środa, 29 maja 2013

Rozdział XLVII



- Wysłałam Ci adres. Tylko błagam nie spóźnijcie się –  usłyszałam głos Natki w telefonie, ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Umyłam zęby i  wyszłam z łazienki. Zabrałam się za robienie śniadania. Próbowałam sobie wmówić, że to nie możliwe. Z Matem spędziłam tylko jedną noc, nie mogłam mieć, aż tak wielkiego pecha. Szczególnie teraz, gdy z Bartkiem układa mi się tak dobrze. A jeśli to prawda, to co wtedy? Nawet nie chciałam o tym myśleć. On nawet nie wiedział, że między mną i Matem do czegoś doszło.. Jak niby miałabym mu powiedzieć, że jestem w ciąży? Nie panikuj, uspakajałam samą siebie. Pójdę do ginekologa i wszystko się wyjaśni. Może to naprawdę jedynie zatrucie, a ja nie potrzebnie panikuję. Nagle poczułam, ręce Bartka, które oplotły mnie w talii.
- Dzień dobry, słoneczko – wyszeptał mi do ucha.
- Cześć – uśmiechnęłam się.
- Stało się coś? – popatrzył na mnie uważnie. Czy on naprawdę, aż tak dobrze mnie zna?
- Nie, nie.. – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu Natka wysłała mi adres tej sali, gdzie mamy ten kurs i chyba zaczynam się stresować. – skłamałam, nie patrząc mu w oczy. Jeszcze przez chwile bacznie mi się przyglądał. W końcu westchnął i usiadł na krześle.
- Ty się stresujesz? Co ja mam powiedzieć? Sama powiedziałaś, że tańczę jakbym miał kulę u nogi. – powiedział, lekko przybity. Usiadłam na jego kolanach i zaczęłam bawić się kosmykami jego włosów.
- Właśnie po to tam idziemy.. – uśmiechnęłam się pocieszająco – Żeby Ci tą kulę jakoś.. odczepić.
- Ale obiecaj mi, że po tym całym kursie spędzimy czas tylko we dwoje – popatrzył na mnie, robiąc minę szczeniaka. Zaśmiałam się.
- Ok. – pocałowałam go i wstałam, żeby dokończyć kanapki. To prawda, ostatnio nie mieliśmy za dużo czasu dla siebie. W Bełchatowie ciągle ktoś nas odwiedzał, a teraz byłam pewna, że Natka nie da nam się nudzić. Po śniadaniu ubraliśmy się w wygodne ubrania i pojechaliśmy do mojego gabinetu.
- Co? – w końcu podniosłam wzrok, czując na sobie jego spojrzenie. Siedziałam za biurkiem i sprawdzałam pocztę, która przyszła na adres gabinetu. Bartek siedział przede mną i patrzył na mnie z uśmiechem.
- Nic, nic.. Wiesz jak seksownie wyglądasz w tych okularach? – wyszczerzył się.
- Jesteś nienormalny – pokręciłam jedynie głową i wróciłam do czytania. Po chwili zaczął stukać nogą o biurko. Próbowałam to ignorować, ale po jakimś czasie, znów oderwałam wzrok od listu i popatrzyłam na niego. – Zaraz skończę, poczekaj chwilę.
-  Wiesz co, czuję coś w kolanie. – powiedział po chwili. – Tu po lewej stronie. – złapał się za nie. Przez biurko nic nie widziałam, więc wstałam i podeszłam do niego.
- Gdzie dokładnie? – spytałam, lekko zdziwiona. Nie powinno go już boleć. Wstał i objął mnie w pasie.
- W końcu się oderwałaś od tych papierków. – przyciągnął mnie do siebie. Odgarnął pojedyncze kosmyki włosów z mojej twarzy i założył delikatnie za ucho, uważając, żeby nie zahaczyć o mój kolczyk. Z jednej strony uwielbiałam gdy to robił, a z drugiej nienawidziłam, bo czułam się jak zahipnotyzowana. Musnął mnie lekko ustami, a potem całował już coraz namiętniej. Posadził mnie na biurku, wcześniej zrzucając z niego wszystkie papiery.
- Za godzinę mamy kurs. – oderwałam się od niego.
- Więc mamy jeszcze całą godzinę..

- Spóźniliście się! – krzyknęła Natka, gdy podeszliśmy do nich.
- Tylko 5 minut – popatrzyłam na zegarek. – Ćwiczenia nam się przedłużyły ..
- Ćwiczenia, jasne.. a te rumieńce to Ci pewnie od zmęczenia wyszły – spiorunowała mnie wzrokiem. – Chodźmy. – weszła pierwsza, nie oglądając się za siebie.
-  Pit, kocham ją, ale przemyśl ten ślub jeszcze – powiedziałam cicho, żeby przypadkiem nie usłyszała. - Wciąż mam nadzieje, że po ślubie jej przejdzie. – uśmiechnął się. Weszliśmy na wielką salę z lustrami. Na środku stała jakaś młoda kobieta, a przy niej Natka. Podeszliśmy do nich.
- Cześć, jestem Lena i będę was dzisiaj uczyć. – przywitała się. Każdy z nas się przedstawił i zaczęliśmy. Bartek chyba ze stresu tańczył jeszcze gorzej niż w domu. Próbowałam się nie roześmiać, więc zacisnęłam mocno usta. Ale gdy zobaczyłam jak Pit dziwnie podryguje, nie wytrzymałam i wybuchłam głośnym śmiechem. Natka widocznie, też się powstrzymywała bo zaraz do mnie dołączyła.
- Dobra chłopaki, tak nic nie zdziałamy. Dziewczyny radzą sobie świetnie, więc to z Wami muszę popracować. Siadajcie - zwróciła się do nas. Usiadłyśmy przy ścianie, obserwując co będzie dalej. – Dobra, tańczycie we dwójkę.
- Słucham? – Bartek popatrzył na nią przerażony. – Mam tańczyć z nim tak jak z Luśką? Nie ma mowy.
- To jedyny sposób. – odpowiedziała mu krótko.  – Chcecie się nauczyć, czy nie? – obaj westchnęli i stanęli naprzeciwko siebie. Z całej siły próbowałam się nie śmiać, ale podczas  kłótni o to kto ma być facetem, a kto kobietą, aż popłakałam się ze śmiechu. Gdy zaczęli tańczyć wcale nie było lepiej. Ale musiałam przyznać, że po 2 godzinach różnica była i to ogromna.
- Do zobaczenia. – pożegnaliśmy się z Pitem i Natką. Ruszyliśmy w stronę samochodu.
- No i widzisz przeżyłeś – uśmiechnęłam się.
- Ledwo.. – mruknął, wsiadając do auta. – Ale teraz zabieram Cię na kolację.
- O, umieram z głodu. Możemy jechać do mojej ulub…
- Ja zapraszam, więc ja wybieram restaurację – przerwał mi szybko. – Gwarantuję, że będziesz zadowolona. – uśmiechnął się.
- Ok. – uniosłam ręce, na znak, że się poddaje. Oparłam głowę o siedzenie. Byłam szczęśliwa. Popatrzyłam na Bartka i posmutniałam. Co będzie jeśli te mdłości to nie zatrucie? Czekanie do jutra, wydawało się być wiecznością. Byłam umówiona z moją lekarką na rano. Miałam zatem niecałą dobę, żeby nacieszyć się normalna sytuacją między mną, a Bartkiem. – Powiesz mi gdzie jedziemy? – spytałam w końcu. Jechaliśmy już dobre 40 minut.
- Nie. – wyszczerzył się. – Zaraz będziemy.
Po kolejnych 10 minutach podjechaliśmy pod Pałac Sobański.
- Serio? Zjemy w Amber Room? – popatrzyłam na niego zszokowana. Była to jedna z najlepszych warszawskich restauracji. Skinął jedynie głową z uśmiechem i złapał mnie za rękę. Zajęliśmy stolik przy oknie. Cała sala przybrana była w dekoracje świąteczne. Gdy podszedł kelner złożyliśmy zamówienie. – Dlaczego akurat tutaj?
- Pit mi doradził. Podobno tutaj oświadczył się Natce.
- Faktycznie – przypomniałam sobie i zrobiłam przerażoną minę.
- Nie chce Ci się oświadczyć – wyjaśnił pośpiesznie.
- Ty to masz wyczucie. – zmarszczyłam brwi.
- Nie, to nie o to chodzi.. po prostu, wiesz.. nie teraz – zaczął się jąkać, próbując się usprawiedliwić.
- Dobra, dobra już się nie tłumacz – zaśmiałam się. W między czasie kelner przyniósł nam nasze zamówienia. – Wiesz co, jak tańczyłeś z Pitem – uśmiechnęłam się mimowolnie. – To rozmawiałam z Natką i mówiła, że umówiła nas na 22 grudnia ze znajomymi i jeśli nie masz nic przeciwko, bo przepadły by nam znów ćwiczenia to pojechałabym już wtedy. – dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że to już za parę dni.
- Nie ma sprawy. – odpowiedział natychmiast. – Czyli rozstajemy się, aż na 5 dni.. – powiedział smutno.
- Jedź ze mną – wypaliłam. – Wigilię możemy spędzić u mnie, a w Boże Narodzenie jechać do Ciebie. Poznasz moich rodziców, a ja spotkam się z Twoimi. – zaproponowałam.
- Chcesz żebym poznał Twoich rodziców? – uśmiechnął się.
- Nie. – powiedziałam szczerze. Popatrzył na mnie zdziwiony. – Nie chce, bo są dość.. specyficzni.. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że kiedyś to nastąpi..
- No to skoro tak, to z chęcią ich poznam. – złapał mnie za rękę. – No to opowiedz mi cos o nich.
- Ojejku.. – nie wiedziałam od czego zacząć. – Mój tata jest adwokatem, a kancelarie ma prawie koło naszego domu. Uwielbia samochody, a swój traktuje jak skarb.. Macie coś wspólnego – uśmiechnęłam się. – Moja mama już nie pracuje, wcześniej była pielęgniarką, teraz zajmuję się domem i moim dorastającym bratem z którym z tego co wiem ma teraz trochę problemów.
- Co się stało? – zainteresował się.
- Nie, nic takiego – wyjaśniłam szybko. – Wiesz.. ma 18 lat myśli, że wszystko mu wolno – wywróciłam oczami. – A mama uważa, że napatrzył się na mnie i dziewczyny..
- Aż tak bardzo imprezowałyście? – zaśmiał się.
- Nie, choć mama pewnie będzie opowiadać Ci, wyłącznie o naszych imprezach.
- Nie mogę się doczekać.  - Dokończyliśmy jedzenie, śmiejąc się z Natki, która już dzwoniła, żeby nam przypomnieć o jutrzejszym spotkaniu z zespołem. Wyszliśmy godzinę później w świetnych nastrojach. Dopiero gdy dotarliśmy do domu, poczuliśmy zmęczenie. Bartek opadł na łóżko i zanim wróciłam z łazienki do pokoju, zdążył zasnąć. Położyłam się obok niego i zaczęłam rozmyślać o jutrzejszej wizycie u ginekologa. Byłam tak zestresowana, że udało mi się zasnąć dopiero po 2 godzinach.


  Obudziłam się rano i spojrzałam zaspana na zegarek, było przed 10.. Wstałam szybko z łóżka i zaczęłam się szykować. Nie chciałam budzić Bartka, więc zostawiłam mu jedynie kartkę. Wybiegłam z mieszkania i pół godziny później byłam już zdyszana w gabinecie. Po zrobieniu wszystkich badań siedziałam przy biurku i czekałam zniecierpliwiona, aż poznam wyniki.

_____
Przepraszam bardzo, że tak długo musieliście czekać, ale w szkole, jak to pod koniec roku mam urwanie głowy. Teraz kilka dni wolnych, więc kolejny rozdział będzie najpóźniej w niedziele :)

4 komentarze:

  1. Proszę Cię by nie była w ciąży! Błagam! wszystko tylko nie to! ;c

    P.S. Świetny rozdział, czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tak samo błagam! niech ona nie będzie w ciąży, please.. .____.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to czekamy na wyniki :D Tylko błagam nie pakuj jej w to! :(

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D fajnie że zabiera Bartka do rodziców :D i mam nadzieję, że to tylko zatrucie :D czekam na next ;) pozdrawiam :D /CloudineK (Siatkówką pisane - opowiadania) :)

    OdpowiedzUsuń