wtorek, 14 maja 2013

Rozdział XLIV



- Otworzę! – krzyknął Bartek. Po tym jak wróciliśmy, zajęłam się robieniem sałatki.
- Niespodzianka! – usłyszałam. Wyszłam na przedpokój i zobaczyłam Piotrka i jakiegoś chłopaka.
- Piotruś! – rzuciłam mu się w ramiona. Nie widziałam go od czasu szpitala. – Co ty tutaj robisz?
- Dopiero wróciliśmy z Egiptu. – uśmiechnął się. – Poznajcie się.. To jest Patryk, mój chłopak, a to Luśka i Bartek. – przedstawił nas.
- Miło mi Was poznać – przywitał się. – Nareszcie się spotykamy, dużo o Tobie słyszałem. – zwrócił się do mnie.
- Mam na dzieję, że nic złego..- uśmiechnęłam się.
- Nie, nie – odpowiedział szybko.
- Wchodźcie – zaprosiłam ich do salonu. – Zaraz przyjadą Natka i Pit.
- Wiemy, rozmawialiśmy z nimi. Lilka z Wojtkiem też będą. – usiedli przy stole. I ciekawe co ja teraz zrobię. Sałatka to zdecydowanie za mało na tyle osób. Problem się rozwiązał, gdy przyszli z kilkoma pudełkami pizzy. Siedzieliśmy jak zwykle, rozmawiając i śmiejąc się. Po 2 godzinach, musiałam się przewietrzyć, więc wyszłam na balkon. Oparłam się o barierkę.
- Jak za dawnych czasów, nie? – po chwili dołączył do mnie Piotrek.
- Z wyjątkiem tego, że wtedy nie było chłopaków.
- Ty i Bartek..
- Nie. – przerwałam mu – Jestem jego..
- .. rehabilitantką. – dokończył za mnie. – Tylko?
- Jesteśmy przyjaciółmi.. – powiedziałam, nie dość przekonująco. Uniósł brwi. Wkurzało mnie to, że zna mnie, aż tak dobrze. – Może, może coś ostatnio do niego poczułam, ale to bez znaczenia. Jest moim pacjentem, wiesz jaki mam stosunek do pacjentów.. i sportowców. – dodałam. – Poza tym on też traktuję mnie wyłącznie jako przyjaciółkę i z kimś na dodatek kręci.
- Jesteś pewna, że on nic do Ciebie nie czuję? – spytał, patrząc na mnie uważnie.
- Tak, a jak  Ci się układa  z Patrykiem? Wyglądacie na szczęśliwych – uśmiechnęłam się.
- Typowa Luśka w czasie trudnej dla Ciebie rozmowy, automatycznie zmieniasz temat. Z Patrykiem jesteśmy szczęśliwi.
- Cieszę się. Chodź do domu, bo zamarzniemy. – weszłam pierwsza. Było zdecydowanie zbyt zimno, by rozmawiać na balkonie. Nasi goście wyszli koło 1. Nie miałam na nic siły, ale Bartek był na tyle kochany, że posprzątał. Siedziałam z nogami na stole, dopijając wino, gdy opadł obok mnie.
- Jestem wykończony. – westchnął, zabierając mi kieliszek.
- Idę się wykąpać. – mruknęłam, podnosząc się niechętnie. Weszłam do wanny i się rozpłynęłam, o tym właśnie marzyłam. Wyszłam dopiero, gdy woda zrobiła się zimna.
- Dobranoc. – weszłam do salonu. Bartek spał na kanapie. Nie budziłam go, tylko przykryłam kocem. Patrzyłam przez chwilę na niego. Wyglądał, tak słodko. Cóż, Ewelina jest szczęściarą…


Obudziłam się koło 9 i patrzyłam w sufit. Nie ma to jak własne łóżko. Niestety, nie mogłam leżeć tak wiecznie. Wstałam i wyszłam do kuchni. Bartek brał prysznic, więc zabrałam się za robienie śniadania. Zdobyłam się na odwagę i postanowiłam zrobić naleśniki. Zdziwiłam się ogromnie, gdy pierwszy mi się udał, a potem drugi i trzeci...
- No nie mów, że robisz naleśniki.. – mój współlokator wszedł do kuchni.
- Zrobiłam trzy.. Z czego tak się cieszyłam, że zepsułam kolejnego. Ale teraz już mi wychodzą – oznajmiłam dumnie.
- Jestem pod wrażeniem – zaśmiał się.
- Dziękuję. – odpowiedziałam skupiona na patelni.
Po śniadaniu od razu ruszyliśmy w drogę do Bełchatowa, gdzie mieliśmy zarezerwowaną halę. Dojechaliśmy prosto pod nią. W wejściu minęliśmy się z chłopakami, którzy właśnie skończyli trening.
- Jak dobrze, że wróciliście! – ucieszył się na nasz widok Mariusz.
- A cieszysz się z tego, aż tak bo.. – zaśmiał się Bartek.
- Mam do Was ogromną prośbę. Chodzi o to, że znów musimy wyjechać. Chcieliśmy zostawić Arka u Winiara, ale uparł się, że chce do Was. – wyjaśnił – Ale jeśli nie da rady, albo to jakiś problem…
- Żaden problem – przerwałam mu. – I tak jesteśmy w domu. Kiedy go przywieziecie?
- Dzisiaj? – powiedział niepewnie.
- Ok. Będziemy w domu, gdzieś za 2 godziny bo musimy wstąpić do Winiara po Czuczi i możesz go przywieźć.
- Nie wiem jak Wam się odwdzięczymy. – pokręcił głową.  
- Daj spokój. – uśmiechnęłam się.
Skończyliśmy ćwiczenia i dwie godziny później byliśmy już z Czuczi w mieszkaniu. Mariusz i Paulina zaraz potem byli już u nas.
- No to co robimy? – spytałam Arka, gdy zostaliśmy w trójkę. – Może pójdziemy na łyżwy?
- Tak! – krzyknął zadowolony. Ubraliśmy się i już pół godziny później byliśmy w drodze na lodowisko.
- Ostrzegam, że dawno nie jeździłem. – powiedział Bartek, gdy wychodziliśmy z samochodu.
- Nie martw się, ja na łyżwach byłam ostatnio jakieś 5 lat temu. – pocieszyłam go. Okazało się, że Arek jeździ najlepiej.
- Luśka! – usłyszałam za sobą, gdy mieliśmy zamiar schodzić z lodu. Chciałam się odwrócić, ale straciłam równowagę i gdybym nie przytrzymała się Bartka, wylądowałabym na tyłku.
- O cześć – w końcu powoli się obróciłam i zobaczyłam Majkę, jadącą w naszym kierunku z.. Eweliną.
- Hej. – przywitała się ta druga, bardziej kierując to w stronę Bartka. - Opiekujecie się Arkiem?
- Tak, Mariusz i Daga musieli wyjechać – odpowiedział im mój współlokator.
- Luśka, musimy koniecznie powtórzyć wspólne zakupy. Jeszcze nigdy nie kupiłam tak fajnych ciuchów.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się.
- A my może w końcu wyskoczymy na tą kawę lub drinka? – Ewelina popatrzyła na Bartka. – Masz czas dzisiaj wieczorem?
- Wiesz co.. Dzisiaj jest u nas Arek..
- Zajmę się nim przecież – przerwałam mu. Wolałam, żeby szedł i się dobrze bawił, niż siedział z nami myśląc, że mógłby teraz być z dziewczyną, która mu się podoba.
- Naprawdę? – spytał, chcąc się upewnić.
- Pewnie.
- To co o 20 w „Valentino”? – Ewelina, była przeszczęśliwa.
- Ok. – uśmiechnął się do niej. Pożegnaliśmy się z nimi i zeszliśmy z lodowiska.
- Ulepimy bałwana? – Arek pociągnął mnie za kurtkę z miną szczeniaka, gdy byliśmy już przed blokiem.
- Nie zimno Ci? – spytałam. Pokręcił tylko głową.
- To chodź, ulepimy takiego na podobieństwo Bartka. – zaśmiałam się.
- Ej. – oburzył się i rzucił we mnie śnieżką.
- Chcesz wojny? – przymrużyłam oczy.
- Nie masz ze mną szans. – wyszczerzył się. I tak zaczęła się prawdziwa wojna na śnieżki. Arek jedynie stał i patrzył na nas śmiejąc się.
- Dobra! – krzyknęłam, gdy byłam już cała mokra. – Remis. Lepmy tego bałwana, bo się ciemno robi.
Po 30 minutach weszliśmy do mieszkania i szybko się przebraliśmy.   
- Ale było fajnie! – Arek jadł naleśniki z wielkim uśmiechem na twarzy. Siedziałam z nim w kuchni przy stole, w czasie gdy Bartek szykował się do wyjścia.
- I jak? – stanął przed nami. Ubrał ciemne jeansy i jasno niebieską koszulę z niezapiętymi górnymi guzikami. Aż się zadławiłam sokiem, gdy go zobaczyłam. Wyglądał naprawdę świetnie.
- Gdzie idziesz? – spytał Arek.
- Bartek idzie na randkę. – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Będzie się całował?
- Na pewno. - szepnęłam.
- To nie jest randka. – zaprzeczył szybko. – Już po 18.. Ja uciekam. Na pewno nie masz nic przeciwko?
- Poradzę sobie.. Idź i baw się dobrze. – miałam coś przeciwko i to nawet dużo, ale nie mogłam nic zrobić. Miałam powiedzieć „Zostań bo jestem cholernie zazdrosna”. Zamiast tego patrzyłam jak wychodzi z mieszkania.
- Zagramy w coś?
- Pewnie. Idź znajdź jakąś grę. Bartek ma ich pełno, a ja pozmywam szybko. – powiedziałam dopijając sok. Po godzinie ktoś zadzwonił do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Cześć – zobaczyłam uśmiechniętego Mata – Co tam rehabilitantko? Jest Bartek?
- Nie, artysto-piłkarzu..  – pokręciłam głową. – Przekazać coś?
- Boję się, że znów zapomnisz, więc przyjdę później.
- Mateusz! – Arek wyszedł na przedpokój – Zagrasz ze mną w grę, bo Luśka cały czas przegrywa.
- Wiesz, dziewczyny już tak mają – uśmiechnął się. – Mogę? – zwrócił się do mnie.
- Skoro musisz.. – przepuściłam go w drzwiach.

Oczami Bartka…
Wszedłem niepewnie do restauracji. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem na spotkaniu z jakąś dziewczyną , inną niż Aśka. Rozejrzałem się, ale Eweliny jeszcze nie było. Zająłem wolny stolik przy oknie. Po chwili weszła do lokalu i zaczęła szukać mnie wzrokiem. Wstałem i pomachałem do niej.
- Cześć – odsunąłem jej krzesło.
- Dziękuje. – uśmiechnęła się. – Luśka na pewno nie ma problemu z tym, że zostawiasz ją samą z Arkim?
- Nie, najmniejszego. – odpowiedziałem. – Zamawiamy cos? – podałem jej kartę dań z której wybraliśmy potrawy dla siebie.
- Jak kolano? – spytała.
- Coraz lepiej. Luśka twierdzi, że może już w styczniu zacznę treningi z chłopakami.
- Naprawdę? To cudownie. Długo już z nią mieszkasz?
- Kilka miesięcy, tak jest prościej. Mamy codziennie ćwiczenia na które musiałaby dojeżdżać z Warszawy..
- Musiała wiele poświęcić. Nie ma nikogo?
- Wiem i jestem jej ogromnie wdzięczny. A teraz obecnie jest sama. – ale ma kogoś na oku.. Ciągle zastanawiałem się kogo miała na myśli.
- A jak się trzymasz po rozstaniu? Karol mówił, że zakończyłeś naprawdę długotrwały związek.
- W  porządku, a u Ciebie?
- Na początku było ciężko. Był pierwszym mężczyznom, któremu wyznałam pierwsza miłość. – uśmiechnęła się na to wspomnienie. – Nie żałuję, że to zrobiłam. Gdyby nie to, może nigdy nie bylibyśmy razem. – przestałem jej słuchać. Wciąż powtarzałem w myślach jej ostatnie słowa. A co jeśli właśnie ze mną i Luśką tak będzie. Może przez to, że jej nie powiem przekreślę szansę na wspólny związek? A może powinienem zaryzykować? Ale co jeśli ona do mnie nic podobnego nie czuję i zepsuję to co jest obecnie.
- Byliście wcześniej przyjaciółmi? – spytałem. Skinęła jedynie głową, upijając sok. – Nie bałaś się, że Wasza przyjaźń nie przetrwa tego, jeśli on nie odwzajemni Twoich uczuć?
- I przez strach miałam tkwić w tym, patrząc jak umawia się z innymi? – popatrzyłem na nią uważnie. Miała całkowitą rację. Ale co z tym facetem, którego ma na oku. Byłem bardzo ciekawy, kim on jest. Większość czasu spędzała ze mną, a o kimś nowopoznanym pewnie by mi powiedziała. A może… Nie, to nie możliwe. Gdzieś głęboko w środku miałem nadzieję, że mówiła o mnie. Przecież nie wiedziała co do niej czuję.
- Muszę iść, przepraszam.. – wstałem i wyciągnąłem portfel. – Jesteś naprawdę świetna i możemy zostać przyjaciółmi, ale teraz musze coś załatwić.
- Ok.. – powiedziała zdezorientowana.
- Odwieźć Cię?
- Nie, mieszkam nie daleko. Idź jej powiedź. – uśmiechnęła się. Spojrzałem na nią pytająco, ale jedynie się zaśmiała. Wyszedłem szybko z restauracji i po 30 minutach byłem już w mieszkaniu. Gdy wszedłem do salonu zobaczyłem ją z Arkiem i.. Matem.
- Cześć – przywitała się nie odwracając wzroku od telewizora. – Jak tam na randce?
- W porządku. – odpowiedziałem. Stałem i patrzyłem na nich. No tak.. Nie pomyślałem o Mateuszu. Ostatnio ich relacje się zmieniły, nie piorunują się na każdym kroku wzrokiem..
Poczułem wibrację, więc szybko odebrałem.
- Bartek? – usłyszałem załamany głos Pita.
- Co jest?
- Ślubu nie będzie..

__________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale mam teraz tak dużo spraw na głowie, że nie miałam czasu na nic.. Kolejny prawdopodobnie w weekend :) I dziękuję za wszystkie miłe komentarze, naprawdę dają mi ogromną motywację :)

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Aż rozpłakałam się gdy Pit zadzwonił i powiedział, że nie będzie ślubu.. Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział. *.* I mam nadzieję, że wreszcie Luśka będzie z Bartkiem :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ojej ale sie skonczylo ;c :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No zabić Cię? Co ty znowu wymyśliłaś?

    OdpowiedzUsuń
  4. już myślałam, że Bartek powie Luśce co do niej czuje :D ale znowu ma wątpliwości ;< po co Luśka wpuszczała Mata ;( i jeszcze zakończenie... ;( mam nadzieję, że wszystko się ułoży i jednak będzie ślub :) pozdrawiam i czekam na kolejny ;) / ZB9

    OdpowiedzUsuń
  5. Co jak to ślubu nie będzie?! Dlaczego?? >.<

    OdpowiedzUsuń
  6. wow.. Bartek już miał powiedzieć jej co czuje kurde i znowu ten Mat wszystko zepsuł :/ Aaa.. i jak to ślubu nie będzie ?!?!?!?!?!!? O.o coś ty wymyśliła ?! Ło masakra jak to moja kol mówi. Powinnam zabić za zakończenie ale kurde gdybym cię zabiła to byś przestała pisać więc się wstrzymam z tym jeszcze heh :)Jak zawsze czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń