- Możesz
powtórzyć, bo chyba źle zrozumiałam. – popatrzyłam na niego.
- Nie mamy paliwa – podrapał się po głowie.
- Powiedz, że żartujesz. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Chciałbym – odpowiedział, próbując odpalić samochód, ale bez skutku.
- Tak z ciekawości spytam.. – zaczęłam spokojnie. – Dlaczego nie zatankowałeś skoro miałeś mało paliwa?! – krzyknęłam.
- Myślałem, że wystarczy. – próbował się usprawiedliwić.
- I co teraz? – spytałam zdenerwowana.
- Zadzwonimy po kogoś, żeby po nas przyjechał. – wzruszył ramionami i wyciągnął komórkę. Zrobiłam to samo. Pięknie, nie miałam zasięgu.
- Nie mam zasięgu – powiedział stukając w telefon.
- Cudownie! – krzyknęłam, wysiadając z auta.
- Gdzie idziesz? – też wysiadł.
- A jak myślisz? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. – Chcę znaleźć jakiś dom, albo stację paliw. – wzruszyłam ramionami i szłam dalej.
- Widziałaś przecież, że w promieniu dwóch kilometrów nie ma nic – krzyknął za mną. Zatrzymałam się i zawróciłam.
- To pójdę w drugą stronę. – odparłam stanowczo.
- Tam też długo, długo nic nie ma. Często jeżdżę tą drogą. – oparł się o maskę samochodu. Stanęłam naprzeciwko niego.
- Cudownie, po prostu cudownie! – krzyknęłam. – No to co masz zamiar teraz zrobić?! – aż kipiałam ze złości.
- Poczekać, aż coś będzie jechać. – odpowiedział na pełnym luzie.
- O ile w ogóle coś będzie jechać! To kompletne zadupie!
- No a co innego chcesz zrobić? – popatrzył na mnie rozbawiony. Wyjęłam komórkę i zaczęłam szukać zasięgu. – Tak, to nas uratuje. – powiedział z ironią. Spiorunowałam go wzrokiem. Po pewnym czasie jednak zdałam sobie sprawę z tego, że to bez sensu. Zrobiło mi się zimno. Wsiadłam do samochodu.
- Jesteś głodna? – spytał cicho. Nie odpowiedziałam. Złość mi powoli mijała, ale nadal byłam na niego wkurzona. - Ok, nie to nie. – wyszedł z samochodu i wyciągnął coś z bagażnika. Wrócił z wielką paczką chipsów. – Na pewno nie chcesz? – podstawił mi paczkę, na taką odległość, że poczułam serowy zapach. Nie wytrzymałam i poczęstowałam się.
- Dzięki. – mruknęłam i wbiłam wzrok w drzewo.
- To nie tylko moja wina. – wyrzucił z siebie po pewnym czasie. – Gdybyś poszła do tego psychologa, mogłabyś jechać sama! – popatrzyłam na niego.
- Skąd.. – zmarszczyłam brwi. – No tak, Bartek.. – zdenerwowałam się. – Powiedział ci?!
- Luśka, martwił się o ciebie, dlatego poprosił mnie o to, żebym z tobą pojechał. – wyjaśnił.
- Nie potrzebnie. – odparłam, krzyżując ręce
- Nie wyjechałabyś nawet z parkingu! – podniósł głos. – Dlaczego nie chcesz z kimś o tym porozmawiać?
- Nie potrzebuję żadnego psychologa! – krzyknęłam. Nagle zrobiło mi się duszno, więc ponownie wyszłam z auta. Niestety, Mat zrobił to samo.
- Przecież ta twoja koleżanka jest psychologiem. – popatrzył na mnie. – No tak, ale wtedy musiałabyś się przyznać, że masz jakąś słabość. – uśmiechnął się złośliwie.
- Co? – nie rozumiałam.
- Lubisz jak wszyscy uważają cię za silną i pewną siebie. Nie możesz znieść tego, że jesteś tylko człowiekiem i też możesz mieć problemy. – powiedział poważnie.
- Nie prawda. – weszłam mu w słowo. – Nie znasz mnie. – wycedziłam.
- Może i cię dobrze nie znam. – podszedł do mnie bliżej. – Ale to zauważyłem od razu. Daj sobie pomóc, chociaż raz. – popatrzył mi prosto w oczy.
- Eh.. Już wole jak jesteś dla mnie złośliwy. – westchnęłam. – Dobrze, porozmawiam z Natką, ale nie dlatego, że coś mi jest, tylko po to, żebyście się już ode mnie odczepili.
- O nic więcej nie proszę – uśmiechnął się. – A teraz chodź, bo zamarzniesz mi w tej kiecce. – otworzył drzwi do samochodu. Wsiadłam i złapałam paczkę chipsów. Byłam niesamowicie głodna.
- Zostaw mi jednego – powiedział, obserwując mnie. Zawstydzona, lekko się zaśmiałam. Oddałam mu paczkę.
- Będziemy tu tak siedzieć? – spytałam, opierając głowę o fotel.
- A co innego proponujesz? – uśmiechnął się, patrząc na mnie. Od razu załapałam o co mu chodzi.
- Przestań! – walnęłam go w ramię. – Nie jestem taka jak te wszystkie dziewczyny, które co rano od ciebie wychodzą. – dodałam.
- Dziewczyny jak dziewczyny – wzruszył ramionami. – A co ty zazdrosna jesteś? – uniósł brwi.
- O ciebie? – zaśmiałam się. – Nie, zdecydowanie nie.
- Ja po prostu nie chce się wiązać. – wyjaśnił, opierając głowę o siedzenie.
- Złe wspomnienia?
- Nie. – odparł, zdecydowanie zbyt szybko. – Tak jest mi lepiej. A ty czemu jesteś sama?
- Powiedzmy, że nie znalazłam jeszcze tego jedynego. – odpowiedziałam szczerze.
- Żaden śmiałek, nie wytrzymał z tobą na dłużej? – wyszczerzył się. Wywróciłam oczami.
- Mój najdłuższy związek trwał 2 lata, więc chyba nie jest ze mną, aż tak źle.
- Czemu rozstaliście się po tak długim czasie? – popatrzył na mnie. Westchnęłam. Nie lubiłam o tym mówić.
- Zdradził mnie. - powiedziałam cicho. Mat patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Ciebie? – dopytywał się.
- Tak. – potwierdziłam. – Ale byłabym wdzięczna, gdybyśmy o tym nie rozmawiali.
- Nie ma sprawy. – zgodził się szybko. Robiło się coraz zimniej. Zaczęłam się trząść. Mat zdjął kurtkę i zarzucił ją na mnie. Zanim zdążyłam zareagować wyszedł z samochodu i wyjął coś z bagażnika. Gdy wrócił, usiadł na tylnym siedzeniu. – Chodź. – powiedział przykrywając się kocem.
- No chyba żartujesz. – odwróciłam się gwałtownie. – Nie będę z tobą tam spała.
- No jeśli wolisz, na przednim siedzeniu to proszę bardzo. – uśmiechnął się – Więcej miejsca dla mnie.- Oparłam się o siedzenie. Niezbyt wygodnie. Westchnęłam i wysiadłam z samochodu.
- Ręce przy sobie. – weszłam pod koc.
- Spokojnie, mówiłem ci już, że nie jesteś w moim typie – nie widziałam go, ale wiedziałam, że się uśmiecha. – Oczywiście, przed tym jak straciłaś pamięć. – dodał.
- Jasne.. – odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Marzyłam o tym, żeby zasnąć. Nie było to takie proste. Nie dość, że było ciasno, to na dodatek rozpraszała mnie obecność Mata.
- Śpisz? – szepnął po jakimś czasie.
- Nie. – zaśmiałam się. – Przestań mnie łaskotać! – śmiałam się jeszcze głośniej.
- Ale ja nic nie robię.
- Miziasz mnie po stopie! – uspokoiłam się, bo wziął rękę.
- Wybacz. – wiedziałam, że się uśmiecha. Zamknęłam ponownie oczy i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
- Nie mamy paliwa – podrapał się po głowie.
- Powiedz, że żartujesz. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Chciałbym – odpowiedział, próbując odpalić samochód, ale bez skutku.
- Tak z ciekawości spytam.. – zaczęłam spokojnie. – Dlaczego nie zatankowałeś skoro miałeś mało paliwa?! – krzyknęłam.
- Myślałem, że wystarczy. – próbował się usprawiedliwić.
- I co teraz? – spytałam zdenerwowana.
- Zadzwonimy po kogoś, żeby po nas przyjechał. – wzruszył ramionami i wyciągnął komórkę. Zrobiłam to samo. Pięknie, nie miałam zasięgu.
- Nie mam zasięgu – powiedział stukając w telefon.
- Cudownie! – krzyknęłam, wysiadając z auta.
- Gdzie idziesz? – też wysiadł.
- A jak myślisz? – popatrzyłam na niego jak na idiotę. – Chcę znaleźć jakiś dom, albo stację paliw. – wzruszyłam ramionami i szłam dalej.
- Widziałaś przecież, że w promieniu dwóch kilometrów nie ma nic – krzyknął za mną. Zatrzymałam się i zawróciłam.
- To pójdę w drugą stronę. – odparłam stanowczo.
- Tam też długo, długo nic nie ma. Często jeżdżę tą drogą. – oparł się o maskę samochodu. Stanęłam naprzeciwko niego.
- Cudownie, po prostu cudownie! – krzyknęłam. – No to co masz zamiar teraz zrobić?! – aż kipiałam ze złości.
- Poczekać, aż coś będzie jechać. – odpowiedział na pełnym luzie.
- O ile w ogóle coś będzie jechać! To kompletne zadupie!
- No a co innego chcesz zrobić? – popatrzył na mnie rozbawiony. Wyjęłam komórkę i zaczęłam szukać zasięgu. – Tak, to nas uratuje. – powiedział z ironią. Spiorunowałam go wzrokiem. Po pewnym czasie jednak zdałam sobie sprawę z tego, że to bez sensu. Zrobiło mi się zimno. Wsiadłam do samochodu.
- Jesteś głodna? – spytał cicho. Nie odpowiedziałam. Złość mi powoli mijała, ale nadal byłam na niego wkurzona. - Ok, nie to nie. – wyszedł z samochodu i wyciągnął coś z bagażnika. Wrócił z wielką paczką chipsów. – Na pewno nie chcesz? – podstawił mi paczkę, na taką odległość, że poczułam serowy zapach. Nie wytrzymałam i poczęstowałam się.
- Dzięki. – mruknęłam i wbiłam wzrok w drzewo.
- To nie tylko moja wina. – wyrzucił z siebie po pewnym czasie. – Gdybyś poszła do tego psychologa, mogłabyś jechać sama! – popatrzyłam na niego.
- Skąd.. – zmarszczyłam brwi. – No tak, Bartek.. – zdenerwowałam się. – Powiedział ci?!
- Luśka, martwił się o ciebie, dlatego poprosił mnie o to, żebym z tobą pojechał. – wyjaśnił.
- Nie potrzebnie. – odparłam, krzyżując ręce
- Nie wyjechałabyś nawet z parkingu! – podniósł głos. – Dlaczego nie chcesz z kimś o tym porozmawiać?
- Nie potrzebuję żadnego psychologa! – krzyknęłam. Nagle zrobiło mi się duszno, więc ponownie wyszłam z auta. Niestety, Mat zrobił to samo.
- Przecież ta twoja koleżanka jest psychologiem. – popatrzył na mnie. – No tak, ale wtedy musiałabyś się przyznać, że masz jakąś słabość. – uśmiechnął się złośliwie.
- Co? – nie rozumiałam.
- Lubisz jak wszyscy uważają cię za silną i pewną siebie. Nie możesz znieść tego, że jesteś tylko człowiekiem i też możesz mieć problemy. – powiedział poważnie.
- Nie prawda. – weszłam mu w słowo. – Nie znasz mnie. – wycedziłam.
- Może i cię dobrze nie znam. – podszedł do mnie bliżej. – Ale to zauważyłem od razu. Daj sobie pomóc, chociaż raz. – popatrzył mi prosto w oczy.
- Eh.. Już wole jak jesteś dla mnie złośliwy. – westchnęłam. – Dobrze, porozmawiam z Natką, ale nie dlatego, że coś mi jest, tylko po to, żebyście się już ode mnie odczepili.
- O nic więcej nie proszę – uśmiechnął się. – A teraz chodź, bo zamarzniesz mi w tej kiecce. – otworzył drzwi do samochodu. Wsiadłam i złapałam paczkę chipsów. Byłam niesamowicie głodna.
- Zostaw mi jednego – powiedział, obserwując mnie. Zawstydzona, lekko się zaśmiałam. Oddałam mu paczkę.
- Będziemy tu tak siedzieć? – spytałam, opierając głowę o fotel.
- A co innego proponujesz? – uśmiechnął się, patrząc na mnie. Od razu załapałam o co mu chodzi.
- Przestań! – walnęłam go w ramię. – Nie jestem taka jak te wszystkie dziewczyny, które co rano od ciebie wychodzą. – dodałam.
- Dziewczyny jak dziewczyny – wzruszył ramionami. – A co ty zazdrosna jesteś? – uniósł brwi.
- O ciebie? – zaśmiałam się. – Nie, zdecydowanie nie.
- Ja po prostu nie chce się wiązać. – wyjaśnił, opierając głowę o siedzenie.
- Złe wspomnienia?
- Nie. – odparł, zdecydowanie zbyt szybko. – Tak jest mi lepiej. A ty czemu jesteś sama?
- Powiedzmy, że nie znalazłam jeszcze tego jedynego. – odpowiedziałam szczerze.
- Żaden śmiałek, nie wytrzymał z tobą na dłużej? – wyszczerzył się. Wywróciłam oczami.
- Mój najdłuższy związek trwał 2 lata, więc chyba nie jest ze mną, aż tak źle.
- Czemu rozstaliście się po tak długim czasie? – popatrzył na mnie. Westchnęłam. Nie lubiłam o tym mówić.
- Zdradził mnie. - powiedziałam cicho. Mat patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Ciebie? – dopytywał się.
- Tak. – potwierdziłam. – Ale byłabym wdzięczna, gdybyśmy o tym nie rozmawiali.
- Nie ma sprawy. – zgodził się szybko. Robiło się coraz zimniej. Zaczęłam się trząść. Mat zdjął kurtkę i zarzucił ją na mnie. Zanim zdążyłam zareagować wyszedł z samochodu i wyjął coś z bagażnika. Gdy wrócił, usiadł na tylnym siedzeniu. – Chodź. – powiedział przykrywając się kocem.
- No chyba żartujesz. – odwróciłam się gwałtownie. – Nie będę z tobą tam spała.
- No jeśli wolisz, na przednim siedzeniu to proszę bardzo. – uśmiechnął się – Więcej miejsca dla mnie.- Oparłam się o siedzenie. Niezbyt wygodnie. Westchnęłam i wysiadłam z samochodu.
- Ręce przy sobie. – weszłam pod koc.
- Spokojnie, mówiłem ci już, że nie jesteś w moim typie – nie widziałam go, ale wiedziałam, że się uśmiecha. – Oczywiście, przed tym jak straciłaś pamięć. – dodał.
- Jasne.. – odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Marzyłam o tym, żeby zasnąć. Nie było to takie proste. Nie dość, że było ciasno, to na dodatek rozpraszała mnie obecność Mata.
- Śpisz? – szepnął po jakimś czasie.
- Nie. – zaśmiałam się. – Przestań mnie łaskotać! – śmiałam się jeszcze głośniej.
- Ale ja nic nie robię.
- Miziasz mnie po stopie! – uspokoiłam się, bo wziął rękę.
- Wybacz. – wiedziałam, że się uśmiecha. Zamknęłam ponownie oczy i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.
Obudziłam
się, ale nie otwierałam oczu. Miałam nadzieję, że to wszystko mi się śniło i
jest sobotni ranek.
- Dzień dobry, słoneczko. – usłyszałam. Teraz dopiero poczułam, że na kimś leże. Otworzyłam oczy. – Ręka mi trochę zdrętwiała. – wstałam szybko. – Lepiej – uśmiechnął się.
- Nic nie jechało? – spytałam, próbując się skupić.
- Jechał jeden samochód. Chciałem wstać, ale tak się we mnie wtuliłaś, że nie mogłem się ruszyć. – wyszczerzył się. Poczułam, że się rumienie.
- Było mi zimno. – odpowiedziałam szybko. – Poza tym mogłeś mnie obudzić.
- Nie zdążyłem. Ale.. – zawahał się. – Jak chcemy, żeby się ktoś zatrzymał to lepiej się nie pokazuj.
- Dlaczego? – zmarszczyłam brwi. Wskazał na przednie lusterko. Spojrzałam w nie i od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Włosy miałam poplątane, a pod oczami ślady tuszu do rzęs. Zaczęłam się szybko poprawiać i w końcu wyglądałam jak człowiek. Usłyszeliśmy zbliżające się auto. Mat szybko wybiegł z samochodu i je zatrzymał.
- Jadę po paliwo – krzyknął, gdy otworzyłam drzwi. – Zaraz wrócę – wsiadł do nieznajomego samochodu. Zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tej całej sytuacji. Bałam się, że to coś poważniejszego. Myślałam, że po jakimś czasie mój strach przed prowadzeniem samochodu minie, a wydawało się, że jest coraz gorszy. Ale mam iść do Natki i się jej zwierzać z takiej głupoty? Śmiać mi się chciało na samą myśl o tym. Nie ma mowy. A Bartek? Co on sobie w ogóle myśli? Wysyła Mata, żeby mnie pilnował. Co ja jestem, dziecko? Muszę koniecznie z nim o tym porozmawiać. Pewnie umierają ze strachu. Tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie jesteśmy i co się z nami dzieję. Sprawdziłam telefon, ale nadal nie było zasięgu. Mat wrócił po 20 minutach i zatankował samochód.
- Nareszcie! – powiedziałam szczęśliwa, już w drodze do Bełchatowa.
- Aż tak źle było? – popatrzył na mnie.
- Mogło być gorzej. – odpowiedziałam wymijająco. Ziewnęłam. – Nie wyspałam się.
- Ty? – uniósł brwi. – Nie dość, że zabrałaś mi cały koc w nocy, to jeszcze wtuliłaś się tak, że nie mogłem się ruszać. – mówił szybko. – Nie spałem całą noc.
- To jest kara za to, że nie zatankowałeś samochodu. – powiedziałam. Pokręcił głową z uśmiechem i podkręcił muzykę. Gdy byliśmy już na klatce schodowej drzwi otworzył Pit.
- Luśka! – krzyknął. Wszyscy wybiegli na klatkę.
- Gdzie wy się do cholery podziewaliście?! – spytała zdenerwowana Lilka.
- Mieliśmy mały problem. – Mat próbował ich uspokoić. – Nic się nie stało, poza tym, że ze sobą spaliśmy. – wypalił. Popatrzyłam na niego szybko, bo czułam na sobie pytające spojrzenia.
- Dzień dobry, słoneczko. – usłyszałam. Teraz dopiero poczułam, że na kimś leże. Otworzyłam oczy. – Ręka mi trochę zdrętwiała. – wstałam szybko. – Lepiej – uśmiechnął się.
- Nic nie jechało? – spytałam, próbując się skupić.
- Jechał jeden samochód. Chciałem wstać, ale tak się we mnie wtuliłaś, że nie mogłem się ruszyć. – wyszczerzył się. Poczułam, że się rumienie.
- Było mi zimno. – odpowiedziałam szybko. – Poza tym mogłeś mnie obudzić.
- Nie zdążyłem. Ale.. – zawahał się. – Jak chcemy, żeby się ktoś zatrzymał to lepiej się nie pokazuj.
- Dlaczego? – zmarszczyłam brwi. Wskazał na przednie lusterko. Spojrzałam w nie i od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Włosy miałam poplątane, a pod oczami ślady tuszu do rzęs. Zaczęłam się szybko poprawiać i w końcu wyglądałam jak człowiek. Usłyszeliśmy zbliżające się auto. Mat szybko wybiegł z samochodu i je zatrzymał.
- Jadę po paliwo – krzyknął, gdy otworzyłam drzwi. – Zaraz wrócę – wsiadł do nieznajomego samochodu. Zostałam sama. Zaczęłam myśleć o tej całej sytuacji. Bałam się, że to coś poważniejszego. Myślałam, że po jakimś czasie mój strach przed prowadzeniem samochodu minie, a wydawało się, że jest coraz gorszy. Ale mam iść do Natki i się jej zwierzać z takiej głupoty? Śmiać mi się chciało na samą myśl o tym. Nie ma mowy. A Bartek? Co on sobie w ogóle myśli? Wysyła Mata, żeby mnie pilnował. Co ja jestem, dziecko? Muszę koniecznie z nim o tym porozmawiać. Pewnie umierają ze strachu. Tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie jesteśmy i co się z nami dzieję. Sprawdziłam telefon, ale nadal nie było zasięgu. Mat wrócił po 20 minutach i zatankował samochód.
- Nareszcie! – powiedziałam szczęśliwa, już w drodze do Bełchatowa.
- Aż tak źle było? – popatrzył na mnie.
- Mogło być gorzej. – odpowiedziałam wymijająco. Ziewnęłam. – Nie wyspałam się.
- Ty? – uniósł brwi. – Nie dość, że zabrałaś mi cały koc w nocy, to jeszcze wtuliłaś się tak, że nie mogłem się ruszać. – mówił szybko. – Nie spałem całą noc.
- To jest kara za to, że nie zatankowałeś samochodu. – powiedziałam. Pokręcił głową z uśmiechem i podkręcił muzykę. Gdy byliśmy już na klatce schodowej drzwi otworzył Pit.
- Luśka! – krzyknął. Wszyscy wybiegli na klatkę.
- Gdzie wy się do cholery podziewaliście?! – spytała zdenerwowana Lilka.
- Mieliśmy mały problem. – Mat próbował ich uspokoić. – Nic się nie stało, poza tym, że ze sobą spaliśmy. – wypalił. Popatrzyłam na niego szybko, bo czułam na sobie pytające spojrzenia.
Super rozdział, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzajebioza :D haha
OdpowiedzUsuńhaha xd Fajne ;p
OdpowiedzUsuńHEh, świetny rozdział :) A Bartka podziwiam za takie zaufanie do
OdpowiedzUsuńMata, ale ja już powiedziałam co o nim myślę w tamtym rozdziale :P Pisz dalej jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału :D A i mam pytanko. Co ile będziesz dodawać rozdziały masz jakiś system czy coś a może tylko dodajesz jak zdążysz napisać ? Bo nie wiem kiedy wchodzić na bloga żeby znaleźć nowy rozdział :) I kurde znowu się rozpisałam, przepraszam :)
Nie masz za co przepraszać :) Twoje komentarze jak dotąd spodobały mi się najbardziej :) Też często się rozpisuję :) Rozdział dodam już jutro :) A systemu nie mam. Początkowo plan miałam taki, żeby dodawać co sobotę, ale nie wyszło :) Wstawiam kiedy napiszę, bo często zależy to od ilości wolnego czasu :) Dziękuję za miłe słowa i proszę o więcej takich komentarzy :) Widzisz, nawet teraz się rozpisałam :)
UsuńHeh :P Spoko no to będę po prostu czatować na nowy :) Ciesze się ze cię nie nudzę moim rozpisywaniem się :) Dziękuję i będę się się rozpisywać jeszcze bardziej jeśli ci się o podoba :3 A do początkowych rozdziałów nie dodawałam raczej komentarzy bo stwierdziłam że i tak nie będziesz na to zwracać uwagę :) Ale jak teraz jestem na bieżąco z rozdziałami to taka wena mnie nabiera na pisanie komentarzy he :) Czekam z niecierpliwością na następny ;3
Usuńbardzo fajny rozdział ;)) z niecierpliwością czekam na kolejne xD
OdpowiedzUsuń