wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XXII


Wsiadłam szybko do samochodu. Oparłam głowę o siedzenie i wpatrywałam się w drzewo, znajdujące się przed samochodem. Dlaczego to zawsze mnie spotyka? Nie może mi przynajmniej raz wyjść z mężczyzną? Do oczu napłynęły mi łzy. W lusterku zobaczyłam Zibiego, który wybiegł z klatki, zakładając w biegu koszulkę. Nie zastanawiając się odpaliłam samochód i szybko wycofałam. Widziałam, że Zibi biegł jeszcze za mną. I co teraz? Po policzkach spłynęły mi łzy. Zatrzymałam się na poboczu. Otarłam łzy i zaczęłam się zastanawiać co teraz mam zrobić. Nie pojadę do Natki, nie chce im przeszkadzać. Postanowiłam jechać do rodziców. Muszę odpocząć od tego wszystkiego, a tam będę miała przynajmniej święty spokój. Wzięłam głęboki oddech i odpaliłam ponownie samochód. Po 2 godzinach dojechałam pod swój dom. Weszłam do domu, mama jak zwykle oglądała telewizję.
- Ala! – krzyknęłam mama, gdy zobaczyła mnie w przedpokoju.
- Cześć – przywitałam się, ściskając ją.
- Czemu nie zadzwoniłaś, że przyjedziesz? – spytała
- Nie planowałam tego, tak jakoś wyszło – starałam się mówić jak najnormalniej.
- Stało się coś? – popatrzyła na mnie.
- Nie, po prostu się stęskniłam. – powiedziałam, wymuszając uśmiech.
- Siadaj zrobię ci coś do jedzenia – Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie.
- Tata w pracy? – zapytałam.
- Tak, a Klaudiusz u Dominika, pamiętasz go? Mieszka niedaleko.
- Pamiętam. – patrzyłam jak mama przynosi mi coraz większą ilość jedzenia. – Mamuś, nie zjem tyle – powiedziałam przerażona.
- Zjesz, zjesz – no tak, zapomniałam już, jak bardzo jest uparta. Usłyszałam dzwonek telefonu. Pewnie Zibi jeszcze nie odpuścił, przez całą drogę dzwonił do mnie, co 5 minut. Spojrzałam na wyświetlacz „Natka”, nie chciałam rozmawiać z nikim, więc wyłączyłam telefon.  Przez kolejne 2 godziny rozmawiałam z mamą i tatą, który przyszedł po godzinie. Dopiero, gdy zaczął się ich ulubiony program, mogłam wreszcie wymknąć się do swojego starego pokoju. Nigdzie nie czułam się tak dobrze jak tu. Wykąpałam się i przebrałam w piżamę. Leżałam w łóżku, patrząc na sufit.
- Luśka! – do pokoju wszedł mój młodszy brat. – Stało się coś? – spytał.
- Nie – odpowiedziałam szybko – wchodź. – Nie sądziłam, że to kiedyś powiem ale stęskniłam się za nim. Gdy byliśmy młodsi, dosłownie nienawidziliśmy się. Teraz, gdy ma już 18 lat, można powiedzieć, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Długo zostajesz? – usiadł na krześle.
- Nie wiem  jeszcze. Co słychać? – też usiadłam. Przykryłam nogi kołdrą i oparłam się o ścianę.
- Szkoła, dom, szkoła dom. A właśnie, miałem do ciebie dzwonić, ale skoro jesteś to jeszcze lepiej. Olka ma za tydzień urodziny i nie mam pojęcia co jej kupić. – Nawet jemu układało się w miłości. Był z Olą od 3 lat i świata poza nią nie widział.
- Może coś z biżuterii? Łańcuszek albo bransoletkę? – zaproponowałam.
- Widziałem ładny łańcuszek, ale nie wiem, czy jej się spodoba. Pójdziesz ze mną jutro? – poprosił.
- Pewnie, a do tego możesz jej dokupić coś fajnego. Pamiętam, że jak ja miałam osiemnastkę, to modna była taka bielizna z cukierków. Na tym moglibyście oboje skorzystać – zaśmiałam się, widząc, że się czerwieni.
- Czekaj – przypomniał sobie coś. – Ty nie dostałaś takiej od Michała? – Michał, był moim ówczesnym chłopakiem – On też na tym skorzystał? – spytał ze złośliwym uśmiechem.
- A ty nie powinieneś już iść spać? – oburzyłam się ze śmiechem
- Idę, idę – ruszył w kierunku drzwi – Dobranoc.
- Dobranoc. – pożegnałam się.
Dlaczego wszystkim wychodzi w miłości tylko nie mi? Jest ze mną coś nie tak? Kim była ta dziewczyna i dlaczego była w samym ręczniku? Nie wiem, czy chciałam znać odpowiedź na te pytania.

Oczami Bartka..
Wierciłem się na łóżku, nie mogąc spać. Ciągle myślałem o tym co będzie jeśli w poniedziałek dowiem się, że już  nigdy nie zagram. Przecież to niemożliwe. Nienawidziłem wieczorów.. tego zadręczania się. Nagle usłyszałem telefon.
- Słucham? – odebrałem.
- Bartek? – usłyszałem głos zdenerwowanej Natki.
- Tak, co się stało? – usiadłem.
- Wróciła Luśka? – spytała szybko.
- Luśka? Przecież pojechała do Rzeszowa. Zadzwoń do Zibiego. – odetchnąłem z ulgą, już myślałem, że się coś stało.
- Była, ale pokłóciła się z nim i pojechała gdzieś. Dzwonił do nas, czy przypadkiem nie przyjechała tutaj. ale jej nie ma. – wyjaśniła, łamiącym się głosem.
- Próbowałaś się do niej dodzwonić? – spytałem.
- To chyba jasne.. Ale nie odbiera telefonu. Nie mam pojęcia, gdzie może być.
- O co się pokłócili?
- Nie wiem, to teraz nie jest ważne. Masz jakiś pomysł gdzie mogła pojechać? – spytała załamana.
- Może do Lilki? – tylko to przychodziło mi do głowy.
- Nie, dzwoniłam do niej. Sprawdzała nawet jej mieszkanie i nic.
- A może pojechała do rodziców? – Ja bym pewnie tak zrobił.
- Boże! – krzyknęła – Czemu ja na to nie wpadłam?! Dobra, zadzwonię do jej mamy. – powiedziała i się rozłączyła. Opadłem na poduszki. O co mogli się tak szybko pokłócić? I gdzie ona do cholery się podziewała? Nie panikuj, jest rozsądna, nie zrobi nic głupiego. Na pewno pojechała do rodziców, albo zatrzymała się, gdzieś w hotelu. Wybrałem do niej numer, poczta. Westchnąłem. Usłyszałem dźwięk smsa „ Wszystko w porządku. Znalazła się.”. Odetchnąłem z ulgą i wróciłem do poprzednich rozmyśleń. 
Obudziłem się przed 10, leżałem patrząc w sufit. Nie chciało mi się wstawać, nie miałem nawet po co. Jednak głód zwyciężył i pół godziny później zwlokłem się z łóżka. Kończyłem jeść śniadanie, gdy zadzwonił telefon.
- Cześć – usłyszałem cichy głos Aśki.
- O, cześć – odpowiedziałem. – Też chciałem do ciebie zadzwonić.
- Muszę ci coś powiedzieć. – przerwała mi. – Przepraszam, że przez telefon, ale nie jestem chyba tak odważna, żeby powiedzieć ci to prosto w oczy.
- Ale co? – spytałem zdezorientowany. Westchnęła.
- Bartek, to chyba nie ma sensu. Nasz związek, chyba oboje wiemy, że to już nie to samo co kiedyś. Uważam, że powinniśmy to zakończyć. – wyrzuciła to szybko z siebie.
- Też chciałem o tym porozmawiać. – powiedziałem zbity z tropu. – Myślę, że tak będzie najlepiej.
- Cieszę się, że myślimy tak samo. – słychać było ulgę w jej głosie. – Mam nadzieję, że znajdziesz kogoś z kim będziesz naprawdę szczęśliwy. – dodała.
- Tobie też tego życzę – nie kłamałem, zasługiwała na kogoś wyjątkowego.
- Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale nie chce z tobą zrywać kontaktu. Myślisz, że możemy zostać przyjaciółmi? Chciałabym móc do ciebie kiedyś zadzwonić. – wyznała cicho.
- Jasne, w końcu znamy się tyle czasu. Nasze relację się nie zmienią, tylko dlatego, że przestaniemy być ze sobą – odpowiedziałem szybko.
- Super. To ja już kończę. Pa – pożegnała się i rozłączyła. Dziwnie się czułem. Wiedziałem, że to nastąpi, ale i tak było mi przykro. Wbiłem spojrzenie w lodówkę. A więc, to koniec? Nie mogłem jakoś w to uwierzyć.

Oczami Luśki…
- Mamo, naprawdę muszę już jechać - powiedziałam, patrząc jak pakuję mi kolejne porcje jedzenia.
- Już, już. Jeszcze tylko to. – usiadłam na krześle. Wiedziałam, że to jeszcze trochę potrwa.
- Dzięki, że poszłaś ze mną – do kuchni wszedł mój brat, patrząc na łańcuszek, który wybraliśmy.
- Nie ma sprawy. Już? – spytałam zniecierpliwiona.
- Tak. – odpowiedziała, wręczając mi wielką torbę jedzenia. Pożegnałam się z całą rodziną i wyszłam z mieszkania. Dzielnie wytrzymałam do piątku, ale dłużej nie zniosłabym pytań o to, dlaczego nie mam jeszcze męża. Mam dopiero 26 lat, przecież nie jestem jeszcze starą panną. Włożyłam wszystkie torby do bagażnika i ruszyłam w drogę. Czekało mnie 5 godzin jazdy. Zrobiłam sobie dwa postoję i o 18 byłam już w Bełchatowie. Podjechałam do marketu, modląc się, żeby i tym razem nie wpaść na Adama. Kupiłam duże pudełko moich ulubionych lodów i wyszłam ze sklepu. Wstąpiłam do Winiarskich po Czuczi i po 30 minutach byłam już w mieszkaniu.
- Luśka – krzyknął Bartek, gdy mnie zobaczył. – Gdzie byłaś? Natka do mnie dzwoniła! Martwiłem się o ciebie – wciąż krzyczał.
- Byłam u rodziców. – odpowiedziałam krótko. Wypakowałam do lodówki całe zapasy, które dostałam od mamy i bez słowa zamknęłam się w pokoju. Nie miałam ochoty na zwierzenia. Nawet nie wiedziałam co miałabym mu powiedzieć. Nie lubiłam mówić o swoich porażkach, nawet dziewczynom. Bartek zapukał, po czym uchylił lekko drzwi.
- Mogę wejść? – spytał niepewnie.  – Nie przychodzę z pustymi rękami – uśmiechnął się. Trzymał pod pachami dwie butelki piwa. Zaśmiałam się.
- Chodź. – zrobiłam mu miejsce na łóżku.
- Chcesz pogadać? – popatrzył na mnie, otwierając mi jedno.
- Nie. – wbiłam wzrok w ziemię.
- Ok, to pomilczmy. – wbił wzrok w to samo miejsce. Spojrzałam na niego wyglądał przekomicznie, uśmiechnęłam się odruchowo. Oparłam głowę o oparcie łóżka i zamknęłam oczy. Bartek zaczął pogwizdywać, starając się robić to rytmicznie.
- Denerwujesz mnie – powiedziałam, nie otwierając oczu.
- Wybacz. – przestał natychmiast. Otworzyłam jedno oko, czując na sobie jego spojrzenie. Wpatrywał się we mnie, nawet nie mrugając. Westchnęłam.
- Dobra, pogadajmy. – poddałam się.
- Powiesz mi co się stało? – spytał. Nie chciałam mu tego opowiadać, ale wiedziałam, że nie mam innego wyjścia.
- Chciałam zrobić Zibiemu niespodziankę – zaczęłam, czując się żałośnie – Na hali go nie było, więc Pit dał mi jego adres. Pojechałam do niego, a u niego była jakaś blondynka w samym ręczniku. – opowiedziałam w dużym skrócie.
- Kto to był? – widać było, że tego się nie spodziewał.
- A czy to ważne? – popatrzyłam na niego, a w oczach stanęły mi łzy. – Nawet jeszcze ze sobą dobrze nie byliśmy, a on już mnie zdradził – oparłam się znów o ścianę, zagryzając wargę.
- Skąd wiesz, że cię zdradził? Może to była jego siostra?
- Chyba by mi powiedział, że to jest jego siostra, nie? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. – A nie, że mi to wytłumaczy.
- Nie wydaję mi się, żeby Zibi był w stanie zrobić coś takiego. – powiedział, patrząc przed siebie.
- A ja tak – odpowiedziałam – Ja już mam takie szczęście do facetów. – wyszłam do kuchni po kolejne butelki, wzięłam trochę na zapas.
- Może powinnaś mu dać szansę się wytłumaczyć? – próbował mnie przekonać.
- Po co? Żeby usłyszeć jakąś bajeczkę? Nie dziękuję. – odpowiedziałam stanowczo. – Nie chcę już o tym rozmawiać, Zbyszek to zamknięty rozdział. Dzwoniłeś do Aśki? – przypomniałam sobie.
- Zerwaliśmy. – poinformował mnie szybko.
- Ale jak? – kolejne piwo, dawało chyba już o sobie znać.
- Zadzwoniła do mnie dzisiaj i zerwała ze mną. – powiedział, otwierając kolejną butelkę.
- Oo.. stary.. – położyłam mu rękę na ramieniu. – Dziewczyna, zerwała z tobą przez telefon? Witaj wśród frajerów.. – zaśmiałam się. Popatrzył na mnie i też się zaczął śmiać.
- Przynajmniej nie jestem sam –Oparłam głowę o jego ramię. Rozmawialiśmy o głupotach przez kolejną godzinę.
- Co ze mną jest nie tak? – spytałam, chyba samą siebie.
- Z tobą? Moim zdaniem wszystko ok. Jeśli Zibi naprawdę cię zdradził to jest idiotą. Gdybym miał taką dziewczynę jak ty, nie spojrzałbym nawet na inną. – powiedział patrząc mi prosto w oczy. Boże jaki on jest kochany.  Powoli zaczął się do mnie przysuwać, nie cofnęłam głowy. Z niecierpliwością czekałam, aż zbliży się do mnie. Nagle zadzwonił telefon. Nastrój prysł. Bartek się wyprostował, a ja niezgrabnie zeszłam z łóżka i sięgnęłam do torebki, wyciągając komórkę.
- Słucham – powiedziałam, zasłaniając oczy, przed światłem, które zaświecił mój współlokator.
- Cześć, blondyna! Obudziłem cię? – zapytał.
- Nie, nie spałam jeszcze. Stało się coś?
- Nie, chciałem tylko zapytać, czy nie macie nic przeciwko, żebyśmy przyjechali do was jutro. Chcemy wesprzeć Bartka w poniedziałek. – powiedział.
- No co ty. Możecie przyjechać, nie ma problemu. – odpowiedziałam szybko.
- Tak? To super! Jeszcze będę dzwonił. – rozłączył się.  Spojrzałam nieśmiało na Bartka.
– Chłopaki jutro przyjadą. – powiedziałam cicho.
- Fajnie. – wstał speszony. – Pójdę już do siebie. Dobranoc – uśmiechnął się i wyszedł.
Opadłam na poduszki. Co to było? Nigdy, nigdy więcej nie dotknę alkoholu. To jest mój pacjent na miłość Boską! Zasłoniłam oczy dłońmi i nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziłam się i przez jakieś 10 minut leżałam, wpatrując się w sufit. Głowa mi pękała. Próbowałam odtworzyć co dokładnie się wczoraj stało. Pamiętałam, że rozmawiałam z Bartkiem o Zibim, Aście, poniedziałku i o wielu innych rzeczach, a potem.. ukryłam twarz w dłoniach. Co by było, gdyby Igła nie zadzwonił? Jak mam się teraz zachowywać? Może będę udawać, że po prostu nic nie pamiętam. Nie, to zły pomysł. Muszę mu to wyjaśnić. Wstałam szybko i pobiegłam do salonu. Siedział i oglądał coś w telewizji.
- O już wstałaś? – spytał, patrząc na mnie z uśmiechem. Może to on nie pamięta?
- Musimy pogadać. – powiedziałam szybko.
- O czym?
- O tej sytuacji, która miała miejsce przed telefonem Igły. – wypaliłam. – Chce się upewnić, że oboje wiemy, że to było spowodowane alkoholem i nie ma najmniejszego znaczenia.
- Luśka, jasne. Wiem ile oboje wypiliśmy. Nie ma o czym mówić – zaśmiał się. Odetchnęłam z ulgą.
- To dobrze. – z uśmiechem wyszłam do łazienki się ogarnąć.
O 17 ktoś zapukał do drzwi. Byłam przekonana, że to chłopaki z Rzeszowa.Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta
- Cześć – powiedziała Lilka, obok której stał Wojtek.
- Cześć – odpowiedziałam szybko i wpuściłam ich do środka – Co wy tu robicie? – spytałam.
- Nie mówiła ci Natka? – spytała zdziwiona. – Dzwoniła do nas wczoraj i prosiła, a raczej kazała nam tutaj przyjechać. Nie wiesz po co? – Obie nie rozumiałyśmy co się dzieję. Zaprosiłam ich do salonu, gdzie przywitali się z Bartkiem. Po 30 minutach, usłyszałam kolejne pukanie do drzwi. Tym razem była to już ekipa z Rzeszowa z Natką na czele. Przyjechało ich dużo więcej, niż się spodziewałam. Po kolei wchodzili do salonu. Na końcu do mieszkania wszedł Zibi.
- Możemy porozmawiać? – spytał, gdy wszyscy byli już w salonie.
- Chyba nie mamy o czym. – odpowiedziałam, nie patrząc na niego.
- Proszę cię tylko, żebyś dała mi to wszystko wyjaśnić. To nie tak jak myślisz – powiedział szybko.
- Luśka, Zibi możecie tutaj na chwile przyjść. – zawołała Natka. Popatrzyłam jedynie na niego  i ruszyłam do salonu, ruszył zaraz za mną. Usiadłam na kanapie. Stała z Pitem na środku pokoju i uśmiechała się promiennie.
- Korzystając z okazji, że jesteście tu wszyscy, chcemy wam coś powiedzieć. – powiedziała podekscytowana.
- Jesteś w ciąży? – spytała przerażona Lilka.
- Nie – zaprzeczyła szybko. Wszyscy czekali w napięciu, na to co powie.
– Zaręczyliśmy się! – krzyknęła, pokazując wszystkim srebrny pierścionek.

2 komentarze:

  1. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. już się nie moge doczekac kolejnej czesci:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń