawialiśmy o siatkówce, kolanie, rehabilitacji i o wielu innych rzeczach. We wtorek dostałam smsa od Lilki „Wróciłam do Warszawy. Przepraszam, że się nie odzywałam. Musimy pogadać.” Umówiłyśmy się, że będzie u mnie z Natką w piątek spać. Nie mogłam się już doczekać. W czwartek wybrałam się na zakupy, wmawiając sobie, że nie robię tego po to, żeby wyglądać ładnie na spotkaniu ze Zbyszkiem. Spakowałam się dzień wcześniej, żeby nie zapomnieć o niczym. W piątek wstałam już o siódmej. Ubrałam się w czarne rurki, kremową, koronkową bluzkę i szpilki tego samego koloru. Pokręciłam jeszcze bardziej, niż zwykle włosy i włożyłam czapkę do kompletu. Do makijażu przyłożyłam się bardziej niż zwykle, przez co mój pobyt w łazience się przedłużył. Zjadłam szybko śniadanie i zostawiłam Bartkowi kartkę „ Nie chciałam Cię budzić. Wracam w niedziele lub poniedziałek” . Nie wiedziałam jeszcze kiedy dokładnie wrócę do Bełchatowa.

Pod halę dojechałam po 4 godzinach, spojrzałam na zegarek była 14.
- Dzień dobry. – przywitałam się z sympatycznie wyglądającą panią w okienku kasy.
- Dzień dobry, słucham. – odpowiedziała uprzejmie.
- Ja miałam tutaj odebrać bilet, Alicja Staszewska. – przedstawiłam się.
- A tak – sprawdziła coś w komputerze. – Proszę, nie musi pani płacić, już zapłacony – powiedziała widząc, że wyciągam portfel.
- Dziękuję – odpowiedziałam i ruszyłam do wejścia. Zatrzymałam się przed sklepem z gadżetami Sovii.  A jakbym kupiła sobie koszulkę? Jak kibicować to kibicować. Weszłam do sklepu i kupiłam pasiaka. Schowałam czapkę, która teraz mi nie pasowała i weszłam na trybuny. Zajęłam miejsce w sektorze D1 i obserwowałam rozgrzewających się chłopaków. Zibi stał z Pitem na drugim końcu boiska. Po pewnym czasie, spojrzał w moją stronę i od razu się uśmiechnął.
- Jesteś – powiedział, cały w skowronkach, podbiegając do mnie.
- Obiecałam, więc jestem – uśmiechnęłam się.
- Ładnie wyglądasz – zmierzył mnie wzrokiem.
- Jak prawdziwy kibic?
- Jeszcze ładniej. – powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
- Dobra, dobra.. – czułam, że się zarumieniłam. – Wracaj do rozgrzewki. Pogadamy po meczu.
- Trzymaj kciuki – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Będę. – Zibi wrócił do Pita i obaj zaczęli się rozgrzewać. Mecz zaczął się krótko po tym. Resovia szybko objęła prowadzenie, a Zbyszek spisywał się świetnie, kończąc większość ataków. Chłopaki wygrali szybko 3:0, a MVP spotkania został Zibi. Gdy tylko cała drużyna mu pogratulowała podbiegł do mnie i mnie przytulił.
- Gratuluję! – powiedziałam, jeszcze w jego ramionach. – Należało ci się. – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję – popatrzył na mnie z uśmiechem. Oczy mu błyszczały. – No to co przebieram się i idziemy świętować? – spytał nadal podekscytowany.
- Pewnie, ale może najpierw – wskazałam oczami na tłum, dziewczyn czekających na niego.
- To może trochę zająć. Poczekasz? – spytał. Bał się chyba, że mu ucieknę.
- Jasne. – odpowiedziałam szybko i usiadłam na trybunach, zdejmując koszulkę i zakładając czapkę. Patrzyłam na te dziewczyny i widziałam siebie i Natkę dawniej. Rozumiałam je doskonale. Po 10 minutach, Zibi przeprosił wszystkie fanki i pobiegł do szatni. Wyszłam przed halę i czekałam koło samochodu.
- Cześć Luśka – usłyszałam za sobą, odwróciłam się i zobaczyłam Igłę i Pita, idących w moim kierunku.
- O hej! – przywitałam się – Gratuluję, świetny mecz. – dodałam z uśmiechem.
- Dzięki – Igła się wyszczerzył. – Czekasz na Zibiego?
- Mhm. Powinien zaraz wyjść. – odpowiedziałam. – Jedziesz jutro do Warszawy? – spytałam Pita.
- Planuje jechać popołudniu. Rozmawiałaś z Natką? – oczy mu zaczęły błyszczeć.
- Wczoraj, a dzisiaj ma u mnie spać z Lilką – powiedziałam. – Ale nie bój się, jutro ją będziesz miał tylko dla siebie – uśmiechnęłam się.
- Miłość – westchnął Igła.
- Krzysiek, chodź już – zawołała jakaś kobieta, przy czarnym samochodzie.
- Wybaczcie, moja miłość mnie wzywa. - powiedział z uśmiechem. – Miło było cię zobaczyć. –  pożegnał się i pobiegł do żony.
- No już jestem – Zibi podszedł do nas.
- To ja uciekam, może się zobaczymy w Warszawie jeszcze. – powiedział Pit. – Na razie.
- To dokąd idziemy? – spytał Zbyszek, gdy zostaliśmy sami.
- Ty coś zaproponuj, ja nie znam okolicy.
- Znam świetną restaurację. – uśmiechnął się – Chodź, tym razem jedziemy moim autem.
- Ok. – nie chciałam się kłócić.
- No to opowiadaj jak ci idzie gotowanie. – nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Hmm.. nie najlepiej, ale się nie poddaję – powiedziałam. Zibi zaczął się śmiać. – Czemu się śmiejesz?
- Słyszałem o gumowych pierogach. – dodał, nadal się śmiejąc.
- Rozmawiałeś z Bartkiem? – tez się zaczęłam śmiać – Ale na następny dzień wyszły lepsze! – szybko się usprawiedliwiłam. – Co prawda nie nadawały się jeszcze do jedzenia, ale przynajmniej miały jakiś smak. – dodałam, już ciszej. Nie przestawał się śmiać. – Wiem, że nie mam za grosz talentu kulinarnego, ale no trudno, nikt nie jest idealny. – powiedziałam, mając nadzieję, że przestanie już. Poskutkowało.  Dojechaliśmy do restauracji. Wystrój był przepiękny. Dominował beż połączony z bielą, czułam się jak w pałacu.
- Wow – powiedziałam. Nie mogłam ukryć, tego jakie wrażenie na mnie wywarła ta restauracja.
- Wiem – odpowiedział Zibi, odsuwając mi krzesło. - Mówiłem Ci już, że pięknie wyglądasz? – spytał udając, że nie pamięta.
- Coś wspomniałeś. – uśmiechnęłam się.
- Jak podobał Ci się mecz?
- Bardzo. Chociaż… nie bierz tego do siebie, ale byłam na ciekawszych. Wygraliście bez problemu, więc nie było wielkich emocji. – powiedziałam szczerze.
- Też grałem w ciekawszych, ale zdobyliśmy łatwo 3 punkty, więc nie narzekam. – uśmiechnął się.
- Z kim gracie następny mecz? – spytałam.
- Z ZAKSĄ, jeśli wygramy to będziemy pierwsi w tabeli. - Przyszła kelnerka, zamówiliśmy jedzenie i wróciliśmy do rozmowy.
- Co tam u Natki?
- Rewelacyjnie. To znaczy mówiła, że ma strasznie dużo pracy, ale odkąd poznała Pita, chodzi cały czas uśmiechnięta. – Już sobie wyobrażam dzisiejszą noc.
- Pit tak samo, zupełnie inny człowiek. Jakby mógł to ze szczęścia fruwał by nad ziemią. Buzia mu się nie zamyka, ciągle o niej mówi. – powiedział, ze śmiechem.
- Pasują do siebie. – uśmiechnęłam się. – A co u ciebie? – spytałam.
- Od weekendu tylko treningi. Ale pocieszałem się tym, że cię zobaczę. – znów czułam, że się rumienie.
- Aż tak bardzo się stęskniłeś? – spytałam, nabierając odwagi.
- Nawet nie wiesz jak – popatrzył mi w oczy i cała odwaga się ulotniła. – Zmieniłaś zdanie o sportowcach?
- Może.. – odpowiedziałam tajemniczo. Kelnerka, przyniosła nam zamówienia. Zibi uśmiechnął się zadowolony.
- To co będziesz robić w Warszawie? – spytał.
- Planuję spędzić trochę czasu z Lilką. Dawno jej nie widziałam, a z tego co wiem, to coś jest nie tak.
- Więc dzisiaj babski wieczór? Plotki i te sprawy? – uśmiechnął się
- Dokładnie, brakowało mi tego. Z Bartkiem też plotkujemy, ale nie jest w stanie zastąpić mi dziewczyn.
- A co u niego? – spytał. Zaczęłam opowiadać mu o kolanie, Aście i wszystkim związanym z naszym wspólnym mieszkaniem.
- Boże.. – spojrzałam na zegarek. – Musze się zbierać.
- Zdecydowanie za krótko byłaś. – stwierdził, gdy wychodziliśmy. – Musisz koniecznie jeszcze kiedyś mnie odwiedzić.
- Jeśli mnie zaprosisz – odpowiedziałam z uśmiechem. Odwiózł mnie pod halę, gdzie zostawiłam samochód.
- Bardzo miło mi się z tobą rozmawiało. – powiedziałam, na pożegnanie.
- Mi z tobą też. – Patrzył mi w oczy, po czym pocałował mnie w policzek. – Do zobaczenia.
- Pa – uśmiechnęłam się i wsiadłam do auta. Zibi jeszcze stał, oparty o swój samochód i patrzył jak odjeżdżam. Gdy zniknął mi z pola widzenia wzięłam głęboki oddech. Wow. Starałam się o nim nie myśleć, ale nie mogłam się powstrzymać. Dojechałam pod mój blok, koło 22. W oknie już się świeciło. No tak, dziewczyny miały klucz. Weszłam z walizką do mieszkania. W salonie, siedziała Natka i rozmawiała z kimś przez telefon.
- Musze kończyć, Luśka właśnie przyszła. – powiedziała do kogoś. – Do zobaczenia jutro. – pożegnała się z wielkim uśmiechem. No tak, czyli Piotrek. – Cześć – przywitała się ze mną.
- Cześć, Lilki jeszcze nie ma? – spytałam, rozglądając się po mieszkaniu.
- Nie. – odpowiedziała. Zaraz po tym, ktoś wszedł do domu.
- Cześć – powiedziała smutno.
- Cześć – przywitałam się z nią. Nie widziałam jej tak długo, że od razu ją przytuliłam.
- Co się stało? – spytałam, gdy siadłyśmy na kanapie.
- Zakochałam się – powiedziała cicho.
- Jejku, ale super – Natka, aż podskoczyła z radości. – Więc z Sebą to już tak na poważnie?
- Nie mówię o Sebie…

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XIV



- O czym? – zapytał. – Natka nie pojechała i chce z nami zamieszkać? – spytał z uśmiechem. – Ja nie mam nic przeciwko. – zaśmiał się.
- Nie, nie.. Pojechała. Chciałam porozmawiać o twoim kolanie. – powiedziałam,  obserwując jego reakcję.
- Co z nim? – spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Bo..  – odwagi, pomyślałam. – Pamiętasz jak pytałeś mnie co będzie jeśli zdejmą ci gips, a z kolanem nie będzie lepiej? – spytałam. – Okłamałam cię mówiąc, że nie wiem. – wyrzuciłam to z siebie, nie czekając na odpowiedź.
- Wiem. – popatrzył, na mnie smutno.
- Wiesz? – tego się nie spodziewałam.
- Tak wiem, że kłamałaś i wiem co będzie, jeśli rzeczywiście z kolanem nie będzie lepiej. Nie jestem ślepy. Widziałem, że doktor nie chce mi tego powiedzieć, a potem jeszcze to twoje zachowanie w samochodzie. Jak tylko wróciliśmy poczytałem o tym w internecie i wiem wszystko. – widać było, że to przeżywa, ale nie chce nic pokazać. – Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
- Nie chciałam ci w ogóle mówić. – przyznałam. – Ale Natka mi uświadomiła, że powinieneś wiedzieć. – powiedziałam ze spuszczoną głową. -  A dopiero teraz, bo nie chciałam ci popsuć weekendu z chłopakami. Przepraszam, nie chciałam, żebyś się zamartwiał. To nie jest nic pewnego. – powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Rozumiem, że bałaś się mojej reakcji. Nie masz za co przepraszać. – powiedział z uśmiechem.
- Mam bo powinnam ci powiedzieć od razu. - dopiero teraz sobie to uświadomiłam. -  Jestem twoją rehabilitantką, mam obowiązek mówić ci o takich rzeczach, to moja praca. A gdyby nie Natka nadal bym to przed tobą ukrywała. – wbiłam wzrok w ścianę.
- Luśka wiesz dobrze, że nie jesteś już tylko moją rehabilitantką, ale też przyjaciółką. Nie bój się nie zwolnię cię. – uśmiechnął się.
- A jak się w ogóle trzymasz? – spytałam z przejęciem.
- Staram się o tym nie myśleć, ale to jest trudne. Często nie mogę spać w nocy. Nie chcę się zadręczać, bo jeszcze nic nie jest pewne. Na razie regularnie robię te ćwiczenia, które mi pokazałaś, cały czas nogę trzymam w górze. Jedno wiem na pewno, nie poddam się, choćby nawet z kolanem nie było lepiej. – powiedział z pewnością w głosie. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Spodziewałam się innej reakcji.. – odpowiedziałam zaskoczona. Nie mogłam w to uwierzyć, sądziłam, że się załamie.
- Wiem, czego się spodziewałaś. Ja chyba jeszcze nie dopuszczam tej myśli do siebie. – powiedział, patrząc w okno.
- Pamiętaj, że nawet jeśli nie będzie lepiej to i tak będziemy ćwiczyć, nie odpuścimy. – złapałam go za rękę i się uśmiechnęłam.
- Luśka.. – westchnął -  Ja naprawdę nie wymagam od ciebie tego, żebyś tu zostawała jeśli okażę się, że z nogą jest źle – powiedział smutno. – Rozumiem, że chcesz się rozwijać, a przy mnie i przy moim kolanie, które może już nigdy nie wrócić do normalnego funkcjonowania, nie będzie to możliwe.
- Przestań – powiedziałam szybko –  A w ogóle, człowieku jeszcze nic nie wiadomo z kolanem może być wszystko dobrze.
- Wiem, wiem – odpowiedział z uśmiechem. – Wiesz co myślę, że trener powinien o tym wiedzieć.
- Rzeczywiście, nie pomyślałam o tym.. Mam mu to powiedzieć?
- Wydaje mi się, ze ty mu to lepiej wyjaśnisz.
- Dobra, zadzwonię do niego i się z nim umówię. A może ty masz jakieś pytania? – spytałam niepewnie.
- Nie, chyba wystarczy mi na razie to co wiem – odpowiedział.
- Ok, to co robimy? – spytałam
- Zjemy coś? Umieram z głodu.. – powiedział
- Jejku.. Zapomniałam, że nie możesz wstawać .. Na co masz ochotę? – spytałam.
- Ochotę to ja mam na kurczaka, ale boję się o moją kuchnie, więc zadowolę się kanapkami.
- No wiesz.. – zaczęłam się śmiać. – Mam pomysł, jeśli wytrzymasz to skoczę do tej restauracji obok i wezmę ci coś na wynos, dasz rade? - spytałam
- Nie mam wyjścia. – uśmiechnął się.
- Zaraz wracam. – powiedziałam i wyszłam szybko z domu.

Oczami Bartka…

- Już jestem. – usłyszałem Luśkę, która właśnie otworzyła drzwi.
- Kupiłaś? – spytałem. Byłem tak głodny, że zjadłbym dosłownie wszystko.
- Tak, poczekaj nałożę ci – krzyknęła już z kuchni. – Smacznego. – weszła do pokoju z wielkim talerzem.
- A ty nie jesz?
- Jem, kupiłam sobie sałatkę – odpowiedziała, po czym znów wyszła. .
- Może coś obejrzymy? – spytałem, bo nie mogłem wymyślić nic ciekawszego.
- Szczerze mówiąc mam dość filmów po tym weekendzie – powiedziała. – Zagrajmy w coś. – zaproponowała.
- Ok. Tam w moim pokoju są gry planszowe i karty, wybierz coś – krzyknąłem. Po kilku minutach weszła obładowana pudelkami.
- Nie mogłam się zdecydować – powiedziała, siadając obok.
- Eurobiznes?
- Może być – odpowiedziałem z uśmiechem. Graliśmy dwie godziny, oczywiście wygrałem. W co jak w co, ale w tym byłem mistrzem.
- Dlaczego ja zawsze w to przegrywam? – spytała oburzona.
- A dlaczego ja zawsze wygrywam?
- Założę się, że oszukujesz.
- Ja mam po prostu talent. – wyszczerzyłem się.
- Jasne, idę się kąpać – powiedziała, wstając.
- A ja chyba zadzwonię w końcu do Aśki.. – na sama myśl, serce zaczynało mi bić szybciej.
- Powodzenia – uśmiechnęła się i weszła do łazienki.
Dobra, weź się w garść. Powiesz jej, że chcesz porozmawiać i czy nie mogłaby przyjechać. Na pewno też się stęskniła, przecież tyle czasu się nie widzieliśmy. Wybrałem jej numer i wziąłem głęboki oddech.
- Słucham? – usłyszałem jej głos.
- Cześć – powiedziałem niepewnie
- O cześć, skarbie. Właśnie miałam do ciebie dzwonić. – jakoś w to wątpiłem..
- Co słychać? – zapytałem.
- A wszystko dobrze, ale z nauką już powoli nie wyrabiam. Byle do weekendu. – westchnęła.
- Dzwonie właśnie w sprawie weekendu, może przyjechałabyś do mnie? – spytałem niepewnie.
- Wiesz co.. w sumie ok. – odpowiedziała po chwili zastanowienia. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 
- Naprawdę? W końcu spędzimy trochę czasu razem.
- Ta twoja rehabilitantka nadal u ciebie mieszka? – spytała.
- No tak.. – odpowiedziałem, nie wiedząc dlaczego pyta.
- Więc spędzimy weekend w trójkę, a nie razem.. – powiedziała naburmuszona. O co jej chodzi z tą Luśką, przecież jej mówiłem, że może mi ufać.
- Rozmawialiśmy już o tym. – powiedziałem, lekko zdenerwowany.
- Wiem, wiem.. ona musi tam być.. Dobra, przyjadę w piątek. Jeszcze się odezwę, a teraz muszę wracać do nauki. Do zobaczenia. Kocham Cię. – pożegnała się szybko i rozłączyła. Nie wiem co się z nią dzieje, wydaje mi się, że jej w ogóle już nie obchodzę. Nawet nie spytała, co z kolanem. Niech już będzie ten weekend. Może jak się spotkamy to będzie w końcu normalnie.
- No i jak? – spytała Luśka wychodząc z łazienki i siadając na fotelu. Ubrana była w krótkie różowe spodenki w czarną kratkę i bokserkę pod kolor kratki.
- Nowa piżama? – pierwszy raz w niej była.
- Nie, stara jak świat. Inne są w praniu. Rozmawiałeś z Asią? – nie odpuszczała.
- Tak, dzwoniłem do niej. Przyjedzie do mnie na weekend, nie masz nic przeciwko? – wolałem się upewnić.
- Bartek, po raz kolejny ci powtarzam, że to twój dom i nie musisz mnie pytać o pozwolenie. –  uśmiechnęła się. – Wiesz co – powiedziała, zastanawiając się nad czymś. – Nie chce wam przeszkadzać..
- Nie będziesz nam przeszkadzać. – przerwałem jej szybko. Popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- Będę. – odpowiedziała stanowczo. – Tak sobie teraz pomyślałam, że i tak na razie nie jestem ci tu potrzebna, więc na weekend pojadę do Warszawy. Ja się spotkam ze znajomymi, może odwiedzę rodziców, a wy spędzicie trochę czasu tylko we dwójkę.
- Naprawdę nie musisz tego robić.
- Ale chcę – uśmiechnęła się. – Dawno nie widziałam Lilki, nie odbiera moich telefonów, więc i tak musiałabym jechać, bo nie wiem co się dzieje.
- No jak chcesz, ale wiedz, że nie musisz tego robić. – zapewniłem. – A co z Zibim? – przypomniałem sobie o tym dopiero teraz. Zarumieniła się i uśmiechnęła.
- Nic, a co ma być? – spytała, nie patrząc mi w oczy.
- Z tego co widziałem to się zbliżyliście – nie odpuszczałem.
- Lubię go. – odpowiedziała krótko. – Dobra, idę dzwonić do trenera i coś przeczytam, bo widzę, że wchodzimy na krępujące dla mnie tematy. – powiedziała wstając.
- Będzie coś więcej z tego? – nie wiem dlaczego, tak bardzo chciałem się upewnić, że są tylko przyjaciółmi.
- Jak będzie to dowiesz się pierwszy. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Odrzucałem od siebie myśl, że ona i Zibi mogli by być razem. Widziałem jak na nią patrzył. On na pewno chciałby czegoś więcej. A ona? Dlaczego w ogóle mnie to obchodzi.. Jest wolna niech spotyka się z kim chce. Mimo to, ich widok razem nadal nie chciał mi wyjść z głowy…

Oczami Luśki…
Wstałam o 10, bo wczoraj nie mogłam oderwać się od książki. Niesamowite jak ludzie potrafią pisać. Ja miałam z tym ogromny problem, moja wyobraźnia widząc kartkę papieru, zawsze odmawiała mi posłuszeństwa. Bartek, oczywiście jeszcze spał. Ubrałam się w kremową spódnice w różowe kwiaty, białą prostą bluzkę i marynarkę pod kolor kwiatów. Zrobiłam jajecznicę i czekałam, aż Bartek się obudzi.
- No dzień dobry. – przywitałam się, gdy szedł do łazienki
- Cześć – powiedział, zaspanym głosem.
- Zrobiłam jajecznice, pośpiesz się bo będziesz jadł zimną. – krzyknęłam, żeby usłyszał mnie w łazience. – Jak ty tak długo możesz spać?
- Nie wyspałem się. – odpowiedział krótko. Domyśliłam się, że nie mógł spać, przez myśl o kolanie. Zjedliśmy śniadanie, pozmywałam i poszłam się pomalować. Nie chciało mi się robić nic z włosami, więc zostawiłam je w spokoju. O 14 wyszłam z domu i pojechałam na spotkanie. 20 minut później byłam już pod halą. Weszłam i zobaczyłam, że chłopaki ćwiczą zagrywkę.
- O witam. – podeszłam do trenera.
- Dzień dobry – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Poczeka pani chwilkę? – zapytał uprzejmie.
- Jasne, nie ma problemu. – odpowiedziałam. Poszedł, dać jakieś wskazówki Zatiemu, odnośnie przyjęcia.
- Cześć blondyna. – podbiegł do mnie Winiar. – Co ty tutaj robisz?
- Muszę pogadać z trenerem o Bartku.
- Stało się coś? – spytał. Zawahałam się nie wiedząc jak to właściwie ująć. – Czyli coś się stało. – wywnioskował, widząc moje zachowanie. – Poczekasz na mnie, za pół godziny kończymy, a potem skoczymy na jakąś kawę, co?
- Ok – zgodziłam się. Rozmowa nie trwała długo. Tak jak się spodziewałam, trener Nawrocki był w szoku, gdy się dowiedział. Wytłumaczyłam mu jednak, że to nic pewnego i że wszystko okażę się dopiero za 2 tygodnie. Usiadłam na trybunach, czekając na Michała. Widać było, że chłopaki są w świetnej formie. Po 10 minutach Winiar pobiegł do szatni się przebrać.
- No to co, idziemy? – spytał zdyszany.
- Jasne. – odpowiedziałam. Wyszliśmy na parking.
- Gdzie właściwie idziemy?
- Tutaj, za rogiem jest taka mała kawiarnia. – wskazał palcem. Doszliśmy tam pieszo. Zajęliśmy stolik, przy oknie i zamówiliśmy dwie kawy. Powiedziałam mu wszystko co sama wiedziałam. On również był w wielkim szoku.
- Ale to nie jest pewne. Nikt tak naprawdę nie wie co będzie za dwa tygodnie.
- Jak tylko się dowiecie, to od razu dajcie znać. – poprosił.
- Ok, nie ma sprawy. – obiecałam.
- Cały czas w domu siedzicie? – spytał, gdy wracaliśmy na parking.
- No teraz tak. W weekend do Bartka przyjeżdża Aśka, a ja im nie chce przeszkadzać, więc pojadę do Warszawy.
- Możesz się u nas zatrzymać. Dagmara na pewno nie będzie miała nic przeciwko. – zaproponował.
- Nie, już dawno chciałam jechać, a teraz mam możliwość. – odpowiedziałam, szybko.
- Pamiętaj, że jak coś to wystarczy zadzwonić. – powiedział z uśmiechem.
- Będę pamiętać. Do zobaczenia. – pożegnałam się.
Wstąpiłam jeszcze do sklepu po zakupy. Obładowana torbami weszłam do mieszkania.
- Jestem – krzyknęłam.
- Co tak długo? – spytał Bartek.
- Byłam z Winiarem na kawie. Patrz co kupiłam. – pokazałam mu książkę kucharską. – Nauczę się gotować - powiedziałam, podekscytowana
- W mojej kuchni? – spytał, udając przerażonego.
- Nie bój się, nic ci z nią nie zrobię.. Mam nadzieję. – powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Poczułam wibrację w kieszeni. Odebrałam szybko komórkę.
- Cześć. – usłyszałam głos Zibiego.

_____
W niecały miesiąc ponad 1000 wyświetleń ! Dziękuję! :)