- Wszystko w porządku – powiedziała, patrząc na wyniki.
- Nie jestem w ciąży? – spytałam, wciąż zestresowana.
- W ciąży? Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – uśmiechnęła się. Jeszcze nigdy nie poczułam takiej ulgi jak w tamtym momencie. Wyszłam z gabinetu prawie podskakując z radości. Gdy wróciłam do domu Bartek siedział w salonie przy laptopie.
- Gdzie byłaś?
- A musiałam coś załatwić – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Co to? – spojrzałam na monitor na którym widniał wielki napis „Bartosz Kurek znów zajęty”. Pod nim było zdjęcie z meczu na którym trzyma mnie za rękę i szepcze coś do ucha. Zjechałam na dół i zaczęłam czytać artykuł. „ Bartosz Kurek na poniedziałkowym meczu pojawił się w towarzystwie narzeczonej Piotra Nowakowskiego i swojej rehabilitantki, która widocznie nie zajmuję się wyłącznie jego kolanem..” Dalsza część dotyczyła spekulacji na temat jak do tego doszło i czy jestem ładniejsza, niż Aśka.
- Jestem sławna – zaśmiałam się. – Idę zrobić obiad.
- Co? – popatrzył na mnie zdziwiony.
- Spaghetti zrobię – wywróciłam oczami. – Nie bój się nie spalę kuchni. – dodałam z uśmiechem. Po obiedzie i ćwiczeniach, pojechaliśmy szukać nowego auta dla mnie. Zajęło nam to dobre 2 godziny, ale w końcu wybrałam.
- Kochanie za te pieniądze mogłabyś mieć dużo lepszy. Z większym przebiegiem i rocznikiem.. – próbował mnie przekonać, gdy szliśmy podpisywać papiery.
- Ale ja chce ten. – odpowiedziałam stanowczo.
- Bo jest ładny i niebieski? – spytał z ironią.
- Nie – skłamałam.
- Żebyś potem nie mówiła, że Cię nie ostrzegałem. – powiedział zrezygnowany.
- Nie będę.
Pół godziny później jechałam już swoim Audi SQ5 TDI. Nareszcie miałam swój własny samochód. Dojechałam na miejsce przed Bartkiem. Na ławce koło budynku, w którym mieliśmy spotkać się z zespołem czekał Pit.
- Nowy samochód? – podszedł do mnie i Bartka, który właśnie wysiadł ze swojego.
- Tak. – odpowiedziałam cala rozpromieniona.
- Który rocznik?
- Nawet nie pytaj.
- Kupiła ze względu na wygląd? – spytał rozbawiony, na co Bartek jedynie skinął głową.
- Nieprawda! – oburzyłam się. Chwilę później dołączyła do nas Natka.
- Ale ładny – popatrzyła na niego z uśmiechem.
- No nie? – ona jako jedyna mnie rozumiała. Chłopaki jedynie pokręcili głowami i weszliśmy do środka. Miałam nadzieję, że ten zespół im się spodoba. Był już jednym z ostatnich. Na szczęście Natka była zachwycona i wyrobiliśmy się w niecałe pół godziny.
- A gdzie jest w ogóle Lilka? – spytałam, gdy wychodziliśmy.
- Cały czas jest z Wojtkiem, odkąd postanowili, że wyjedzie do Rosji, są dosłownie nierozłączni. Dlatego nie chce im przeszkadzać i Was męczę. – wyjaśniła.
- Kiedy wyjeżdża? – domyślałam się jak Lilka musi się teraz czuć. Nie wyobrażałam sobie nawet 3 dniowej rozłąki z Bartkiem.
- W drugi dzień świąt.
- Nie będzie go na weselu?
- No niestety. – skrzywiła się.
- Na razie. – rzucił Pit przez ramię. Patrzyłam jak odjeżdżają. Nagle Barek objął mnie w talii i przycisnął do swojego auta. Zbliżył się powoli i musnął mnie ustami.
- Wracamy? – szepnął. Był tak blisko mnie, że czułam na sobie jego oddech. Skinęłam jedynie głową. Przycisnął mnie mocnej do auta i pocałował tak, że serce biło mi w zawrotnym tempie, gdy się od siebie oderwaliśmy. – Przepuścisz mnie? – uśmiechnął się zawadiacko. Stałam jak zahipnotyzowana, patrząc na jego słodki uśmiech. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że blokuję mu drzwi. Zawstydzona, odsunęłam się. – Do zobaczenia w domu. – rzucił, wsiadając do samochodu. Otrząsnęłam się szybko. Co się ze mną dzieje. Wsiadłam szybko do mojego nowego auta i ruszyłam za nim.
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Uśmiechnęłam się lekko, chcąc przytulić się do Bartka. Nie odnalazłam go ręką, więc otworzyłam oczy zdezorientowana. Leżałam sama w wielkim łóżku. Wstałam i podparłam się na łokciach.
- Bartek?! – krzyknęłam. Już miałam wychodzić, gdy wszedł w samych bokserkach ze śniadaniem na tacy.
- Śniadanie dla najpiękniejszej kobiety na świecie. – nachylił się nade mną i pocałował. Przeciągnął tego całusa znacznie dłużej, niż powinien.
- Uważaj bo się przyzwyczaję. – wyszczerzyłam się. Usiadł koło mnie i mi się przyglądał. Zaczęłam zajadać się naleśnikami.
- Kocham Cię. – ciągle na mnie patrzył i się uśmiechał.
- Chcesz coś? – spytałam podejrzliwie.
- Człowiek stara się być romantyczny. Wstaję rano, żeby zrobić śniadanie swojej kobiecie, a ta od razu szuka w tym drugiego dna. – wywrócił oczami. Zaśmiałam się i kontynuowałam jedzenie. Poleżałam jeszcze chwilę z Bartkiem, ale całego dnia tak spędzić nie mogliśmy. Gdy ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia na zakupy i ćwiczenia, usłyszałam telefon.
- Słucham. – odebrałam, przekonana, że to Natka w sprawie tortu.
- Cześć córeczko – usłyszałam głos mojej mamy. – Dzwonię, żeby upewnić się czy przyjedziesz. Wiesz, że nie chce słyszeć odmowy. Nawet nie masz pojęcia jak się za Tobą stęskniliśmy. Natka ostatnio u nas była. Przywiozła zaproszenia na ślub..
- Przyjadę – przerwałam jej. Miałam świadomość tego, że może tak w nieskończoność. – Ale nie sama. – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam jej jeszcze o moich planach.
- Jak to? – zdziwiła się.
- Przyjadę z Bartkiem pojutrze. Spędzimy z Wami Wigilię, a w Boże Narodzenie pojedziemy do jego rodziców. – odpowiedziałam.
- Jesteście razem?
- Tak jakoś wyszło.. – aż pisnęła z radości.
- To cudownie kochanie, tak się cieszę. W sumie to wiedziałam, że tak to się może skończyć. Zawsze..
- Mamuś muszę kończyć, spieszymy się na trening. Pogadamy jak się spotkamy. Pa. – przerwałam jej i się rozłączyłam. Miałam nadzieję, że Bartek jest przygotowany na konfrontację z moją rozgadaną mamą. Po ćwiczeniach i świątecznych zakupach wróciliśmy do domu i zalegliśmy na kanapie.
Oczami Bartka…
22 grudnia wstaliśmy dość wcześnie. Nie mogłem spać, chyba ze stresu. Wszedłem do łazienki, zastanawiając się co założyć. Chciałem zrobić dobre wrażenie, chociaż i tak mnie już widzieli w szpitalu. Ubrałem ciemne spodnie i koszulę w kratę. Gdy wszedłem do kuchni Luśka stała przy blacie już gotowa i piła kawę.
- Wow. – zmierzyła mnie wzrokiem.
- I tak ładniej wyglądasz. – podszedłem do niej i ją pocałowałem. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że jestem takim szczęściarzem.
- Jedziemy moim samochodem? – spytała uśmiechając się słodko. Odwróciłem wzrok, żeby być stanowczym.
- Nie ma mowy. – powiedziałem. – Jedziemy moim.
- Ale czemu nie możemy jechać moim?
- A czemu nie możemy jechać moim? – powtórzyłem jej pytanie. Nie miała na nie odpowiedzi.
- Proszę – usiadła naprzeciwko i wbiła we mnie te swoje niebieskie patrzałki. Nie daj się, nie bądź pantoflarzem…
- Dobra, ale ja prowadzę. – westchnąłem. No cóż, jestem największym pantoflem na świecie. Skrzywiła się, że nie będzie mogła prowadzić swojego nowego cudeńka, ale chyba zrozumiała, że mogło być gorzej. Szybko skończyliśmy ćwiczenia i już po 2 godzinach, byliśmy w drodze do jej malej mieściny (Za to określenie, dostałem od niej tak, że czułem to, przez dobre 30 minut). Koło 16 byliśmy już na miejscu. Musiałem przyznać, że inaczej sobie wyobrażałem to miejsce. Mieszkała w ładnym bloku, na małym osiedlu.
- Tam mieszka Natka. – wskazała na blok niżej. – Tak blisko miała, a zawsze to ja musiałam po nią chodzić, bo królewnie nie chciało się wchodzić do góry. – wywróciła oczami. – Miałyśmy wychodzić w tym samym czasie, a kończyło się na tym, że spotykałyśmy się pod jej drzwiami. – uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że chce przeciągnąć ten moment jak najdłużej.
- Przecież już ich poznałem. – pokręciłam głową.
- W szpitalu. – przypomniała mi. – Jeśli nie będziesz już mógł słuchać mojej mamy to po prostu daj mi jakoś znać i jej przerwę. A u mojego taty zapunktujesz jak będziesz się śmiał z jego żartów.
- To chyba nic trudnego – zaśmiałem się.
- One nie są śmieszne – odparła poważnie. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Weszliśmy na przedpokój.
- Ala! Tak się stęskniłam – zaraz koło nas znalazła się jej mama. Stały przytulone dłuższą chwilę. – Bartuś.
- Dzień dobry. – przywitałem się.
- Wchodźcie.
- Nie ma taty? – Luśka zaczęła rozglądać się po mieszkaniu.
- W pracy jeszcze jest. A Klaudiusz u Oli, ale powinien zaraz wrócić. – wyjaśniła.
- Bo my wychodzimy. Umówiliśmy się. – usiedliśmy w salonie.
- Zaczyna się – wywróciła oczami w taki sam sposób w jaki robi to Luśka. – Pamiętam – zwróciła się tym razem do mnie. – W każdy weekend i wakacje spędzała w domu zaledwie kilka godzin. Wracała się tylko przespać, a czasami nawet nie. A jak padał deszcz, albo nie chciało im się wychodzić to przychodziła do niej Natka. Zamykały się wtedy w pokoju i oglądały filmy, przekonane, że nie wiem po co Natalce ta wielka torba, w której zawsze tłukły się butelki.
- Mamo.. – przerwała jej w końcu. – Bartka naprawdę to nie obchodzi.
- Wręcz przeciwnie – powiedziałem szybko. – Chętnie posłucham. – uśmiechnąłem się, widząc jak piorunuje mnie wzrokiem.
_________________
Tak jak obiecałam, nie czekaliście na rozdział tydzień :) Jak zwykle proszę o komentarze. Zajmie Wam to nawet nie 2 minuty, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania. :)
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podoba :)
- Nie jestem w ciąży? – spytałam, wciąż zestresowana.
- W ciąży? Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. – uśmiechnęła się. Jeszcze nigdy nie poczułam takiej ulgi jak w tamtym momencie. Wyszłam z gabinetu prawie podskakując z radości. Gdy wróciłam do domu Bartek siedział w salonie przy laptopie.
- Gdzie byłaś?
- A musiałam coś załatwić – odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. – Co to? – spojrzałam na monitor na którym widniał wielki napis „Bartosz Kurek znów zajęty”. Pod nim było zdjęcie z meczu na którym trzyma mnie za rękę i szepcze coś do ucha. Zjechałam na dół i zaczęłam czytać artykuł. „ Bartosz Kurek na poniedziałkowym meczu pojawił się w towarzystwie narzeczonej Piotra Nowakowskiego i swojej rehabilitantki, która widocznie nie zajmuję się wyłącznie jego kolanem..” Dalsza część dotyczyła spekulacji na temat jak do tego doszło i czy jestem ładniejsza, niż Aśka.
- Jestem sławna – zaśmiałam się. – Idę zrobić obiad.
- Co? – popatrzył na mnie zdziwiony.
- Spaghetti zrobię – wywróciłam oczami. – Nie bój się nie spalę kuchni. – dodałam z uśmiechem. Po obiedzie i ćwiczeniach, pojechaliśmy szukać nowego auta dla mnie. Zajęło nam to dobre 2 godziny, ale w końcu wybrałam.
- Kochanie za te pieniądze mogłabyś mieć dużo lepszy. Z większym przebiegiem i rocznikiem.. – próbował mnie przekonać, gdy szliśmy podpisywać papiery.
- Ale ja chce ten. – odpowiedziałam stanowczo.
- Bo jest ładny i niebieski? – spytał z ironią.
- Nie – skłamałam.
- Żebyś potem nie mówiła, że Cię nie ostrzegałem. – powiedział zrezygnowany.
- Nie będę.
Pół godziny później jechałam już swoim Audi SQ5 TDI. Nareszcie miałam swój własny samochód. Dojechałam na miejsce przed Bartkiem. Na ławce koło budynku, w którym mieliśmy spotkać się z zespołem czekał Pit.
- Nowy samochód? – podszedł do mnie i Bartka, który właśnie wysiadł ze swojego.
- Tak. – odpowiedziałam cala rozpromieniona.
- Który rocznik?
- Nawet nie pytaj.
- Kupiła ze względu na wygląd? – spytał rozbawiony, na co Bartek jedynie skinął głową.
- Nieprawda! – oburzyłam się. Chwilę później dołączyła do nas Natka.
- Ale ładny – popatrzyła na niego z uśmiechem.
- No nie? – ona jako jedyna mnie rozumiała. Chłopaki jedynie pokręcili głowami i weszliśmy do środka. Miałam nadzieję, że ten zespół im się spodoba. Był już jednym z ostatnich. Na szczęście Natka była zachwycona i wyrobiliśmy się w niecałe pół godziny.
- A gdzie jest w ogóle Lilka? – spytałam, gdy wychodziliśmy.
- Cały czas jest z Wojtkiem, odkąd postanowili, że wyjedzie do Rosji, są dosłownie nierozłączni. Dlatego nie chce im przeszkadzać i Was męczę. – wyjaśniła.
- Kiedy wyjeżdża? – domyślałam się jak Lilka musi się teraz czuć. Nie wyobrażałam sobie nawet 3 dniowej rozłąki z Bartkiem.
- W drugi dzień świąt.
- Nie będzie go na weselu?
- No niestety. – skrzywiła się.
- Na razie. – rzucił Pit przez ramię. Patrzyłam jak odjeżdżają. Nagle Barek objął mnie w talii i przycisnął do swojego auta. Zbliżył się powoli i musnął mnie ustami.
- Wracamy? – szepnął. Był tak blisko mnie, że czułam na sobie jego oddech. Skinęłam jedynie głową. Przycisnął mnie mocnej do auta i pocałował tak, że serce biło mi w zawrotnym tempie, gdy się od siebie oderwaliśmy. – Przepuścisz mnie? – uśmiechnął się zawadiacko. Stałam jak zahipnotyzowana, patrząc na jego słodki uśmiech. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że blokuję mu drzwi. Zawstydzona, odsunęłam się. – Do zobaczenia w domu. – rzucił, wsiadając do samochodu. Otrząsnęłam się szybko. Co się ze mną dzieje. Wsiadłam szybko do mojego nowego auta i ruszyłam za nim.
Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Uśmiechnęłam się lekko, chcąc przytulić się do Bartka. Nie odnalazłam go ręką, więc otworzyłam oczy zdezorientowana. Leżałam sama w wielkim łóżku. Wstałam i podparłam się na łokciach.
- Bartek?! – krzyknęłam. Już miałam wychodzić, gdy wszedł w samych bokserkach ze śniadaniem na tacy.
- Śniadanie dla najpiękniejszej kobiety na świecie. – nachylił się nade mną i pocałował. Przeciągnął tego całusa znacznie dłużej, niż powinien.
- Uważaj bo się przyzwyczaję. – wyszczerzyłam się. Usiadł koło mnie i mi się przyglądał. Zaczęłam zajadać się naleśnikami.
- Kocham Cię. – ciągle na mnie patrzył i się uśmiechał.
- Chcesz coś? – spytałam podejrzliwie.
- Człowiek stara się być romantyczny. Wstaję rano, żeby zrobić śniadanie swojej kobiecie, a ta od razu szuka w tym drugiego dna. – wywrócił oczami. Zaśmiałam się i kontynuowałam jedzenie. Poleżałam jeszcze chwilę z Bartkiem, ale całego dnia tak spędzić nie mogliśmy. Gdy ogarnęłam się i byłam gotowa do wyjścia na zakupy i ćwiczenia, usłyszałam telefon.
- Słucham. – odebrałam, przekonana, że to Natka w sprawie tortu.
- Cześć córeczko – usłyszałam głos mojej mamy. – Dzwonię, żeby upewnić się czy przyjedziesz. Wiesz, że nie chce słyszeć odmowy. Nawet nie masz pojęcia jak się za Tobą stęskniliśmy. Natka ostatnio u nas była. Przywiozła zaproszenia na ślub..
- Przyjadę – przerwałam jej. Miałam świadomość tego, że może tak w nieskończoność. – Ale nie sama. – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam jej jeszcze o moich planach.
- Jak to? – zdziwiła się.
- Przyjadę z Bartkiem pojutrze. Spędzimy z Wami Wigilię, a w Boże Narodzenie pojedziemy do jego rodziców. – odpowiedziałam.
- Jesteście razem?
- Tak jakoś wyszło.. – aż pisnęła z radości.
- To cudownie kochanie, tak się cieszę. W sumie to wiedziałam, że tak to się może skończyć. Zawsze..
- Mamuś muszę kończyć, spieszymy się na trening. Pogadamy jak się spotkamy. Pa. – przerwałam jej i się rozłączyłam. Miałam nadzieję, że Bartek jest przygotowany na konfrontację z moją rozgadaną mamą. Po ćwiczeniach i świątecznych zakupach wróciliśmy do domu i zalegliśmy na kanapie.
Oczami Bartka…
22 grudnia wstaliśmy dość wcześnie. Nie mogłem spać, chyba ze stresu. Wszedłem do łazienki, zastanawiając się co założyć. Chciałem zrobić dobre wrażenie, chociaż i tak mnie już widzieli w szpitalu. Ubrałem ciemne spodnie i koszulę w kratę. Gdy wszedłem do kuchni Luśka stała przy blacie już gotowa i piła kawę.
- Wow. – zmierzyła mnie wzrokiem.
- I tak ładniej wyglądasz. – podszedłem do niej i ją pocałowałem. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że jestem takim szczęściarzem.
- Jedziemy moim samochodem? – spytała uśmiechając się słodko. Odwróciłem wzrok, żeby być stanowczym.
- Nie ma mowy. – powiedziałem. – Jedziemy moim.
- Ale czemu nie możemy jechać moim?
- A czemu nie możemy jechać moim? – powtórzyłem jej pytanie. Nie miała na nie odpowiedzi.
- Proszę – usiadła naprzeciwko i wbiła we mnie te swoje niebieskie patrzałki. Nie daj się, nie bądź pantoflarzem…
- Dobra, ale ja prowadzę. – westchnąłem. No cóż, jestem największym pantoflem na świecie. Skrzywiła się, że nie będzie mogła prowadzić swojego nowego cudeńka, ale chyba zrozumiała, że mogło być gorzej. Szybko skończyliśmy ćwiczenia i już po 2 godzinach, byliśmy w drodze do jej malej mieściny (Za to określenie, dostałem od niej tak, że czułem to, przez dobre 30 minut). Koło 16 byliśmy już na miejscu. Musiałem przyznać, że inaczej sobie wyobrażałem to miejsce. Mieszkała w ładnym bloku, na małym osiedlu.
- Tam mieszka Natka. – wskazała na blok niżej. – Tak blisko miała, a zawsze to ja musiałam po nią chodzić, bo królewnie nie chciało się wchodzić do góry. – wywróciła oczami. – Miałyśmy wychodzić w tym samym czasie, a kończyło się na tym, że spotykałyśmy się pod jej drzwiami. – uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że chce przeciągnąć ten moment jak najdłużej.
- Przecież już ich poznałem. – pokręciłam głową.
- W szpitalu. – przypomniała mi. – Jeśli nie będziesz już mógł słuchać mojej mamy to po prostu daj mi jakoś znać i jej przerwę. A u mojego taty zapunktujesz jak będziesz się śmiał z jego żartów.
- To chyba nic trudnego – zaśmiałem się.
- One nie są śmieszne – odparła poważnie. Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Weszliśmy na przedpokój.
- Ala! Tak się stęskniłam – zaraz koło nas znalazła się jej mama. Stały przytulone dłuższą chwilę. – Bartuś.
- Dzień dobry. – przywitałem się.
- Wchodźcie.
- Nie ma taty? – Luśka zaczęła rozglądać się po mieszkaniu.
- W pracy jeszcze jest. A Klaudiusz u Oli, ale powinien zaraz wrócić. – wyjaśniła.
- Bo my wychodzimy. Umówiliśmy się. – usiedliśmy w salonie.
- Zaczyna się – wywróciła oczami w taki sam sposób w jaki robi to Luśka. – Pamiętam – zwróciła się tym razem do mnie. – W każdy weekend i wakacje spędzała w domu zaledwie kilka godzin. Wracała się tylko przespać, a czasami nawet nie. A jak padał deszcz, albo nie chciało im się wychodzić to przychodziła do niej Natka. Zamykały się wtedy w pokoju i oglądały filmy, przekonane, że nie wiem po co Natalce ta wielka torba, w której zawsze tłukły się butelki.
- Mamo.. – przerwała jej w końcu. – Bartka naprawdę to nie obchodzi.
- Wręcz przeciwnie – powiedziałem szybko. – Chętnie posłucham. – uśmiechnąłem się, widząc jak piorunuje mnie wzrokiem.
_________________
Tak jak obiecałam, nie czekaliście na rozdział tydzień :) Jak zwykle proszę o komentarze. Zajmie Wam to nawet nie 2 minuty, a dla mnie to ogromna motywacja do dalszego pisania. :)
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się podoba :)
Hahahahaha w sumie ta Luśka jest twoim odzwierciedleniem ;p wiesz pod jakim względem :D
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że będzie w ciąży. I dobrze, u mnie za niedługo będzie ten wątek chyba w 5 rozdziale. ;p Dodawaj szybko.
eee luxus ;)
OdpowiedzUsuńJak dobrze że Luśka nie jest w ciąży. No chyba że niedługo z Bartkiem *-*
OdpowiedzUsuńOo! Jak ja Ci dziękuję, że Luśka nie jest w ciąży! :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, pisz częściej! :D
Wiedziałam! Pisz dalej, czekam.
OdpowiedzUsuńK. :*
odetchnęłam z ulga kiedy się dowiedziałam, że Luśka nie jest w ciąży :D no i teraz mama Luśki opowie Bartkowi kilka kompromitujących faktów z jej życia, skąd ja to znam hehe :) pewnie mama Bartka nie będzie gorsza i też coś wyjawi o Bartku :) czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńjakbyś miała chwilkę to zapraszam do siebie: http://nie-patrz-w-przeszlosc.blogspot.com/ :D liczę na szczere komentarze :D Pozdrawiam :D / CloudineK (Siatkówką pisane - opowiadania)
Super rozdział . Dawaj szybko następny :)
OdpowiedzUsuńGenialny! 'Pantoflarz' mnie rozwalił xD I dobrze,że tak się z tą ciążą skończyło :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
z-siatka-przez-zycie.uchwycone-chwile.pl
No.opowiadanie jest super :) czekam z nicierpliwoscia na kolejny rozdzial <3
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na kolejne! <3
OdpowiedzUsuń