poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział XXXVIII



Pierwszy raz w życiu tak niepewnie wchodziłem do własnego mieszkania. Wszedłem powoli do kuchni. Siedziała przy stole i jadła kanapki. Gdy mnie zobaczyła zakrztusiła się jedną. Patrzyliśmy na siebie przez chwile czekając, aż ktoś odezwie się pierwszy.
- Przepraszam – powiedziała i spuściła wzrok. – Poniosło mnie. Martwiłeś się o mnie, a ja  niepotrzebnie się uniosłam.
- Też nie powinienem ci robić wyrzutów. Po prostu uważam, że Mat nie jest dla ciebie. – nie wiedziałem dlaczego, lekko się zarumieniła. – Nie chcę się kłócić. – dodałem cicho.
- Ja też. – uśmiechnęła się. Usiadłem koło niej. Nie jadłem u Winiara nic, więc zabrałem jej kanapkę i zacząłem jeść.
- Możemy jechać dzisiaj na ćwiczenia trochę wcześniej? – spytałem.
- Jasne. A masz jakieś plany na potem?
- Chce jechać do Łodzi, do Aśki. – odpowiedziałem. – Chce to zakończyć.
- Co? – popatrzyła na mnie zaszokowana. – Ale czemu?
- To był błąd, że do siebie wróciliśmy. Ja jej nie kocham.. – bo szaleję za tobą, dodałem w myślach. Przeszyła mnie wzrokiem. Nie wiem jak ona to robiła, ale z mojej twarzy potrafiła wyczytać wszystko.
- Ok, przebierz się i jedziemy. – wstała i wyszła z kuchni. – A jak będziesz wracać to musisz jechać po Czuczi, dzwonił lekarz wszystko już z nią w porządku.  

Ćwiczenia, minęły jak zwykle szybko. Męczyły mnie niesamowicie, ale towarzystwo Luśki mi to rekompensowało. Na każdym treningu płakaliśmy ze śmiechu. Odwiozłem ją do domu. W Łodzi byłem  już godzinę później. Podjechałem pod mieszkanie Aśki, ale nie wyszedłem od razu z samochodu. Oparłem głowę o siedzenie i zamknąłem oczy. Weź się w garść i bądź mężczyzną, pomyślałem. Wziąłem głęboki oddech i wysiadłem z samochodu.
- Bartek! – krzyknęła zaskoczona, rzucając się na mnie.
- Cześć – przywitałem się.
- Co ty tutaj robisz? – odsunęła się ode mnie.
- Przyjechałem, żeby porozmawiać. – weszliśmy do mieszkania.
- O co chodzi?  - usiadła obok mnie. Nie chciałem patrzeć jej w oczy.
- Myślę, że powinniśmy się rozstać. – wyrzuciłem to z siebie. – To już nie to samo. Nigdy już nie będzie tak samo. – dodałem, obserwując jej reakcję. Patrzyła przed siebie. Modliłem się jedynie o to, by nie zaczęła płakać.
- To przez Luśkę? – spytała z wyrzutem.
- Co? Nie.. – chciałem zaprzeczyć, ale mi nie pozwoliła.
- Nie kłam. – wstała i podeszła do okna. – Widziałam jak zachowywałeś się w szpitalu. Myślałem, że przesadzam, ale teraz już jestem pewna. – w końcu na mnie popatrzyła. – Kochasz ją? – nie odpowiedziałem. Nie chciałem kłamać. – Wiedziałam. – znów odwróciła wzrok. Nie wiedziałem co mam robić. – Powinieneś już iść…
- Asia.. – zacząłem, nie wiedząc co powiedzieć dalej.
- Wyjdź – powiedziała błagalnym tonem.

Oczami Luśki…
Musiałam się wykąpać. Ćwiczenia z Bartkiem coraz bardziej mnie męczyły. Ale byłam zadowolona, bo z kolanem było z każdym kolejnym dniem coraz lepiej. Gdy wyszłam z łazienki, usłyszałam telefon. Pobiegłam szybko do pokoju i odebrałam.
- Cześć z tej strony Majka. – usłyszałam.
- O cześć – przywitałam się.
- Masz może dzisiaj czas? – spytała.
- Nie mam na dzisiaj planów, a co proponujesz?
- Zakupy. Karol zaprosił mnie na ślub Piotrka. Chciałam poszukać sobie jakiejś sukienki. – wyjaśniła.
- Świetny pomysł. – odpowiedziałam. – Poszukamy też czegoś dla mnie. To co w Olimpii za godzinę?
- Ok. Spotkajmy się przed wejściem. – powiedziała i rozłączyła się. Ubrałam jasne jeansy, białą luźną bluzkę i różowy sweterek. Związałam włosy bo nie chciało mi się nic z nimi robić. Do galerii nie miałam daleko, więc zdecydowałam się na spacer. Na miejscu byłam trochę wcześniej. Usiadłam na ławce i czekałam na Majkę. Nagle zobaczyła Mata i Karola, wysiadających z auta tego drugiego. Spanikowałam i schowałam się za jakiś samochód stojący na parkingu. Czekałam, aż wejdą do środka. Nie byłam gotowa na rozmowę z Matem.
- Stało się coś? – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego pana. Stał ze zmarszczonymi brwiami i dziwnie na mnie patrzył.
- Nie, nie . – odpowiedziałam, wstając. Uśmiechnęłam się i ruszyłam z powrotem w stronę ławki. Tam czekała już Majka.
- Cześć – przywitała się. Od razu zauważyłam, że jest w świetnym humorze.
- Hej. Idziemy?
- Tak, tak. Mam nadzieję, że coś znajdziemy. – weszłyśmy do galerii. Rozglądałam się z niepokojem, bo wiedziałam, że gdzieś tutaj kręci się Mat.
- Fajnie to wymyśli.. Ślub w sylwestra. Pierwszy raz nie muszę martwić się o to, gdzie go spędzę. – uśmiechnęła się.  Po 30 minutach nadal niczego nie znalazłyśmy.
- Czy to nie Karol i Mat? – spytała Majka, gdy przechodziłyśmy obok sklepu sportowego. Zauważyli nas i podeszli.
- Cześć. Zakupy? – Kłos, wyraźnie ucieszył się na nasz widok. Czułam na sobie spojrzenie mojego sąsiada, ale uparcie wpatrywałam się w Karola.
- Szukamy sukienek. – odpowiedziała mu Majka.
- Luśka możemy pogadać? – serce mi na chwilę stanęło, gdy usłyszałam Mata. Nie mając wyjścia, popatrzyłam na niego.
- Innym razem. Śpieszymy się, prawda? – posłałam Majce znaczące spojrzenie.
- Yy.. tak, tak. – zorientowała się z lekkim opóźnieniem o co mi chodzi.
- No to nie zatrzymujemy, pań. Do zobaczenia. – pożegnał się z nami Karol. Oddaliłyśmy się od nich szybko.
- Powiesz mi o co chodzi? – odezwała się w końcu.
- O nic.. – odpowiedziałam, nie patrząc na nią.
- Mat nie spuszczał z ciebie wzroku i nie chciałaś z nim porozmawiać i się zarumieniłaś… Spałaś z nim! – krzyknęła tak głośno, że osoby przechodzące obok zwróciły na nas uwagę.
- Cicho – syknęłam.
- Wiedziałam! Już wtedy  w restauracji widziałam, że na siebie lecicie. – wyszczerzyła się.
- My wcale na siebie nie lecimy! – zaprzeczyłam szybko. – To był impuls..
- Ładny mi  impuls. – ciągle się uśmiechała. – Wiesz, że w końcu będziesz musiała z nim porozmawiać?
- Wiem, ale zrobię to gdy będę wiedziała co mam mu powiedzieć. Chodź do tego sklepu – wskazałam na jeden z przypadkowych sklepów, mając nadzieje, że temat Mata mamy już za sobą.

Wróciłam do domu wieczorem. Poszłyśmy jeszcze z Majką do cukierni i zagadałyśmy się. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam Bartka siedzącego na kanapie z piwem. Wyglądał na przybitego. Stanęłam w progu.
- Cześć – przywitałam się cicho.
- O hej. – popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem. Domyśliłam się, że to nie pierwsze jego piwo.
- Rozmawiałeś z Aśką? – spytałam niepewnie.
- Rozmawiałem.. hmm.. to chyba za dużo powiedziane. – zmarszczył brwi. Spojrzałam na niego pytająco. – Zerwałem z nią, a wiesz co jest najlepsze – zaśmiał się. – Wiedziała czemu to robię!
- Wiedziała, że jej już nie kochasz? – usiadłam obok niego. Popatrzył na mnie jakoś dziwnie, jakby z czymś walczył. Naprawdę musiał sporo wypić.
- Tak. – odpowiedział w końcu. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Zabrałam mu piwo i poszłam wylać je do zlewu. – Ej! Nie skończyłem. – oburzył się.
- Wystarczy Ci. – stanęłam przed nim. – Idź się wykąp.
- Tak, mamo – uśmiechnął się słodko i wyszedł z salonu. Poszłam rozpakować torby z zakupami. Na łóżku zobaczyłam śpiącą Czuczi. Nie chciałam jej budzić, nie sądziłam, że tak bardzo się za nią stęsknię. Oprócz prześlicznej kremowej sukienki, którą sobie kupiłam, zaopatrzyłam się też w prezenty mikołajkowe. W końcu to już pojutrze. Bartek po 20 minutach wyszedł z łazienki jedynie w białych bokserkach. Jak zwykle starałam się nie patrzeć, ale trudno odwrócić wzrok od dwu metrowego, wysportowanego ciała.
- Dobranoc. – podszedł do mnie i się przytulił. Staliśmy tak przez dobre kilka minut. W końcu się odsunęłam i popatrzyłam na niego.
- Dobranoc. – uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki.
 
Obudziłam się szybko znów śniło mi się, że jestem z Bartkiem nad jakąś wodą. Dawno nie miałam tych dziwnych snów. One były takie realne.. Chociaż tego, że całuję się z Bartkiem sobie nie wyobrażałam. Chyba zbyt mocno wbiłam sobie do głowy to, że jest moim pacjentem, a przede wszystkim moim przyjacielem. Już raz związałam się z najlepszym przyjacielem, mieliśmy spróbować, a skończyło się jak się skończyło. Wyszłam z pokoju i usłyszałam Bartka w kuchni. Siedział przy stole z butelką wody, którą powoli kończył.
- Ktoś tutaj ma chyba kaca. – uśmiechnęłam się złośliwe.
- Nie tak głośno. – powiedział z ogromnym trudem. Nie miałam serca się nad nim znęcać, więc poszłam ogarnąć się do łazienki. Gdy wyszłam podbiegła do mnie Czuczi.
- Chcesz iść na spacer? – spytałam. Zapięłam jej smycz i ubrałam płaszcz i kozaki. – Wychodzę z Czuczi! – krzyknęłam.
- Litości – usłyszałam i zaczęłam się śmiać. Jak zwykle poszłyśmy do parku. Chodziłam bez celu, gdy znów zobaczyłam Mata i Karola. Czy oni mnie śledzą? Nie wiele myśląc schowałam się za jedno z drzew.
- Luśka? – spytał Karol, gdy podeszli. Kurde.. – Co ty masz z tym drzewem? – zaśmiał się.
- Eee.. – zaczęłam się jąkać. Faktycznie to było to samo drzewo, które wcześniej kopałam.
- Postanowiłaś je w końcu przeprosić za to, że je kopnęłaś? – uśmiechnął się.
- Właśnie. – odpowiedziałam czując, że się rumienie.
- Zakupy udane?
- Bardzo. Majka znalazła prześliczną sukienkę, padniesz gdy ją zobaczysz. – powiedziałam już swobodniej, chociaż czułam ciągle spojrzenie Mata na sobie.
- No to super. – ucieszył się. – Ja muszę lecieć na trening. Trener mnie zabije, jeśli się znów spóźnię. – pożegnał się z Matem i odszedł.
- Luśka, wiesz dobrze, że kiedyś musimy porozmawiać.. – powiedział. Wiedziałam, że już się nie wymigam…

5 komentarzy:

  1. hahaha ... z tym drzewem , a to dobre :D no nie wiem jak na to wpadłas :D ekstra rozdzial babeczko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny.. pisz szybciej :D
    Pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahaha ^^ Genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze genialne ! ;D
    Czekam na kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń