niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział L



Następny dzień zaczął się niezbyt przyjemnie. Oboje wstaliśmy z bólem głowy, a już od rana mama zagoniła nas do pracy w kuchni. Cały dzień spędziłam robiąc z mamą potrawy na święta. Mój tata, mimo wszystko nie był łatwym człowiekiem, ale Bartkowi udało się wkupić w jego łaski. Mama zlitowała się nad nimi i pozwoliła im iść do garażu porozmawiać o samochodach i innych „męskich sprawach”. Gdy wrócili od razu  zauważyłam, że polubili się nawzajem. Skończyłyśmy dopiero koło 20. Opadłam na kanapę obok Bartka i taty, którzy oglądali wiadomości. Po chwili weszła mama z wielkim albumem rodzinnym. I wcisnęła się między nas.
- Serio? – westchnęłam.
- Ja z chęcią obejrzę – wyszczerzył się Bartek.  Usiadł prosto i z zainteresowaniem patrzył na album.
- Widzisz? – powiedziała z satysfakcją. – O tutaj miała kilka miesięcy.. – wskazała na zdjęcie, na którym leżałam naga w wanience. Żeby nie zapaść się pod ziemię wyszłam z salonu. Nie miałam jeszcze okazji porozmawiać z młodym, więc  ruszyłam w stronę jego pokoju. Nie byłam przyzwyczajona czekać, aż pozwoli mi wejść. Gdy tu mieszkałam miał 10 lat, ale teraz zapukałam.
- Proszę. – usłyszałam i otworzyłam drzwi.
- Co tam? - spytałam gdy weszłam. Siedział przy biurku i robił coś na laptopie. Usiadłam na łóżku.
- Spoko. – odpowiedział, odwracając się do mnie.
- Mama mówiła coś innego. – nie chciałam naciskać, ale skoro już tu jestem to mogę pomóc.
- Znasz ją – wywrócił oczami. – Dramatyzuje..
- Mam rozumieć, że wymyśliła sobie to, że nie wracasz do domu na noc, nie uprzedzając. Nie pijesz i nie palisz? W szkole podobno też za dobrze nie jest.
- Ty też się mnie będziesz czepiać? – warknął. – Mam 18 lat, jestem dorosły i mogę robić co mi się podoba. Zresztą, ty robiłaś to samo – dodał.
- Słucham? Nigdy nie spalam poza domem, bez uprzedzenia i nigdy nie miałam papierosa w ustach. A co najważniejsze, nie zawalałam szkoły. – popatrzyłam na niego poważnie.
- Raz zdarzyło mi się spać poza domem i spałem wtedy u Dominika po imprezie – zaczął się tłumaczyć. – Pale sporadycznie, od czasu do czasu, a w szkole nie jest źle. Mam po prostu gorszy okres. .
- Mam nadzieję. –uśmiechnęłam się. – Nie zrób nic głupiego..
- Luśka, przecież mnie znasz..
- Ok, ok.. Co tam u Olki? – chciałam zmienić temat.
- W porządku. – na wspomnienie o niej, od razu poprawił mu się humor. – Mama pokazuje Bartkowi album? – zaśmiał się. – Naprawdę podziwiam Cię, że go tu przywiozłaś..
- Z minuty, na minutę, żałuję tego coraz bardziej – westchnęłam i wstałam. – Idę się kąpać. – weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po 30 minutach, gdy siedziałam już w pokoju, wszedł Bartek. Zanim włączyliśmy film, musiałam wysłuchać jego wyśmiewania się ze mnie. Gdy skończył, przytuleni zaczęliśmy oglądać.

W Wigilie wstaliśmy dość wcześnie. Od rana można było usłyszeć kolędy i okropny fałsz Bartka, mój i mojego taty. Przed kolacją, mieliśmy trochę czasu, więc postanowiłam pokazać Bartkowi osiedle.
- A to jest moja podstawówka – wskazałam na wielki budynek, wyłaniający się zza choinek.
- To na tych schodach masz to zdjęcie w warkoczach bez dwóch przednich zębów? – spytał, powstrzymując się z całych sił, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Zapomniałam, że nie mam tych zębów.. Dlatego się tak szeroko uśmiechnęłam. – spiorunowałam go wzrokiem, ale potem sama zaczęłam się śmiać. Pamiętałam to zdjęcie i ono naprawdę było komiczne. Po godzinnym spacerze wróciliśmy do domu. Wszyscy byli już ubrani elegancko, więc szybko się przebraliśmy i zasiedliśmy przy stole. Po łamaniu się opłatkiem, kolacji i rozpakowaniu prezentów, jak co roku wszyscy oglądaliśmy Kevina.
- Nie rozumiem, dlaczego mając 3 samochody do użytku do Kościoła musimy iść pieszo. – zaczął narzekać Bartek, gdy się ubieraliśmy.
- Bo tak chodzimy co roku – odparłam, zakładając kolejna parę skarpetek. – Ubierz coś jeszcze bo jest mróz – dodałam, nie patrząc na niego.
- No co ty.. – powiedział  z ironią. – A myślałem, że podkoszulek mi wystarczy..
- Zobaczysz, będzie fajnie – próbowałam go przekonać.
- Tak.. 4 km drogi pieszo przy temperaturze poniżej  -20 stopni.. Nigdy wcześniej się tak nie bawiłem.. – pokręcił głową.
- Jeśli chcesz to możesz jechać za nami samochodem. – wyszliśmy z mieszkania i ruszyliśmy w stronę bloku Natki. Z daleka zauważyliśmy, że już na nas czekają. – Mogę się założyć, że Pit nie narzeka.
- A czy on się jej kiedyś postawił?
- Bierz z niego przykład – wyszczerzyłam się, widząc jego minę. – Przecież cię nie zmuszam, tak?
- Idę, idę. – wywrócił oczami. – Cześć – przywitaliśmy się oboje z nimi.
- No nareszcie. – od razu zauważyłam, że Pit też nie jest zachwycony naszym pomysłem.
- Idziemy? – spytała radośnie Natka.
- Naprawdę chce ci się iść, aż tyle? – usłyszałam Bartka, idąc na przodzie.
- Zwariowałeś? Ale wiesz dobrze, że z nimi nie wygrasz.. Powiedziała, że jak chce to mogę jechać za wami samochodem..
- Mi Luśka tak samo. Zazdroszczę jedynie Wojtkowi, że ma parę metrów do Kościoła..
Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem. Droga zajęła nam jakieś 30 minut. Przed wejściem spotkaliśmy się z Lilką i Wojtkiem. Po mszy, postaliśmy jeszcze trochę z nimi, ale było tak zimno, że jak najszybciej chcieliśmy być w domu.
- No i było tak źle? – spytałam, opadając koło niego na łóżko.
- Odpowiem Ci jak ponownie zacznę ruszać palcami u stóp.
Śmiejąc się wtuliłam się w jego ramiona i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.

Z samego rana wyjechaliśmy do Wałbrzycha, wcześniej jednak przysięgając mamie, że będziemy ich częściej odwiedzać. Na szczęście wyjechaliśmy o wczesnej porze i w domu Bartka byliśmy o 13.
- Jesteśmy. – powiedział z uśmiechem, gdy stanęliśmy przed dwupiętrowym budynkiem.
- Najbardziej stresujące święta w całym moim życiu. – wzięłam głęboki oddech i wyszłam z auta. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
- Będzie dobrze. – uśmiechnął się zachęcająco – Przecież już Cię poznali..
- Jako Twoja rehabilitantkę, a nie dziewczynę.. – przypomniałam. Pociągnął mnie w stronę drzwi. Gdy weszliśmy od razu podbiegł do nas Kuba.
- Bartek! – krzyknął i wskoczył mu na ręce.
- No cześć młody.
- Cześć Lusia – uśmiechnął się do mnie.
- Cześć – odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem. Lepszego przywitania wymarzyć sobie nie mogłam. Zaraz potem w drzwiach pojawiła się jego mama.
- Nareszcie! – powiedziała cała rozpromieniona, przytulając najpierw swojego syna, a potem mnie. – Wchodźcie, zaraz będzie obiad. – weszliśmy za nią do salonu. Bartek poszedł zanieść walizki do pokoju, zostawiając mnie samą z jego tatą i Kubą.
- Dzień dobry – przywitałam się. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że nie jest w najlepszym humorze.
- Dzień dobry. – odpowiedział  z wymuszonym uśmiechem. Usiadłam koło Kuby na kanapie. – Rodzice musieli się ucieszyć, że spędziłaś z nimi Wigilię. Bartek pierwszy raz nie był z nami na kolacji. – powiedział siadając na fotelu i patrząc na mnie bez wyrazu. To przez to ma taki humor? Chodzi mu o to, że Bartek spędził wczorajszy wieczór u mnie?
- Bardzo się ucieszyli. Chociaż.. nie byli zadowoleni z tego, że Boże Narodzenie pierwszy raz spędzę poza domem. - odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Teraz przynajmniej patrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Chodźcie do stołu. – pani Kurek, weszła do salonu, niosąc talerze razem z Bartkiem.
- To ja pomogę – wstałam szybko i wyszłam do kuchni. Dłużej tego spojrzenia chyba nie dałabym rady wytrzymać. Gdy usiedliśmy przy stole, starałam się zająć miejsce jak najdalej od głowy rodziny.
- Bartuś co z kolanem? – spytała z przejęciem jego mama.
- Wszystko dobrze – odpowiedział z uśmiechem. – Zdaniem Luśki już w styczniu będę mógł zacząć trening.
- Może powinieneś skonsultować się też z innym rehabilitantem. Nie umniejszając Alicji, ale dobrze jest znać opinie kogoś równie doświadczonego. – zaproponował pan Kurek.
- To nie jest jedynie moje zdanie. Konsultowałam się również z lekarzem Bartka, który chyba najlepiej zna się na rzeczy i razem doszliśmy do takiego wniosku. – odpowiedziałam hardo.
- A jak Wam się układa? – jego mama chyba wyczula napięcie bo szybko próbowała zmienić temat.
- Bardzo dobrze. – Bartek uśmiechnął się do mnie.
- Rozmawiałem ostatnio z Asią – wspomniał, niby od tak, jego tata. Zakrztusiłam się sokiem. No tak, wszystko jasne.. To o nią tak naprawdę chodzi.. Już zapomniałam, że była jego ulubienicą. – Była załamana tym, że z nią zerwałeś.. – dodał z wyrzutem.
- Tato, to nie miało sensu. Nie układało nam się, poza tym ja jej już nie kochałem od dawna.. – zaczął się usprawiedliwiać.
- Ona była innego zdania. – przerwał mu.
- Ala pomożesz mi z deserem? – spytała jego mama. Wstałam szybko i prawie wybiegłam za nią z salonu.
- Cieszę się, że z Tobą jest – powiedziała, podając mi talerzyki z ciastem. – Nigdy nie lubiłam tej całej Aśki.. – wywróciła oczami.
- Pani mąż jest chyba innego zdania – skrzywiłam się.
- Oj, nie przejmuj się nim.. Aśka jest córką jego przyjaciela. Zaprzyjaźnili się, gdy poznaliśmy jej rodziców. To dlatego tak bardzo przeżywa ich rozstanie. – uśmiechnęła się. Gdy wróciliśmy zmienili już temat na siatkówkę. Po obiedzie, pomogłam zmywać naczynia.
- Luśka, chcesz zobaczyć moje plakaty? – spytał Kuba, który czekał w kuchni, aż skończymy.
- Pewnie – uśmiechnęłam się. W drodze do jego pokoju, natknęliśmy się na pana Kurka.
- Możemy porozmawiać? – spytał oficjalnym tonem.
- Ale Luśka idzie zobaczyć moje plakaty – jęknął Kuba.
 - Zaraz przyjdzie, dobra? – uśmiechnął się do niego. Mały jedynie skinął głową.
- Przejdziemy się? – otworzył mi drzwi, czekając aż przejdę. Wzięłam płaszcz i niepewnie wyszłam..

___________________________________________________________
Mamy 50 rozdział! :) Muszę przyznać, że sama się nie spodziewałam tego, że tyle będzie trwała moja przygoda z tym blogiem :) A co najlepsze nie mam najmniejszej ochoty jej kończyć :) Mam nadzieję, że jeszcze trochę chce Wam się czytać o losach Luśki i Bartka. Dziękuję za ponad 12 tyś. wyświetleń i wszystkie komentarze, które są dla mnie ogromną motywacją do dalszej pracy. :)

5 komentarzy:

  1. o ciekawy, ciekawy rozdzialik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boję się tego o czym będą rozmawiali :O

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Ciekawe o czym będą rozmawiać. ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział? Nie mogę się już doczekać :)
    Świetnie piszesz ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. A zawsze coś tragicznego musisz dodać. Ale, żeby z ojca Kurka zrobić, takiego sztywniaka? To po kim Kurek jest taki zabawny?
    Wiem, wiem, nie może być za różowo :P
    Czekam na następny. ;)

    OdpowiedzUsuń