piątek, 8 lutego 2013

Rozdział VII

- Co ty tutaj robisz? – spytałam zaskoczona.
- To ja was zostawię. – powiedział Bartek i zamknął się w swoim pokoju.
- Wiem, że jest już późno, ale dopiero teraz zebrałem się na odwagę. Wsiadłem w samochód i przyjechałem. – widać było, że się denerwuję – Możemy pogadać? – zapytał.
- Ok, wejdź – weszliśmy do mojego pokoju, siadłam na łóżku, a on stał nade mną ze spuszczoną głową. – Słucham. 
- Chciałem cię przeprosić.. Wiem, że zachowałem się jak idiota, nie powinienem się tak unosić. – powiedział jednym tchem.
- Masz rację, nie powinieneś. Piotrek słuchaj.. – westchnęłam – Kocham Cię, ale jedynie jako przyjaciela. Nie mogę tego zmienić, przykro mi. Potrafisz to zaakceptować? – spytałam, patrząc na to jak cierpi.
- A mam inne wyjście? Chciałbym, żeby było jak dawniej ale.. – coś wyraźnie nie chciało mu przejść przez gardło – Luśka.. nie wyobrażam sobie tego.. nie potrafię udawać, że nic do Ciebie nie czuje. – powiedział ze smutkiem w głosie – Sama wiesz, że nigdy już nie będzie tak samo.
- Wiem. – powiedziałam, ze łzami w oczach.
- Nie kontaktujmy się ze sobą, przez jakiś czas. – wyrzucił to z siebie, łamiącym się głosem.
- Piotrek.. Nie chcę cię stracić – powiedziałam i szybko otarłam łzy.
- Wiem ja Ciebie też – przytulił mnie – Zrozum, że tak będzie lepiej. Nie urywamy kontaktu, na zawsze. Po prostu, musze się odkochać, znaleźć sobie kogoś innego. – próbował przekonać sam siebie.
- Rozumiem – powiedziałam, patrząc mu w oczy – mam nadzieję, że znajdziesz kogoś wyjątkowego. – szczerze mu tego życzyłam.
- Ja też. – uśmiechnął się smutno. – Będę się zbierał, 2 godziny jazdy przede mną. No to do zobaczenia – powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia – patrzyłam jak wychodzi. W tym momencie przestałam wierzyć w to, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa. W drzwiach stanął Bartek, nie wiedząc, czy wejść, czy nie.
- Co się stało? Co to był za chłopak? – spytał, gdy zobaczył jak ocieram łzy.
- Straciłam przyjaciela.. – powiedziałam i rozpłakałam się znowu.
- Luśka, wszystko będzie dobrze, zobaczysz, jeszcze się pogodzicie – siadł na łóżku i przytulił mnie. – pokłóciliście się? – spytał z przejęciem
- Nie, po prostu powiedziałam mu, że nie odwzajemniam jego uczuć –przytulił mnie jeszcze mocniej - Dopóki sobie tego nie poukłada i nie znajdzie kogoś, nie będziemy utrzymywać kontaktu.
- Widzisz? Kiedyś znów będziecie się przyjaźnić, musisz poczekać. A teraz idź spać, jutro wielki dzień – uśmiechnął się i wyszedł.
Bartek miał rację, to nie koniec. Musimy po prostu zrobić sobie przerwę, w końcu się przecież odkocha i znajdzie kogoś, kto na niego zasługuję. Tak, urwanie kontaktu to najlepsze z możliwych rozwiązań.. Przynajmniej, będzie mniej cierpiał. Poszłam się kąpać, a gdy próbowałam zasnąć, cały czas przekonywałam się, że tak będzie lepiej.

Śniło mi się, że Piotrek poznał dziewczynę, byli ze sobą bardzo szczęśliwi, a my znów zaczęliśmy się przyjaźnić. Wszystko, było tak jak dawniej. Obudziłam się w bardzo dobrym nastroju. Hmm.. w co się dzisiaj ubrać? Zawsze miałam ten sam problem. Założyłam białą, luźną sukienkę do połowy uda i  ciemno różową marynarkę. Bartek jeszcze spał, więc zrobiłam nam jajecznicę i poszłam go obudzić. Zapukałam, cisza… uchyliłam lekko drzwi i zobaczyłam, że śpi w najlepsze.
- Pobudka – powiedziałam. Nic.
- WSTAWAJ – krzyknęłam. Reakcja była natychmiastowa. Bartek zerwał się przestraszony.
- Co jest? – zapytał zaspanym głosem.
- Masz 5 min, żeby się ogarnąć. Czekam w kuchni ze śniadaniem, jesz i wychodzimy, zrozumiano? – spytałam.
- Tak, tak – odpowiedział i padł na poduszki.
- 5 minut! – krzyknęłam zamykając drzwi. Oczywiście wstał dużo później, przez co spóźniliśmy się na umówione spotkanie.
Wizyta u lekarza, przebiegła bez większych niespodzianek. Doktor, zdjął Bartkowi gips z nogi i zalecił rehabilitację. Po drodze, kupiliśmy sobie obiad na wynos.
- Gotowy? – zapytałam. Mieliśmy zacząć właśnie ćwiczenia.
- Będzie bolało? – zapytał, lekko przerażony.
- Czyżby wielki Bartek Kurek, jeden z najlepszych siatkarzy w Polsce się bał? – zapytałam z drwiącym uśmiechem.
- Nie boję się. Po prostu, chciałbym wiedzieć co mnie czeka – powiedział, nie patrząc mi w oczy.
- Może lekko zaboleć, nie ruszałeś nogą od dłuższego czasu. Zaczniemy od powolnego rozciągania mięśni.
- Ok, oddaje się w twoje ręce. – powiedział.
- Dobra, teraz spróbujemy lekko zgiąć kolano, dobra? – zapytałam, po 15 minutach.
- Ok – powiedział przerażony.
- Wiesz – udałam, że nad czymś myślę – Może dać ci coś do buzi, żebyś zagryzł? – spytałam.
- C-co? – zająkał się.
- Żartuję, jeśli zacznie cię boleć to powiedz.
- Bardzo śmieszne – powiedział, oddychając już normalnie.
Kolejny tydzień minął nam szybko, większość dnia zajmowała rehabilitacja. To niesamowite, jak szybko zdążyliśmy się ze sobą zżyć. Z każdym dniem, dowiadywaliśmy się coraz więcej o sobie. W czwartek, jak co wieczór oglądałam z Bartkiem film, gdy nagle zadzwonił telefon.
- Cześć - usłyszałam, męski głos.
- Cześć - powiedziałam nie pewnie.
- Nie wiem czy mnie pamiętasz, Adam z tej strony. Poznaliśmy się przed kościołem.
- Ojej, pamiętam.. Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale miałam dużo spraw na głowie i po prostu zapomniałam.. - aj, głupio wyszło.
- Wybaczę, jeśli zjesz ze mną jutro kolację.
- Hmm..  czemu nie.- zgodziłam się, wydawał się być interesujący.
- Ok, wpadnę po Ciebie o 19, może być? - zapytał, wyraźnie szczęśliwy
- Pewnie, ulica Leśna 12/5.
- Ok, do jutra - pożegnał się.
- Będziemy mieć gości? - spytał Bartek.
- Nie, umówiłam się z kimś.- odpowiedziałam, jak gdyby nigdy nic.
- Z trenerem, czy z lekarzem? - zapytał, wciąż nie odrywając wzroku od telewizora.
- Właściwie to z chłopakiem, którego poznałam, pod kościołem. - Bartek wreszcie spojrzał na mnie.
- Z chłopakiem? Kiedy? Nic nie mówiłaś. - zapytał zdziwiony.
- A jakoś wyleciało mi z głowy. - odpowiedziałam, próbując znów skupić się na filmie. Widziałam, że próbuje coś powiedzieć, ale uciszyłam go ręką.

Następnego dnia, zaczęliśmy wcześniej ćwiczenia, żeby jak najwcześniej skończyć. Stanęłam przed szafą, nie wiedziałam w co się ubrać, bo tak naprawdę nie wiedziałam, gdzie mamy iść.  Wybrałam różową sukienkę z falbankami, do tego dobrałam czarne szpilki i czarną torebkę. Pokręciłam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Stanęłam przed Bartkiem, który skakał pilotem po kanałach.
- I jak? - czekałam, podekscytowana na jego ocenę.
- Wyglądasz.. wow - powiedział, widać było, że brakuję mu słów - Ten gość padnie z wrażenia. - powiedział z uśmiechem. W tym samym momencie, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Adama z bukietem herbacianych róż.
- Wow - powiedział, gdy otworzyłam drzwi - Wyglądasz przepięknie. To dla ciebie - wręczył mi bukiet.
- Dziękuję, moje ulubione - odpowiedziałam z uśmiechem. - Wejdź, wstawię kwiaty do wazonu i możemy iść. - poszłam, zostawić bukiet. Bartek, właśnie witał się z gościem.
- Idziemy? - spytałam.
- Tak. - uśmiechął się i przepuścił w drzwiach.
Po 15 minutach podjechaliśmy pod klub.
- Myślałam, że jedziemy na kolację. - powiedziałam zdziwiona
- Pomyślałem, że lepiej będzie spotkać się przy drinku. Chyba, że masz coś przeciwko to możemy jechać coś zjeść. - dodał szybko.
- Nie, nie, to nawet lepiej.
Weszliśmy do środka, muzyka nie była zbyt głośna, można było porozmawiać. Usiedliśmy przy barze i zamówiliśmy drinka.
- A więc oboje zajmujemy się rehabilitacją. Jak Ci się podobały studia? - zapytał.
- Wiesz, nie narzekam, wspominam miło ten okres. Miałam czas na naukę i na zabawę. A tobie? - zapytałam.
I tak zaczęła się godzinna rozmowa o studiach, pracy i wszystkim co związane z rehabilitacją. Pomimo tego, że wielokrotnie próbowałam zmienić temat, Adam był nieugięty i ciągle drążył ten sam temat. Myślałam o wydłubaniu sobie oka widelcem, ale uznałam, że alkohol będzie mniej bolesny.

Oczami Bartka...

Luśki nie ma już 3 godziny, pewnie świetnie się bawi. Ten Adam, na prawdę wydaje się być fajnym gościem. Nie wiem dlaczego tak mnie to zaskoczyło, że się z kimś umówiła, jest piękna, pewnie nie ma z tym problemu. Na dodatek, jest wspaniałą osobą, odkąd wprowadziła się tutaj, nie nudziłem się, ani razu. Gościu ma naprawdę szczęście, widać było, że jej się podoba. Od dwóch dni nie rozmawiałem z Asią, więc wybrałem jej numer i zadzwoniłem.
- Cześć - usłyszałem w telefonie.
- Cześć kochanie, co słychać? - spytałem.
- A nic, zaraz wpadają znajomi do mnie a co u Ciebie? - zapytała, z pośpiechem.
- Wiesz, z kolanem jest..
- Skarbie muszę kończyć, właśnie przyszli. Odezwę się jutro - szybko się pożegnała i rozłączyła. Cóż, to są wady związku na odległość. W sumie sam jestem sobie winien. Nie chciałem jej ograniczać. Jest studentką, ma prawo się wybawić, ale z każdym dniem czuję, że coraz bardziej się od siebie oddalamy.. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają.
- No to pa. - powiedziała Luśka, jakby w euforii. Pewnie randka się udała. Wyszedłem na przedpokój i zobaczyłem ją z butami w ręku podpierającą się o ścianę.
- Bartuś - pisnęła, kiedy mnie zobaczyła. Była kompletnie zalana.
- Luuusia - zaśmiałem się.
- Bartuś, chce mi się jeść. - powiedziała i wybuchła śmiechem. - Mieliśmy iść do restauracji, a poszliśmy do klubu - mówiła i wciąż się śmiała - a ja byłam taka głodna!
- Chodź do kuchni, zrobię ci coś - przepuściłem ją w drzwiach, asekurując. Ledwo stała na nogach. - A więc na co masz ochotę? - zapytałem.
- Hmm.. - siedziała na krześle z nogami pod brodą. Zacisnęła usta i mocno myślała, nad tym co by tu zjeść. Wyglądała jak mała, słodka dziewczynka, która zastanawia się jaki smak lodów ma wybrać. - Jajecznice ! - wyrzuciła radośnie z siebie.
- Ok, jajecznica zaraz będzie. Opowiadaj jak się udała randka. - spytałem, nie wiem dlaczego, aż tak bardzo mnie to interesowało.
- Nie przypominaj - schowała twarz w ręce - Uwielbiam swoją pracę, ale słuchać o niej 3 godziny? Nie dziękuję - i znów wybuchła śmiechem. Śmiała się dopóki nie dostała czkawki - Upss.. - zasłoniła sobie usta dłonią - Czkawka. - powiedziała z uśmiechem.
- Masz, napij się to ci przejdzie - podałem jej kubek z wodą. Wypiła jednym ciurkiem.
- Uwaga, uwaga.. Przeszła – powiedziała, śmiejąc się.
- Musiałaś sporo wypić – popatrzyłem na nią z uśmiechem.
- Troszeczkę. – odpowiedziała – ale mogłam zrobić to – czknęła – lub wydłubać sobie – czknęła – oko widelcem, a nie chciałbyś – czknęła – chyba mieć jednookiej rehabilitantki – czknęła – DAJ MI WODY! – krzyknęła, zdenerwowana chyba tym, że coś ma czelność przerywać jej słowotok.
- Masz, wodę i jajecznice – położyłem, przed nią talerz i szklankę – Jedź i idziemy spać. - Zjadła wszystko, a czkawka jej już całkowicie przeszła.
- No to idę. – próbowała wstać, ale zaraz znów padła na krzesło. Chciałem jej pomóc, ale pokazała, że nie trzeba – Nie, ja sama – za drugim razem poszło jej znacznie lepiej. Wyszła na przedpokój i zdjęła sukienkę, zostając w czarnej, koronkowej bieliźnie. – Idę pod prysznic – powiedziała, otwierając drzwi do łazienki
- Poradzisz sobie? – spytałem, próbując nie patrzeć na nią.
- Muszę. Tam cię nie wpuszczę – powiedziała z figlarnym uśmiechem. Jak to możliwe, że taka dziewczyna jest sama? Wyszła po 15 minutach. Odprowadziłem ją do pokoju.
- Posiedzisz jeszcze ze mną? – spytała. Wyglądała przesłodko, przykryta kołdrą niemal po sam nos.
- Pewnie. – zgodziłem się i usiadłem koło niej na łóżku
- Przepraszam – westchnęła – To ja się miałam tobą zajmować. Jestem twoją rehabilitantką. – zrobiła minę w podkówkę
- Przestań – odpowiedziałem natychmiast. – Przyzwyczaiłem się, że mieszkanie z tobą, to wieczne niespodzianki. - spojrzałem na zegarek - Już późno, idź spać. Dobranoc – nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło. Wciąż pochylony, patrzyłem jej prosto w oczy. Co się ze mną dzieje? Co z Aśką? pomyślałem i od razu się wyprostowałem. – No to dobranoc.
- Bartek.. – usłyszałem, gdy miałem już wychodzić.
- Tak? – spytałem.
- Lubię Cię – westchnęła i zamknęła oczy.
- Ja Ciebie też. – nawet bardzo, dodałem w myślach.

3 komentarze: