niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział X



Wyszliśmy z hali, byłam tak wkurzona na Bartka, że nawet się nie odzywałam.
- Luśka wiem, że jesteś zła. To było nie rozsądne z mojej strony, powinienem był ci powiedzieć od razu, że boli.
- Tak, powinieneś i to nie ze względu na mnie, tylko na samego siebie - powiedziałam zdenerwowana.-  Myślałam, że chcesz jak najszybciej wrócić na boisko, ale widocznie się pomyliłam.
- Chcę! Właśnie dlatego nic nie mówiłem, chciałem jak najszybciej skończyć rehabilitację i wrócić do treningów. - próbował się usprawiedliwić.
- Jak niby chciałeś to zrobić z bolącym kolanem? - krzyknęłam.
- Luśka, ludzie patrzą. - upomniała mnie cicho Natka, bojąc się, że jej też się oberwie.
- Nie wiem - powiedział, chyba dopiero teraz dotarło do niego co zrobił. W milczeniu wsiedliśmy do samochodu.
- Może podrzucę cię do galerii? Musisz sobie  kupić kilka ciuchów, a ja wątpię, że znajdę dzisiaj czas na zakupy. - zaproponowałam Natce.
- Nie ma sprawy. - Podwiozłam ją pod centrum handlowe i pojechałam z Bartkiem do jego lekarza. Nie musieliśmy długo czekać, od razu zrobiono mu wszystkie badania.
- Nadal jesteś na mnie zła? - spytał, gdy czekaliśmy na wyniki. Nie odpowiedziałam nic, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego jak ciężko ma uszkodzone kolano? Jak można być tak nieodpowiedzialnym? - Luśka, przepraszam. - powiedział z miną szczeniaka.
- Proszę wejść - zawołał nas lekarz.
- I co z jego kolanem? - spytałam.
- Cóż, zdjęliśmy mu za szybko gips, okazuję się, że jego kolano jest w gorszym stanie, niż się tego spodziewaliśmy.
- Przecież zrobiliście mu badania, po zdjęciu usztywnienia. - powiedziałam, nie rozumiejąc. - Nie widzieliście, że jest na to za wcześnie? - spytałam, oskarżycielskim tonem.
- Myśleliśmy, że rehabilitacja pomoże - powiedział, lekko zawstydzony.
- Ale nie pomogła! - krzyknęłam.
- Spokojnie. - Bartek, złapał mnie za rękę.
- I co teraz? - spytałam już spokojniej.
- Założymy mu znów gips, na dwa tygodnie.
- A co będzie, jeśli zdejmiecie mi go, a  nie będzie lepiej? - zapytał Bartek
- Nie chcemy spekulować, na razie usztywnimy nogę i zobaczymy co dalej. - odpowiedział, wymijająco doktor. Ja  wiedziałam, co będzie dalej, jednak nie chciałam dopuszczać, do siebie takiej myśli.

- To moja wina. - wyrzucił z siebie, gdy wracaliśmy do domu.
- Niby czemu?
- Gdybym powiedział wcześniej.. może byłoby inaczej, może dało by się coś zrobić.
- Nie byłoby inaczej, to nie twoja wina. Teraz po prostu rehabilitacja, będzie trwać dłużej.
- Słuchaj, jeśli chcesz zrezygnować to nie ma sprawy. 
- Nie wygłupiaj się, nie zostawię Cię teraz. - powiedziałam. Czułam na sobie jego wzrok, ale uparcie patrzyłam przed siebie. W oczach pojawiły mi się łzy, zagryzłam wargi, marząc o tym, żeby jak najszybciej być w domu. Po drodze odebraliśmy Natkę, obładowaną torbami.
- No i co powiedział lekarz? - spytała z przejęciem.
- Na razie usztywnili mi nogę na dwa tygodnie. Jak mi zdejmą to zobaczymy co dalej - odpowiedział jej Bartek.
- Ale wszystko będzie dobrze?
- Nie wiem. Luśka - zwrócił się do mnie. - A co jeśli zdejmą mi gips i nie będzie lepiej? - tego pytania bałam się najbardziej. Nie spodziewałam się, że tak szybko padnie.
- Nie wiem, może włożą ci znów w gips. - po raz pierwszy go okłamałam i czułam się z tym strasznie. Kątem oka, zauważyłam, że Natka na mnie podejrzliwie patrzy. Nikt nic więcej nie powiedział. W milczeniu wracaliśmy do domu. Gdy dotarliśmy, od razu weszłam do łazienki. Nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. To nie może się tak skończyć. On jest świetnym siatkarzem, to nie byłoby fair. Złapałam się za głowę, co się ze mną dzieje? Czemu, aż tak mi zależy? Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Długo jeszcze? Musze do toalety. - powiedziała Natka.
- Już, już - odpowiedziałam, ocierając łzy. Wyszłam, starając się nie pokazywać jej swojej twarzy. Nie udało się, spojrzała na mnie pytający wzrokiem.
- Później - szepnęłam, bo Bartek właśnie szedł do kuchni. Wzięłam głęboki oddech i poszłam za nim. - Chcesz coś do jedzenia? - zapytałam, siląc się na jak najbardziej normalny ton.
- Płakałaś? 
- Nie, coś mi wpadło do oka i wyjmowałam. - kolejne kłamstwo. - No to co, chcesz coś do jedzenia?
- Jakbyś mogła zrobić mi jajecznice to byłoby super. - powiedział z uśmiechem.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam i zabrałam się za smażenie. - Trzeba zadzwonić do Winiara, że nie przyjdziemy. Od tej pory leżysz z nogą w górze, a wstajesz tylko do łazienki rozumiesz? - spytałam, tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
- Tak jest - odpowiedział, śmiejąc się. - Szkoda, że nie możemy iść do niego, zapowiadał się fajny wieczór.
- Twoje kolano jest ważniejsze.
- Wiem, wiem.. Ej - krzyknął - A jakbyśmy ich zaprosili tutaj? Nie musiałbym wstawać, a spotkalibyśmy się wszyscy - spytał, podekscytowany.
- No w sumie czemu nie.. Zadzwonię do Winiara i pogadam z nim, no chyba, że ty chcesz zadzwonić - powiedziałam.
- Nie, nie spoko ty zadzwoń.
- Co tak ładnie pachnie? - spytała Natka, wchodząc do kuchni.
- Luśka robi jajecznice.
- O dla mnie też? - spytała z nadzieją.
- Starczy dla wszystkich. - odpowiedziałam, nakładając jedzenie na talerze. Rozmawialiśmy o pracy Natki, to znaczy oni rozmawiali, ja byłam myślami, zupełnie gdzie indziej. Po kolacji,  wzięłam długi prysznic i siedząc już wygodnie w łóżku zadzwoniłam do Winiara.
- No cześć blondyna - usłyszałam. Cały Winiar.
- Cześć. - przywitałam się.
- Oj, coś się stało. - powiedział, podejrzliwym tonem.
- Nie będzie nas na tym grillu.
- Co? Czemu? To ma coś wspólnego z tym, że tak szybko wyszliście dzisiaj z treningu?
- Tak, pojechaliśmy do lekarza, bo Bartek dopiero wtedy przyznał mi się do tego, że boli go kolano podczas ćwiczeń.
- No co za głąb - przerwał mi.
- No i okazało się, że miał za szybko zdjęty gips i że z kolanem jest gorzej, niż myśleli na początku. Usztywnili mu znowu nogę, na dwa tygodnie. Nie chcę, żeby się nie potrzebnie nadwyrężał.
- Rozumiem, pewnie. - odpowiedział ze smutkiem.
- Ale mamy pewien pomysł - powiedziałam. - Może wpadlibyście do nas? Zrobiłabym z Natką coś do jedzenia, posiedzielibyśmy, pogadali. Co ty na to? - spytałam.
- Mi pasuję, dam znać chłopakom, ale oni też się na pewno zgodzą.
- To co jutro o 19 u nas?
- Ok - dodał wyraźnie ucieszony, że jednak impreza się odbędzie.
- No to do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam. Opadłam na poduszki, gdy nagle Natka zapukała i uchyliła drzwi do pokoju.
- Możemy pogadać?
- Pewnie, wchodź. - No to już po spaniu.
- Powiesz mi co się stało? Dlaczego płakałaś w łazience? Z Bartkiem coś nie tak? - zapytała.
- Natka, nic nie wiadomo jeszcze. Zdejmą mu gips, to wtedy zobaczymy, czy wszystko ok. - powiedziałam wymijająco.
- Wiem dobrze, kiedy kłamiesz. A na pewno nie odpowiedziałaś szczerze Bartkowi w samochodzie. Wiesz, co będzie jeśli po zdjęciu gipsu z jego kolanem nie będzie lepiej? - spytała żądając odpowiedzi. Skinęłam jedynie głową. - Powiesz mi? - Łzy znów pojawiły mi się w oczach.
- Natka, jeśli gips nie pomoże, to Bartek już nigdy nie wróci na boisko..

2 komentarze:

  1. Kolejny świetny rozdział :) Już nie mogę doczekać się kolejnego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam twoj blog <3
    i tez czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń