środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział XXXV



Oczami Bartka..
Schowałem pudełko z grą do szafki i poszedłem się kąpać. Miałem zamiar poczekać, aż Luśka wyjdzie od Arka. Ubrałem spodnie od piżamy i włączyłem telewizor. Nagle usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Siema. – gdy otworzyłem, zobaczyłem uśmiechniętego Mata. – Sorry, że tak późno, ale znalazłem te płyty, o których mówiłeś.
- Wchodź. – wpuściłem go do środka.
- Luśka już śpi? – spytał, niby od niechcenia.
- Nie. Czeka, aż Arek zaśnie . – odpowiedziałem. Nie wychodziła długo, więc uchyliłem cicho drzwi pokoju, w którym nadal paliło się światło. Spała na łóżku z otwartą książką. Arek spał tuż obok, przytulony do niej. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Uroczo wyglądają – przestraszył mnie Mat. Nie spodziewałem się tego, że stoi tak blisko. – Patrz, śpi jak aniołek. Kto by pomyślał teraz, że jest, aż tak złośliwa. – pokręcił głową z uśmiechem.
- Ty też jej nie ustępujesz. – zgasiłem światło i zamknąłem drzwi.
- Uwielbiam patrzeć na to jak marszczy brwi, gdy się na mnie złości. Zauważyłeś? - wyszczerzył się. – A to, że jest pyskata mi nie przeszkadza. Między innymi dlatego ją lubię. – powiedział siadając na kanapie.
- Czyli ją jednak lubisz? – usiadłem koło niego. Boże, nawet o niego byłem zazdrosny. – A wygląda, że jest wprost przeciwnie. - W tym samym momencie drzwi pokoju się otworzyły i wyszła z niego zaspana Luśka.
- Cześć – przywitał się Mat.
- Idę pod prysznic. – mruknęła zaspana, wchodząc do łazienki. Wyszła po 15 minutach, w tym czasie zajęliśmy się rozmową o płytach.
- Wow. – uśmiechnął się złośliwie nasz sąsiad, gdy ją zobaczył. – Makijaż jednak wiele daje. –przyjrzałem się jej dokładnie. Naprawdę marszczyła brwi w dziwny, ale jednocześnie słodki sposób.
- Mi chociaż pomaga makijaż. Ty biedaku, nawet tym sobie pomóc nie możesz. – uśmiechnęła się z politowaniem. Mat stracił na chwilę pewność siebie, ale zaraz ją odzyskał.
- Jeszcze żadna dziewczyna, nie narzekała na mój wygląd – powiedział, patrząc na nią z wyższością.
- Wow – pokiwała z uznaniem. – Musisz się nieźle naszukać, żeby znaleźć takie z wystarczającą wadą wzroku. - zaśmiałem się.
- Dobra, koniec. – przerwałem. Wiedziałem, że mogą tak w nieskończoność.
- Będę leciał. – wstał.
- Jaka szkoda. – Luśka zrobiła smutną minę.
- Nie martw się – wyszczerzył się. – Wrócę jutro. – powiedział jej prosto do ucha, gdy ją mijał. Wywróciła jedynie oczami.
- Jak ten chłopak mnie irytuje. – westchnęła. – Bartuś idę spać, padam z nóg. – widziałem, że była zmęczona.
- Dobranoc. – uśmiechnąłem się. Zostałem sam w salonie. Dopiero teraz, chyba poczułem jak bardzo śpiący jestem.

Oczami Luśki..

- Lusia! – usłyszałam. Otworzyłam powoli oczy. Przy moim łóżku stał Arek i patrzył na mnie z niecierpliwością. – Śniadanie! – krzyknął radośnie. Wiedziałam, że nie mam wyjścia, bo mały nie pozwoli mi dalej spać.
- Wstaję – uśmiechnęłam się. Miałam bardzo przyjemny sen. Śniło mi się, że wszyscy byliśmy u Winiara na grillu. Arek złapał mnie za rękę i zaprowadził do kuchni. Na stole leżało pełno jedzenia, a na jednym z krzeseł siedział Bartek, obserwując moją reakcje.
- Wow. – wydusiłam z siebie. – Uważaj bo zacznę się przyzwyczajać – popatrzyłam na Bartka z szerokim uśmiechem.
- To był pomysł Arka. – uniósł ręce do góry.
- Dziękuję! – ucałowałam małego w policzek. Zaczęliśmy jeść śniadanie. Byłam zachwycona, gdy zobaczyłam na stole naleśniki! Miałam na nie ochotę już od dawna. O 15 po Arka, wpadł Mariusz, dziękując nam setki razy. Już po ich wyjściu zaczęłam tęsknić za tym małym szkrabem. Godzinę później byliśmy  na hali. Musieliśmy poczekać, aż skończy się trening. Usiedliśmy na trybunach i obserwowaliśmy w skupieniu zmagania chłopaków.
- Już nie długo i ty będziesz trenował – uśmiechnęłam się do Bartka, gdy usłyszeliśmy gwizdek.
- Nie mogę się już doczekać. – odpowiedział rozmarzony.
- Cześć! – w naszą stronę szedł Karol.
- No hej – przywitałam się z nim.
- Jak się czujesz, lepiej? – spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Wszystko w porządku. – byłam przygotowana na takie pytania.
- Tak sobie pomyślałem.. – zaczął. – Nie wiem, czy to nie za wcześnie, ale jutro wychodzimy ze znajomymi się rozerwać. Może poszlibyście z nami? – zaproponował z wyraźną nadzieją w głosie.
- Ja z przyjemnością. – odpowiedziałam bez zastanowienia. Miałam ochotę w końcu wyrwać się z tych czterech ścian.
- W sumie.. ja też z chęcią pójdę – równie szybko odpowiedzi udzielił Bartek. Karol wyraźnie się ucieszył.
- Super! – powiedział zachwycony. – To jutro o 20 przed tym klubem co wcześniej. – dodał z uśmiechem. – Zati na mnie czeka, do jutra – pożegnał się i ruszył w stronę szatni. Zapowiada się bardzo ciekawy weekend najpierw impreza, a potem.. oj.
- Aj, zapomniałam ci powiedzieć – złapałam się za głowę. – Dzwoniła Lilka i zaprosiła nas na sobotnią premierę jej nowego spektaklu. – powiedziałam, prawie jednym tchem.
- Kurde, w sobotę nie dam rady. Rodzice i Kuba przyjeżdżają.
- Oo – uśmiechnęłam się. – Nie martw się, usprawiedliwię cię przed Lilką.
- Dasz radę sama prowadzić? – popatrzył na mnie z niepokojem. – Jeśli chcesz to zadzwonię i przełożę..
- Nie ma mowy – przerwałam mu szybko. – Nie widzieliście się długo, a ja sobie poradzę. To był jedynie szok. Ale musisz pożyczyć mi samochód– uśmiechnęłam się do niego, najładniej jak potrafiłam.
- Z wielkim bólem serca – zaśmiał się.

Następnego dnia staraliśmy się jak najwcześniej wybrać się na halę. Udało nam się wcisnąć przed treningiem. Już o 18 zaczęłam się szykować. Największy problem miałam oczywiście z ubiorem. Całe szczęście, że plany się zmieniły i idziemy do jakiejś knajpy. Postawiłam na blado różową sukienkę z czarną marynarką. Na dworze było dość chłodno, więc nie miałam wyjścia i musiałam dodać czarne rajstopy. Do tego wyjęłam z szafy czarne botki na obcasie, w których ostatnio byłam jakiś rok temu. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Pierwszy raz to ja musiałam czekać na Bartka. Gdy w końcu wyszedł, musiałam przyznać, że się opłacało. Ubrał ciemne jeansy, białą koszulkę i marynarkę. Wyglądał naprawdę świetnie.
- Wow – pokiwałam głową z uznaniem. – Jak się wystroisz to ty nawet przystojny jesteś – zaśmiałam się. Wyraźnie się zawstydził.
- Cicho – odpowiedział speszony. – Chodź, bo się spóźnimy. – Otworzył mi drzwi. Mieliśmy trochę czasu, więc postanowiliśmy się przejść. Po 20 minutach byliśmy już na miejscu. Przed klubem stał Karol z Majką, którą poznałam wcześniej.
- Cześć – przywitaliśmy się.
- Super, że już jesteście. – ucieszył się na nasz widok. – Bartek to jest Majka, a to Bartek. – przedstawił ich sobie.
- Na kogo jeszcze czekamy? – spytałam. Ale zaraz zobaczyłam grupkę ludzi, zmierzających w naszym kierunku. Gdy podeszli bliżej, upewniłam się, że to znajomi Karola. Nikt nowy nie doszedł, więc znałam wszystkich. Poszliśmy do  klubu, znajdującego się jakieś 100 metrów dalej. Zajęliśmy największy stolik blisko sceny.
- Będzie występ na żywo? – spytał zaciekawiony Bartek.
- A będzie, będzie. – do naszego stolika podszedł Mat.
- Co ty tutaj robisz? – westchnęłam.
- Mówiłem ci, że jestem barmanem i czasami.. – przypomniał sobie coś. – No tak, straciłaś pamięć – uśmiechnął się. Spiorunowałam go wzrokiem. Zaraz zaczęły się pytania. Cierpliwie na nie odpowiadałam, a Mata miałam ochotę zabić. Przyniesiono nam nasze zamówienia. Skupiłam się na Bartku i dziewczynie, która siedziała obok niego. Z tego co pamiętam to miała na imię Ewelina. Bartek był bardzo skrępowany, bo wyraźnie go podrywała. Nie chciałam się śmiać, więc spojrzałam na Karola, który siedział obok mnie i rozmawiał z Majką. Obserwowałam ich przez krótką chwilę i zauważyłam, jak jego rozmówczyni na niego patrzy. Mimowolnie się uśmiechnęłam. W tym samym momencie na scenie pojawił się Mat. Nie spodziewałam się tego, że zobaczę go kiedykolwiek z gitarą. Byłam bardzo ciekawa co będzie później. Zaczął śpiewać „You’re beautiful”, a ja zaniemówiłam. Miał bardzo męski głos. Cała sala pogrążona była w ciszy. Zamknęłam oczy, a gdy po jakimś czasie je otworzyłam, zauważyłam, że Mat na mnie patrzy. Posłałam mu lekki uśmiech. Zapomniałam o wszystkim, nawet o tym jak bardzo irytujący jest. Odwzajemnił mój uśmiech kończąc piosenkę. Wszyscy wstali i zaczęli klaskać.
- Dziękuję – powiedział, przeczesując palcami włosy. Usiadł znów na krześle i zaczął śpiewać piosenki Dżemu. Byłam w siódmym niebie, bo uwielbiałam ten zespół. Po godzinie, Mat zszedł ze sceny nagrodzony gromkimi brawami.
- I jak? – spytał siadając obok nas. Wszyscy byli zachwyceni, tylko ja się nie odezwałam. Nie siedział z nami długo bo zaraz porwały go jakieś dziewczyny.
Do domu wróciliśmy około 3 nad ranem. Nie miałam siły na nic. Bartek ledwo co położył się na łóżku i już spał. Wzięłam szybko kąpiel i dosłownie opadłam bezwładnie na łóżko.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Czekałam, aż Bartek otworzy, ale widocznie spał mocniej niż ja. Niezgrabnie wstałam z łóżka i poszłam otworzyć. Rozbudziłam się od razu, gdy przed drzwiami zobaczyłam rodziców Bartka.
- Dzień dobry. – przywitałam się automatycznie.
- Dzień dobry. – odpowiedziała jego mama, obserwując mnie. Zaprosiłam ich do mieszkania. W drodze do salonu, przelotnie spojrzałam w lusterko i się przestraszyłam. Wyglądałam okropnie.
- Pójdę obudzić Bartka. – powiedziałam szybko.
- Wiedziałam, że jest śpiochem, ale żeby spać do 13? – zdziwiła się pani Kurek. Boże do której? Pomyślałam przerażona. Weszłam do pokoju. Natychmiast otworzyłam okno.
- Bartek. – potrząsnęłam nim. Nic. – Bartek! – próbowałam coraz głośniej. Otworzył oczy – Twoi rodzice przyjechali. – szepnęłam. To wystarczyło, żeby zerwał się na nogi. Ubrał szybko spodnie i koszulkę i wyszliśmy z pokoju. Goście siedzieli w salonie i o czymś rozmawiali.
- Pójdę się wykąpać. – powiedziałam zawstydzona i weszłam do łazienki. Razem z rodzicami Bartka pojechaliśmy na halę. Na początku dziwnie się czułam wiedząc, że ktoś obserwuje moją pracę. Wróciliśmy o 16. Musiałam się przygotować na spektakl Lilki. Z bardziej oficjalnymi kreacjami nie miałam problemu. Założyłam czarną dopasowaną sukienkę i jasno żółty żakiet.
- Wow. – pan Kurek uśmiechnął się na mój widok, gdy weszłam do salonu się pożegnać. – Bardzo ładnie wyglądasz. – powiedział.
- Dziękuję. – odwzajemniłam uśmiech. – Niestety, muszę już jechać. Miło było państwa ponownie zobaczyć. – dodałam.
- Naprawdę, wielka szkoda. – mama Bartka podeszła i mnie przytuliła. – Na pewno, jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Jesteś pewna, że chcesz jechać sama? – spytał zmartwiony Bartek.
- Tak. – odpowiedziałam, gdy byłam już przy drzwiach.
Nie lubiłam jeździć obcym samochodem, ale jak na razie innego wyjścia nie miałam. Wsiadłam do auta Bartka. Wzięłam głęboki oddech i przekręciłam kluczyki. Uczucie wróciło. Nie byłam w stanie, nic z nim zrobić. Oparłam głowę o siedzenie i próbowałam się uspokoić. Ktoś nagle zapukał w szybę samochodu.
- Co jest? – Mat patrzył na mnie przez szybę.
- Nic, nic.. – otrząsnęłam się szybko. – Tak sobie siedzę…
- Ok.. – zmarszczył brwi. – Bartek wczoraj mówił, że jedziesz do Warszawy. Jak chcesz to możemy się razem zabrać, bo też jadę. – zaproponował. Spadł mi jak z nieba.
- Dobra. – odpowiedziałam natychmiast. Był wyraźnie zdziwiony.
- Tak bez żadnych złośliwości? – uniósł brwi. Przesiadłam się do jego samochodu. – No to co to za spektakl? - spytał, gdy ruszyliśmy.
- Musimy rozmawiać? – westchnęłam. – Wyobraź sobie, że jedziesz sam.
- Myślałem, że będzie milej rozmawiając.
- Serio? – spytałam z ironią w głosie. – Naprawdę uważasz, że będzie milej.. – uśmiechnął się i włączył głośno muzykę. Usiadłam wygodnie. Za oknem było już ciemno. Popatrzyłam na zegarek, było po 18. Kątem oka zerknęłam na Mata. Był skupiny na drodze, ale podrygiwał w rytm muzyki. Musiałam przyznać, że gdy się nie odzywał był całkiem przystojny. Zorientował się, że na niego zerkam.
- Przestań, bo się zarumienię. – uśmiechnął się. Odwróciłam szybko wzrok. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Lilki  „Wiem, że się stresujesz, ale nie potrzebnie. Do zobaczenia za godzinę”.
- Gdzie ty jedziesz? – spytałam zaskoczona, gdy skręcił w jakąś dziwną uliczkę.
- Trochę mi się śpieszy, więc pojedziemy na skróty. – odpowiedział. Nie chciałam się kłócić. Ja też chciałam dojechać tam jak najszybciej. Jechaliśmy przez jakieś pustkowia, gdy nagle samochód się zatrzymał.
- Czemu się zatrzymujemy? – popatrzyłam na niego. – Trochę mi się śpieszy…
- Hmm.. wygląda na to, że skończyło się paliwo..

5 komentarzy:

  1. Hahaha :)
    Genialne zakończenie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Z niecierpliwością czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że ostatecznie Bartek będzie z Luśką ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział jak i całe opowiadanie :) Coś czuje że MAt coś kręci z tym skończonym paliwem tylko żeby przekonać do siebie Luśkę i żeby z nią być :/ Nie za bardzo go lubie (ale zawsze musi być jakiś zły bochater ) bo jest przeszkodą dla Bartka a ja mam nadzieje że Luśka będzie w końcu z Bartkiem a nie z Matem :) Chociaż nic nie wiadomo no bo jeszcze jest Aśka z którą nie wiem już czy on jest czy nie bo się pogubiłam :D Ale mam nadzieje na szybki następny rozdział :) Bo zakochałam się w tym blogu:) Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń