wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział XIV



- O czym? – zapytał. – Natka nie pojechała i chce z nami zamieszkać? – spytał z uśmiechem. – Ja nie mam nic przeciwko. – zaśmiał się.
- Nie, nie.. Pojechała. Chciałam porozmawiać o twoim kolanie. – powiedziałam,  obserwując jego reakcję.
- Co z nim? – spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Bo..  – odwagi, pomyślałam. – Pamiętasz jak pytałeś mnie co będzie jeśli zdejmą ci gips, a z kolanem nie będzie lepiej? – spytałam. – Okłamałam cię mówiąc, że nie wiem. – wyrzuciłam to z siebie, nie czekając na odpowiedź.
- Wiem. – popatrzył, na mnie smutno.
- Wiesz? – tego się nie spodziewałam.
- Tak wiem, że kłamałaś i wiem co będzie, jeśli rzeczywiście z kolanem nie będzie lepiej. Nie jestem ślepy. Widziałem, że doktor nie chce mi tego powiedzieć, a potem jeszcze to twoje zachowanie w samochodzie. Jak tylko wróciliśmy poczytałem o tym w internecie i wiem wszystko. – widać było, że to przeżywa, ale nie chce nic pokazać. – Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?
- Nie chciałam ci w ogóle mówić. – przyznałam. – Ale Natka mi uświadomiła, że powinieneś wiedzieć. – powiedziałam ze spuszczoną głową. -  A dopiero teraz, bo nie chciałam ci popsuć weekendu z chłopakami. Przepraszam, nie chciałam, żebyś się zamartwiał. To nie jest nic pewnego. – powiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Rozumiem, że bałaś się mojej reakcji. Nie masz za co przepraszać. – powiedział z uśmiechem.
- Mam bo powinnam ci powiedzieć od razu. - dopiero teraz sobie to uświadomiłam. -  Jestem twoją rehabilitantką, mam obowiązek mówić ci o takich rzeczach, to moja praca. A gdyby nie Natka nadal bym to przed tobą ukrywała. – wbiłam wzrok w ścianę.
- Luśka wiesz dobrze, że nie jesteś już tylko moją rehabilitantką, ale też przyjaciółką. Nie bój się nie zwolnię cię. – uśmiechnął się.
- A jak się w ogóle trzymasz? – spytałam z przejęciem.
- Staram się o tym nie myśleć, ale to jest trudne. Często nie mogę spać w nocy. Nie chcę się zadręczać, bo jeszcze nic nie jest pewne. Na razie regularnie robię te ćwiczenia, które mi pokazałaś, cały czas nogę trzymam w górze. Jedno wiem na pewno, nie poddam się, choćby nawet z kolanem nie było lepiej. – powiedział z pewnością w głosie. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem.
- Spodziewałam się innej reakcji.. – odpowiedziałam zaskoczona. Nie mogłam w to uwierzyć, sądziłam, że się załamie.
- Wiem, czego się spodziewałaś. Ja chyba jeszcze nie dopuszczam tej myśli do siebie. – powiedział, patrząc w okno.
- Pamiętaj, że nawet jeśli nie będzie lepiej to i tak będziemy ćwiczyć, nie odpuścimy. – złapałam go za rękę i się uśmiechnęłam.
- Luśka.. – westchnął -  Ja naprawdę nie wymagam od ciebie tego, żebyś tu zostawała jeśli okażę się, że z nogą jest źle – powiedział smutno. – Rozumiem, że chcesz się rozwijać, a przy mnie i przy moim kolanie, które może już nigdy nie wrócić do normalnego funkcjonowania, nie będzie to możliwe.
- Przestań – powiedziałam szybko –  A w ogóle, człowieku jeszcze nic nie wiadomo z kolanem może być wszystko dobrze.
- Wiem, wiem – odpowiedział z uśmiechem. – Wiesz co myślę, że trener powinien o tym wiedzieć.
- Rzeczywiście, nie pomyślałam o tym.. Mam mu to powiedzieć?
- Wydaje mi się, ze ty mu to lepiej wyjaśnisz.
- Dobra, zadzwonię do niego i się z nim umówię. A może ty masz jakieś pytania? – spytałam niepewnie.
- Nie, chyba wystarczy mi na razie to co wiem – odpowiedział.
- Ok, to co robimy? – spytałam
- Zjemy coś? Umieram z głodu.. – powiedział
- Jejku.. Zapomniałam, że nie możesz wstawać .. Na co masz ochotę? – spytałam.
- Ochotę to ja mam na kurczaka, ale boję się o moją kuchnie, więc zadowolę się kanapkami.
- No wiesz.. – zaczęłam się śmiać. – Mam pomysł, jeśli wytrzymasz to skoczę do tej restauracji obok i wezmę ci coś na wynos, dasz rade? - spytałam
- Nie mam wyjścia. – uśmiechnął się.
- Zaraz wracam. – powiedziałam i wyszłam szybko z domu.

Oczami Bartka…

- Już jestem. – usłyszałem Luśkę, która właśnie otworzyła drzwi.
- Kupiłaś? – spytałem. Byłem tak głodny, że zjadłbym dosłownie wszystko.
- Tak, poczekaj nałożę ci – krzyknęła już z kuchni. – Smacznego. – weszła do pokoju z wielkim talerzem.
- A ty nie jesz?
- Jem, kupiłam sobie sałatkę – odpowiedziała, po czym znów wyszła. .
- Może coś obejrzymy? – spytałem, bo nie mogłem wymyślić nic ciekawszego.
- Szczerze mówiąc mam dość filmów po tym weekendzie – powiedziała. – Zagrajmy w coś. – zaproponowała.
- Ok. Tam w moim pokoju są gry planszowe i karty, wybierz coś – krzyknąłem. Po kilku minutach weszła obładowana pudelkami.
- Nie mogłam się zdecydować – powiedziała, siadając obok.
- Eurobiznes?
- Może być – odpowiedziałem z uśmiechem. Graliśmy dwie godziny, oczywiście wygrałem. W co jak w co, ale w tym byłem mistrzem.
- Dlaczego ja zawsze w to przegrywam? – spytała oburzona.
- A dlaczego ja zawsze wygrywam?
- Założę się, że oszukujesz.
- Ja mam po prostu talent. – wyszczerzyłem się.
- Jasne, idę się kąpać – powiedziała, wstając.
- A ja chyba zadzwonię w końcu do Aśki.. – na sama myśl, serce zaczynało mi bić szybciej.
- Powodzenia – uśmiechnęła się i weszła do łazienki.
Dobra, weź się w garść. Powiesz jej, że chcesz porozmawiać i czy nie mogłaby przyjechać. Na pewno też się stęskniła, przecież tyle czasu się nie widzieliśmy. Wybrałem jej numer i wziąłem głęboki oddech.
- Słucham? – usłyszałem jej głos.
- Cześć – powiedziałem niepewnie
- O cześć, skarbie. Właśnie miałam do ciebie dzwonić. – jakoś w to wątpiłem..
- Co słychać? – zapytałem.
- A wszystko dobrze, ale z nauką już powoli nie wyrabiam. Byle do weekendu. – westchnęła.
- Dzwonie właśnie w sprawie weekendu, może przyjechałabyś do mnie? – spytałem niepewnie.
- Wiesz co.. w sumie ok. – odpowiedziała po chwili zastanowienia. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. 
- Naprawdę? W końcu spędzimy trochę czasu razem.
- Ta twoja rehabilitantka nadal u ciebie mieszka? – spytała.
- No tak.. – odpowiedziałem, nie wiedząc dlaczego pyta.
- Więc spędzimy weekend w trójkę, a nie razem.. – powiedziała naburmuszona. O co jej chodzi z tą Luśką, przecież jej mówiłem, że może mi ufać.
- Rozmawialiśmy już o tym. – powiedziałem, lekko zdenerwowany.
- Wiem, wiem.. ona musi tam być.. Dobra, przyjadę w piątek. Jeszcze się odezwę, a teraz muszę wracać do nauki. Do zobaczenia. Kocham Cię. – pożegnała się szybko i rozłączyła. Nie wiem co się z nią dzieje, wydaje mi się, że jej w ogóle już nie obchodzę. Nawet nie spytała, co z kolanem. Niech już będzie ten weekend. Może jak się spotkamy to będzie w końcu normalnie.
- No i jak? – spytała Luśka wychodząc z łazienki i siadając na fotelu. Ubrana była w krótkie różowe spodenki w czarną kratkę i bokserkę pod kolor kratki.
- Nowa piżama? – pierwszy raz w niej była.
- Nie, stara jak świat. Inne są w praniu. Rozmawiałeś z Asią? – nie odpuszczała.
- Tak, dzwoniłem do niej. Przyjedzie do mnie na weekend, nie masz nic przeciwko? – wolałem się upewnić.
- Bartek, po raz kolejny ci powtarzam, że to twój dom i nie musisz mnie pytać o pozwolenie. –  uśmiechnęła się. – Wiesz co – powiedziała, zastanawiając się nad czymś. – Nie chce wam przeszkadzać..
- Nie będziesz nam przeszkadzać. – przerwałem jej szybko. Popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- Będę. – odpowiedziała stanowczo. – Tak sobie teraz pomyślałam, że i tak na razie nie jestem ci tu potrzebna, więc na weekend pojadę do Warszawy. Ja się spotkam ze znajomymi, może odwiedzę rodziców, a wy spędzicie trochę czasu tylko we dwójkę.
- Naprawdę nie musisz tego robić.
- Ale chcę – uśmiechnęła się. – Dawno nie widziałam Lilki, nie odbiera moich telefonów, więc i tak musiałabym jechać, bo nie wiem co się dzieje.
- No jak chcesz, ale wiedz, że nie musisz tego robić. – zapewniłem. – A co z Zibim? – przypomniałem sobie o tym dopiero teraz. Zarumieniła się i uśmiechnęła.
- Nic, a co ma być? – spytała, nie patrząc mi w oczy.
- Z tego co widziałem to się zbliżyliście – nie odpuszczałem.
- Lubię go. – odpowiedziała krótko. – Dobra, idę dzwonić do trenera i coś przeczytam, bo widzę, że wchodzimy na krępujące dla mnie tematy. – powiedziała wstając.
- Będzie coś więcej z tego? – nie wiem dlaczego, tak bardzo chciałem się upewnić, że są tylko przyjaciółmi.
- Jak będzie to dowiesz się pierwszy. – uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Odrzucałem od siebie myśl, że ona i Zibi mogli by być razem. Widziałem jak na nią patrzył. On na pewno chciałby czegoś więcej. A ona? Dlaczego w ogóle mnie to obchodzi.. Jest wolna niech spotyka się z kim chce. Mimo to, ich widok razem nadal nie chciał mi wyjść z głowy…

Oczami Luśki…
Wstałam o 10, bo wczoraj nie mogłam oderwać się od książki. Niesamowite jak ludzie potrafią pisać. Ja miałam z tym ogromny problem, moja wyobraźnia widząc kartkę papieru, zawsze odmawiała mi posłuszeństwa. Bartek, oczywiście jeszcze spał. Ubrałam się w kremową spódnice w różowe kwiaty, białą prostą bluzkę i marynarkę pod kolor kwiatów. Zrobiłam jajecznicę i czekałam, aż Bartek się obudzi.
- No dzień dobry. – przywitałam się, gdy szedł do łazienki
- Cześć – powiedział, zaspanym głosem.
- Zrobiłam jajecznice, pośpiesz się bo będziesz jadł zimną. – krzyknęłam, żeby usłyszał mnie w łazience. – Jak ty tak długo możesz spać?
- Nie wyspałem się. – odpowiedział krótko. Domyśliłam się, że nie mógł spać, przez myśl o kolanie. Zjedliśmy śniadanie, pozmywałam i poszłam się pomalować. Nie chciało mi się robić nic z włosami, więc zostawiłam je w spokoju. O 14 wyszłam z domu i pojechałam na spotkanie. 20 minut później byłam już pod halą. Weszłam i zobaczyłam, że chłopaki ćwiczą zagrywkę.
- O witam. – podeszłam do trenera.
- Dzień dobry – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Poczeka pani chwilkę? – zapytał uprzejmie.
- Jasne, nie ma problemu. – odpowiedziałam. Poszedł, dać jakieś wskazówki Zatiemu, odnośnie przyjęcia.
- Cześć blondyna. – podbiegł do mnie Winiar. – Co ty tutaj robisz?
- Muszę pogadać z trenerem o Bartku.
- Stało się coś? – spytał. Zawahałam się nie wiedząc jak to właściwie ująć. – Czyli coś się stało. – wywnioskował, widząc moje zachowanie. – Poczekasz na mnie, za pół godziny kończymy, a potem skoczymy na jakąś kawę, co?
- Ok – zgodziłam się. Rozmowa nie trwała długo. Tak jak się spodziewałam, trener Nawrocki był w szoku, gdy się dowiedział. Wytłumaczyłam mu jednak, że to nic pewnego i że wszystko okażę się dopiero za 2 tygodnie. Usiadłam na trybunach, czekając na Michała. Widać było, że chłopaki są w świetnej formie. Po 10 minutach Winiar pobiegł do szatni się przebrać.
- No to co, idziemy? – spytał zdyszany.
- Jasne. – odpowiedziałam. Wyszliśmy na parking.
- Gdzie właściwie idziemy?
- Tutaj, za rogiem jest taka mała kawiarnia. – wskazał palcem. Doszliśmy tam pieszo. Zajęliśmy stolik, przy oknie i zamówiliśmy dwie kawy. Powiedziałam mu wszystko co sama wiedziałam. On również był w wielkim szoku.
- Ale to nie jest pewne. Nikt tak naprawdę nie wie co będzie za dwa tygodnie.
- Jak tylko się dowiecie, to od razu dajcie znać. – poprosił.
- Ok, nie ma sprawy. – obiecałam.
- Cały czas w domu siedzicie? – spytał, gdy wracaliśmy na parking.
- No teraz tak. W weekend do Bartka przyjeżdża Aśka, a ja im nie chce przeszkadzać, więc pojadę do Warszawy.
- Możesz się u nas zatrzymać. Dagmara na pewno nie będzie miała nic przeciwko. – zaproponował.
- Nie, już dawno chciałam jechać, a teraz mam możliwość. – odpowiedziałam, szybko.
- Pamiętaj, że jak coś to wystarczy zadzwonić. – powiedział z uśmiechem.
- Będę pamiętać. Do zobaczenia. – pożegnałam się.
Wstąpiłam jeszcze do sklepu po zakupy. Obładowana torbami weszłam do mieszkania.
- Jestem – krzyknęłam.
- Co tak długo? – spytał Bartek.
- Byłam z Winiarem na kawie. Patrz co kupiłam. – pokazałam mu książkę kucharską. – Nauczę się gotować - powiedziałam, podekscytowana
- W mojej kuchni? – spytał, udając przerażonego.
- Nie bój się, nic ci z nią nie zrobię.. Mam nadzieję. – powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Poczułam wibrację w kieszeni. Odebrałam szybko komórkę.
- Cześć. – usłyszałam głos Zibiego.

_____
W niecały miesiąc ponad 1000 wyświetleń ! Dziękuję! :)

3 komentarze:

  1. dreamsgovern.blogspot.com
    fajny blog i opowiadania też

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie ;) Spodobało mi się !

    Zapraszam do mnie :
    http://letmeloveyou1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne fajne :) Rozkręca się. Zapraszam do mnie
    www.deffy-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń