- Cześć Luśka! – podszedł do mnie jakiś młody mężczyzna, gdy
z Bartkiem, Lilką i Andrzejem czekaliśmy na lotnisku. – Pamiętasz mnie?
Tańczyliśmy wczoraj..
- Przepraszam, ale dość mało pamiętam z wczoraj… - skrzywiłam się.
- W sumie to się nie dziwie – uśmiechnął się przyjaźnie. – Jest i nasza panna
młoda! – krzyknął na widok Natki, która wraz z Pitem wróciła z kiosku. – Tatuaż
się podobał narzeczonemu? – wyszczerzył się. – Tak w ogóle to Jimmy jestem. –
przywitał się ze wszystkimi. – Ale numer.. Nie spodziewałem się ciebie jeszcze
zobaczyć – zwrócił się ponownie do mnie.
- Wracamy już do domu.. – powiedział Bartek dobitnie. Przytulił mnie mocniej do
siebie.
- Ty pewnie jesteś Bartek.. – klasnął w dłonie. – Szczęściarzu.. Taka
dziewczyna, do tego kompletnie zalana i ciągle o tobie nawijała.. – pokręcił
głową z uznaniem. – Czas na mnie. Miło był was poznać. – pomachał nam jeszcze,
odchodząc.
- Dziwny człowiek.. – mruknęłam, patrząc ciągle na niego.
- Ej.. Czy to nie z nim masz to zdjęcie w dziwnej pozie? – spytała Lilka,
śmiejąc się.
- Rzeczywiście – zakryłam twarz dłońmi, wtulając się w Bartka.
- Cześć chłopaki – obok nas przeszły jakieś trzy dziewczyny, szczerząc się w
naszym kierunku – Świetnie się wczoraj bawiłyśmy – pomachały i poszły dalej.
- No cóż.. Widocznie będzie o nas głośno przez jakiś czas – pokręciłam głową z
uśmiechem.
W Warszawie byliśmy około 22. Razem z Andrzejem dojechaliśmy po godzinie do
mojego mieszkania. Okazało się, że Bartek już z nim wszystko uzgodnił, ale
zapomniał mi o tym jakoś powiedzieć. Nie byłam o to zła, bo polubiłam Wronkę.
Byliśmy wykończeni, więc każdy z nas wziął prysznic i od razu położył się spać.
Mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Wciąż myślałam o tym smsie od Aśki. Nie
odpisałam jej i nie miałam zamiaru tego robić. Co ona mogła chcieć? Zwyzywać
mnie od jakich tylko lub rozpłakać się.. Żadnej z tych opcji nie miałam ochoty
słuchać. Przecież Bartek zerwał z nią przed tym jak zaczęliśmy być razem.. Nie
chciałam go obudzić swoim wierceniem, więc cicho wyszłam do kuchni. Nalałam
sobie mleka i oparłam się o blat. Chwilę później do kuchni wszedł zaspany
Andrzej. Popatrzył na mnie i podskoczył przestraszony.
- Przepraszam.. – mruknął speszony. Dopiero teraz zorientowałam się, że jest w
samych bokserkach. Wybuchłam śmiechem.
- Chodź. – zawołałam go – Jestem rehabilitantką.. Na co dzień widzę mężczyzn w
bokserkach.. – wrócił drapiąc się po głowie.
- Myślałem, że już śpicie – powiedział, nadal zakłopotany.
- Bartek zasnął od razu, ale ja jakoś nie mogę.. Chcesz mleka? – spytałam.
- Nie, nie.. Wystarczy szklanka wody.. – usiadł przy stole. Nalałam mu wody
mineralnej i postawiłam przed nim. – Stresujesz się? W końcu druhna w kategorii
ważności jest zaraz po młodej parze..
- W sumie.. No co ja mogę popsuć? To Bartek ma obrączki, których może
zapomnieć. – wzruszyłam ramionami. – Idziesz z kimś na ślub?
- Nie.. Doszedłem do wniosku, że będzie wystarczająco dużo starszych pań, które
będą zachwycone jeśli poproszę je do tańca – wyszczerzył się.
- I będzie Lilka, która też przychodzi bez partnera.. – dodałam, niby
mimochodem. Nie musiałam długo czekać bo na policzkach Andrzeja pojawiły się
rumieńce.
- Czy mi się wydaję, czy ty się zarumieniłeś? – popatrzyłam na niego z wielkim
bananem na twarzy.
- Wydaję ci się.. – wstał i włożył szybko szklankę do zmywarki. – Idę spać.
Dobranoc.. – ruszył w stronę drzwi.
- Widziałam! – krzyknęłam za nim, śmiejąc się. Wróciłam do łóżka. Tym razem
zasnęłam od razu.
Natka obudziła wszystkich już o 7 rano. Cały dzień przystrajaliśmy kościół,
salę, samochód. Przynosiliśmy i odnosiliśmy jedzenie. Powoli też zjeżdżali się
goście z daleka, których trzeba było gdzieś zakwaterować. W pewnych momentach,
nie wiedziałam nawet już w co ręce włożyć, a zadań dostawałam coraz więcej.
Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, gdy razem z Bartkiem i Wroną wracaliśmy do
mieszkania.
- Jestem tak padnięta, że nie wiem czy dam radę wyjść po schodach.. – mruknęłam
sennym głosem.
- Wniesiemy cię – uśmiechnął się Andrzej, również zmęczony.
- Nie wiesz ile ona waży.. – mruknął Bartek, próbując nie zasnąć przed
kierownicą. Nawet teraz żarty się go trzymają.
- Gdybym miała siłę to byś tego pożałował.. – syknęłam.
- Wiesz, że żartuję. – uśmiechnął się do mnie. – Mogę cię wnosić i znosić do
woli.. Ale nie dzisiaj bo jes..
- Wystarczy, że przestaniesz gadać.. – przerwałam mu szybko.
- Popieram – usłyszałam zaspany głos
Andrzeja.
Następnego dnia wstaliśmy również wcześnie. Przebrałam się szybko w sukienkę i
nasłuchałam komplementów od chłopaków. Miło mieć dwóch, dobrze kłamiących
mężczyzn w domu. Rozstaliśmy się na parkingu. Bartek razem z Andrzejem
pojechali do domu Pita, a ja w przeciwnym kierunku zmierzyć się z zestresowana
Natką. Gdy dojechałam chodziła po pokoju zdenerwowana.
- No nareszcie! – krzyknęła na mój widok.
- Przecież się nie spóźniłam.. – popatrzyłam na zegarek – Jestem jeszcze za
wcześnie.
- Tak? Nieważne. – machnęła ręką.
- O! Lusia.. Dobrze, że jesteś.. – pani Różewicz weszła do pokoju niosąc białe
szpilki. – Naprawdę nie wiem po co ci te rękawiczki.. – zwróciła się do Natki,
która miała już je na rękach. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Cześć – do pokoju wbiegła Lilka w prześliczniej kobaltowej sukience. – No to
co.. Zaczynamy, nie? – spytała radośnie.
- Są już? – spytała, chodząc w kółko, gdy gotowe czekaliśmy na Pita.
- Nie.. – pokręciłam głową, patrząc przez okno. – Może się rozmyślił.. –
uśmiechnęłam się, chcąc rozluźnić atmosferę, ale ona jedynie spiorunowała mnie
wzrokiem. – Wszystko będzie dobrze. Są! – przed dom podjechał
czarny samochód, który wczoraj przystrajałam – Chodź. – zwróciłam się do
niej. Obie wzięłyśmy głęboki oddech i wyszyliśmy na zewnątrz. Pit na widok
Natki, aż zaniemówił z wrażenia. Nie dziwiło mnie to w
białej sukni ślubnej wyglądała przepięknie. Po błogosławieństwie w czwórkę
wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę kościoła.
- O Boże.. – powiedział przerażony Bartek. – Zapomniałem obrączek!
- Co?! – cała trójka krzyknęła jednocześnie.
- Żartowałem.. – zaśmiał się. Odetchnęliśmy z ulgą. W ciszy dojechaliśmy pod
kościół.
Ceremonia była przepiękna. Uwielbiałam takie uroczystości. Natka mówiąc „tak”
popłakała się, wzruszona. Gdybym tego nie widziała, to bym nie uwierzyła. Kto
jak kto ale Natka?
Jeśli chodzi o przyjęcie weselne, to na lepszym jeszcze nie byłam. Andrzej miał
rację, powodzenie wśród starszych pań miał ogromne, ale i tak większość
piosenek zajęła mu Lilka. Cały wieczór praktycznie spędzili razem rozmawiając, śmiejąc się i tańcząc. Ja z kolei
zatańczyłam z każdym siatkarzem, co najmniej dwa razy. Nadal byłam zdania, że najlepiej na parkiecie radził sobie Winiar. Natka promieniowała szczęściem
zresztą Pit tak samo. Pierwszy taniec, wyszedł im genialnie. Nie było chyba osoby na sali, która źle by się bawiła. Zbliżała się dwunasta. Wszyscy wyszli przed salę z
kieliszkami szampana odliczając. 10..9..8..7..6..5..4.. W tym momencie Bartek
objął mnie i pocałował, kończąc już w nowym roku.
- Wszystkiego najlepszego.. – powiedział z uśmiechem. – Najlepiej zakończony
rok i zaczęty kolejny.. – wyszczerzył się.
- Oj romantyku.. – pokręciłam głową ze śmiechem i pocałowałam go. Po życzeniach
noworocznych przyszedł czas na oczepiny.
- No nie.. – westchnęłam, stojąc przytulona do Bartka. – Nienawidzę łapania
welonu..
- Dlaczego? – spytał zaskoczony.
- Bo boję się, że go złapię.. – mruknęłam, na co on się zaśmiał. Prowadzący
zaprosił wszystkie panny do wspólnego kółeczka. Niechętnie dołączyłam,
stając między Lilką, a Majką.. Na szczęście welon wpadł w ręce jakiejś nieznajomej mi dziewczyny. Muszkę złapał
Zbyszek. Następnie oglądaliśmy rock n rolla w wykonaniu przyszłej pary młodej. Po oczepinach duża część mężczyzn była w takim stanie, że kobiety stały się nie potrzebne. Mój tata razem z ojcem Natki tańczyli razem zajmując większość parkietu. Zaraz potem Igła i Olieg Achrem wzięli z nich przykład. Cała impreza trwała do białego rana.
Tydzień później…
Oczami Bartka…
Pierwszy tydzień stycznia mogłem uznać za udany. Wróciłem do treningów, kolana
już nie czułem, a z Luśką układało się idealnie. Lepiej być nie mogło. W
piątkowy wieczór siedziałem przed telewizorem oglądając horror. Korzystałem z
okazji, że nie ma Luśki, która nie chciała nawet o nim słyszeć. Wyszła do sklepu po kłótni o kolor zasłon. Przerwał mi dźwięk telefonu, odebrałam nie patrząc na wyświetlacz.
- Słucham.. - powiedziałem, zatrzymując film.
- Cześć - usłyszałem głos Lilki. - Jest może Luśka, gdzieś koło ciebie? Nie mogę się do niej do dzwonić.
- Nie pokłóciliśmy się i wyszła..
- O co? Powiedziała Ci o tym waszym sąsiedzie?
- Co? - spytałem nie rozumiejąc.
- Yy.. nie nic, nieważne.. Zadzwonię później - powiedziała szybko i się rozłączyła. Dlaczego miałem dziwne wrażenie, że o czymś nie wiem? Czemu mielibyśmy pokłócić się o Mata? Przecież oni żyli ze sobą jak pies z kotem. Włączyłem ponownie film, ale nie dawało mi to spokoju. Wyszedłem z mieszkania i zapukałem do drzwi Mata. Otworzyła mi jakaś dziewczyna w samym ręczniku. - Jest Mat? - spytałem zakłopotany. Pojawił się zaraz za nią.
- O Bartek.. stało się coś? - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Wszystko już wiem - rzuciłem, obserwując jego reakcję.
- Ale ta noc nic nie znaczyła - powiedział szybko. Nie wiele myśląc uderzyłem go tak, że upadł na ziemie trzymając się za krwawiący nos.
- Ale.. - zaczął coś mówić, ale nie chciałem tego słuchać. Wróciłem do siebie do mieszkania. Osunąłem się po ścianie. Analizując to co stało się w
przeciągu ostatnich kilku minut. Jak to ze sobą spali? Kiedy? Złapałem się za głowę, czując, że po policzku
spływa mi łza. Jak ona mogła? Była ze mną, a spała z nim? Walnąłem pięścią
o ścianę. Musiałem wyładować gdzieś emocję. Może zrobili to w naszym łóżku? Wstałem szybko, szukając kluczyków.
Mieszkanie, w którym wszystko kojarzyło mi się z nią, było ostatnim miejscem w
jakim chciałem teraz być.