sobota, 16 marca 2013

Rozdział XXI


- Skąd go masz? –  stała w drzwiach, trzymając małego psa.
- Jakiś idiota wyrzucił go z samochodu i pojechał dalej. – powiedziała, głaszcząc go.
- I co chcesz teraz zrobić? –  spytałem, chociaż znałem odpowiedź.
- No.. – zaczęła niepewnie. – Tak sobie pomyślałam, że może moglibyśmy go zatrzymać? – popatrzyła na mnie błagalnym wzrokiem.
- Wiesz, jeśli nie będzie się załatwiał gdzie popadnie, to ja nie widzę problemu. – odpowiedziałem, nie bardzo mi się to uśmiechało, ale wiedziałem, że z nią i tak nie wygram.
- Dziękuję! – krzyknęła – Słyszałeś? – zwróciła się do psa – Zostajesz! – zacząłem się śmiać.
- Jak się będzie wabił? – spytałem, patrząc na jej rozradowaną twarz.
-  Czuczi – odpowiedziała bez zastanowienia. – Zawsze chciałam mieć psa i tak go nazwać. – wyjaśniła, widząc moje pytające spojrzenie.
- Dostanę teraz coś do jedzenia? – przypomniałem sobie, słysząc burczenie w brzuchu.
- Zaraz, najpierw nakarmię Czuczi. Pewnie umiera z głodu. – powiedziała, wychodząc z pokoju.
- Nie tylko ona! – krzyknąłem.

Oczami Luśki..

Patrzyłam jak mój nowy psiak, zajada się w kącie. Nie mogłam nadal uwierzyć w to, że mam psa! Już od dawna chciałam sprawić sobie małego pupila, ale przy natłoku pracy, nie było to możliwe.
- Luśka! – krzyknął Bartek z pokoju. Westchnęłam i wzięłam się za robienie mu kanapek.
- Już, już! – odpowiedziałam. – A co jadłeś w niedziele, gdy byłeś sam? – spytałam.
- Pizzę. – krzyknął. No tak, mogłam się domyślić. Weszłam do pokoju z wielkim stosem kanapek. Popatrzył na mnie z uwielbieniem i zaczął  je dosłownie pochłaniać.
- Kiedy chcesz jechać do Rzeszowa? – spytał z pełną buzią.
- No.. gdybyś nie miał nic przeciwko to już jutro, a wróciłabym w piątek. – odpowiedziałam. Głupio mi było znów go zostawić. Z drugiej strony, nie wiedziałam kiedy znów będę miała wolne.
- Nie ma sprawy. – odpowiedział. – A co z Czuczi?
- Ojej – no tak, zapomniałam o niej – No z tobą jej nie zostawię..  Nie wezmę jej przecież do Rzeszowa… Myślisz, że Winiar zgodziłby się nią zająć? – nie było innego wyjścia.
- Pewnie tak.
- Zadzwonię do niego później. A jak weekend z Asią? – spytałam. Wczoraj nie chciał o tym rozmawiać, ale kiedyś musieliśmy.
- Cóż, piątek był naprawdę super. Było tak jak dawniej. – odpowiedział powoli.
- No to chyba dobrze, nie? – popatrzyłam na niego. Skoro było dobrze, to czemu ma minę jakby coś go bolało?
- Ale  w sobotę.. – westchnął – Nie mamy o czym rozmawiać, no nie wiem.. Nie ma sensu tego ciągnąć, to już nie ta sama dziewczyna, w której się zakochałem – wyrzucił to z siebie.
- To znaczy? – spytałam.
- Kiedyś była inna, można z nią było porozmawiać o wszystkim. Teraz rozmawiamy wyłącznie o niej i jej problemach. A moje kolano uważa za przyczynę tego, że nie jestem już pełen życia, tak jak kiedyś. – wyjaśnił.
- Chcesz to zakończyć?
- Tak będzie chyba najlepiej.
- Jesteś pewny?
- Tak, teraz już tak – odpowiedział zdecydowanie. – To już nie ma sensu. Zastanawiam się jedynie jak to zrobić. Nie zerwę z nią przez telefon, a głupio mi prosić, żeby przyjechała po to jedynie, żeby usłyszeć, że między nami koniec.
- Rozumiem. A nie mówiła kiedy znów zamierza przyjechać? – spytałam.
- Mówiła, że postara się jak najszybciej. Ale w jej przypadku to może być równie dobrze, za miesiąc. – westchnął przygnębiony.
- Moim zdaniem, powinieneś wykorzystać to, że mnie nie będzie i poprosić ją, żeby przyjechała w piątek lub sobotę, niekoniecznie na noc. – poradziłam mu. Popatrzył na mnie niepewnie. – No i tak będziesz musiał to zrobić. Im wcześniej, tym lepiej.
- Może masz rację. – odpowiedział. – Dobra, przemyśle to i zadzwonię do niej wieczorem. – dodał. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco i wzięłam Czuczi, która weszła do salonu na ręce. Bartek wyszedł do łazienki, a ja zaczęłam się z nią bawić.
- Luśka. – zawołał. – Możesz tu na chwilę przyjść.
- Po co? – wyszłam z salonu. Bartek stał wskazując jedną kulą podłogę w kuchni. – Oj – powiedziałam  jedynie.
- No właśnie. – odpowiedział i wszedł do łazienki.
- Czuczi, nie wolno – powiedziałam stanowczo do mojego pupila i wzięłam mop.
Spakowałam się i cały wieczór oglądałam z Bartkiem filmy. Naprawdę ciężko było znaleźć coś dobrego, czego byśmy już nie widzieli. Wzięłam kąpiel i  poszłam spać. Planowałam zrobić niespodziankę Zibiemu, dlatego nie odbierałam od niego telefonu. Nie chciałam, żeby się zorientował. Nie byłam mistrzynią w kłamaniu. Wstałam wcześnie i zrobiłam Bartkowi zapas jedzenia, na czas mojej nieobecności. Ubrałam się w czarne legginsy brązową tunikę i botki pod kolor bluzki. Wyjechałam o 11, po drodze zostawiłam Czuczi u Winiarskich, Oli był zachwycony. Podjechałam pod halę, gdzie miałam się spotkać z Natką. Wysiadłam z samochodu i zobaczyłam ją, czekającą przed wejściem.
- No nareszcie!  - krzyknęła.
- Też się cieszę, że cię widzę – odpowiedziałam. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Idziemy? – zapytała.
- Trener nie będzie miał na pewno nic przeciwko? – chciałam się upewnić.
- No co ty, odkąd tu jestem, byłam na każdym treningu. To naprawdę równy gość. – powiedziała z uśmiechem, prowadząc mnie na halę.
- Stresuję się – zachichotałam. Zawsze to robiłam, gdy się denerwowałam.
- Głupia jesteś. – odpowiedziała i pociągnęła za sobą. Weszłyśmy na halę i zajęłyśmy miejsce na trybunach, gdzie byłyśmy mało widoczne dla zawodników. Nie chciałam im przerywać. Rozglądałam się po hali, ale nigdzie nie widziałam Zibiego.
- Gdzie on jest? – spytałam.
- Nie ma go chyba. – ona też rozglądała się po całej hali. Trening skończył się po jakichś 40 minutach. Zeszłyśmy na boisko.
- O Luśka, cześć – przywitał się ze mną Pit.
- Gdzie Zibi?
- Nie przyszedł dzisiaj na trening. Podobno jest chory i wziął wolne. – wyjaśnił. – Ale dam ci adres, pojedziesz do niego. – zaproponował.
- Ok. – odpowiedziałam. Nie widziałam innego wyjścia.
- Blondyna! – usłyszałam za sobą, znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Igłę. – Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam Was odwiedzić. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- No tak, ja też się stęskniłem. – powiedział czule. Zaczęłam się śmiać. - Do kiedy zostajesz?
- Prawdopodobnie do soboty.
- No to w piątek, widzimy się na imprezie u mnie! Ludzie słyszycie! - krzyknął w stronę chłopaków, który rozciągali się jeszcze na boisku.
- Przekażę Zibiemu.
Wzięłam adres od Pita, pożegnałam się z całą drużyną i wyszłam z hali. Dotarcie na miejsce nie zajęło mi dużo czasu. Zibi mieszkał dość blisko Podpromia. Wyciągnęłam walizkę z bagażnika i weszłam do klatki. Wzięłam głęboki oddech, stojąc przed drzwiami jego mieszkania. Zapukałam, otworzył mi chwilę po tym. Był w samych bokserkach.
- Cześć – przywitałam się z uśmiechem.
- Luśka.. Co ty tutaj robisz? – spytał, jakby przerażony. Nie takiego przywitania się spodziewałam. Zbił mnie trochę z tropu, ale zaraz się otrząsnęłam.
- Chciałam ci zrobić niespodziankę. – odpowiedziałam niepewnie. Zauważyłam za nim młodą dziewczynę, która przechodziła z jednego pomieszczenia do drugiego, w samym ręczniku. – Przeszkadzam? -  Wyszedł na klatkę schodową, cofnęłam się.
- Luśka, chciałem Ci powiedzieć, ale nie odbierałaś telefonu.. – zaczął.
- Kim jest ta dziewczyna? – spytałam.
- Wyjaśnię Ci wszystko, tylko się ubiorę. – powiedział szybko.
- Nie musisz. – popatrzyłam mu z wyrzutem w oczy i ruszyłam, ku wyjściu.
- Luśka… - słyszałam jego wołanie, ale nawet nie odwróciłam głowy.

____________
Ponad 2500 wyświetleń dziękuję ! :) I przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział :) Mam nadzieję, że kolejny będzie znacznie szybciej :)

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział! :D
    Zapraszam też na mojego bloga: http://mysecrets-myface.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń